Po raz pierwszy usłyszałam o książce „Dziewczyna i chłopak wszystko na opak” Wendelin Van Draanen dzięki filmowi. Jednak gdy tylko dowiedziałam się, że jest i książka, postanowiłam najpierw zapoznać się z treścią. Wiecie, jak to mówią wśród moli książkowych – film zawsze gorszy od książki. Takim to sposobem w moje ręce dostała się ta powieść, reklamowana jako pełna humoru i jednocześnie niosąca przesłanie.
Dzieło pani Van Draanen opowiada o dwójce dzieci, a później nastolatków – Bryce’ie Loskim i Juliannie Baker. Bryce przeprowadza się do małego miasteczka, w którym od razu rzuca się na niego Juli. Obydwoje mają iść do drugiej klasy podstawówki, tak więc możecie sobie to wyobrazić: rozentuzjazmowana dziewczynka goniąca za przerażonym Brycem. Z biegiem wydarzeń bohaterowie dorastają, ich postrzeganie świata zmienia się tak samo, jak zmieniają się oni sami. Julianna traci, wcześniej ogromne, zainteresowanie swoją miłością lat kilku, a chojrak bojący się brązowowłosej dziewczynki nagle zwraca ku niej swe błękitne oczęta. Wyglądało to jak podchody. Gdy tylko jedna strona traciła zainteresowanie, druga zaczynała napastowanie. Dodało to tej pozycji masę śmiesznych momentów, zarówno jak i takich smutnych lub pełnych radości. Cała książka jest pisana z dystansem ze strony autorki, no bo kto mógłby wymyślić za powód do spotkań… kurze jajka? I to nie jedyna niespodzianka, chyba że boa dusiciel, koszykowi chłopcy i siedzenie na ścinanym piłą łańcuchową platanie jest dla was chlebem powszednim.
Bryce Loski jest przystojnym chłopakiem o jasnych włosach i głębokich oczach koloru Morza Śródziemnego u wybrzeży Grecji. Jak można przewidzieć, Julianna tonie w tych oczach… Lecz Bryce ani myśli ratować tonącą, co sprawia, że sam jeszcze bardziej się pogrąża. Z kolei Julianna Baker to miła i roztrzepana istotka o brązowych długich włosach i dość niepozornym wyglądzie. Nie są to jakieś wyjątkowe postacie, ale dla mnie jest to zaletą. Mogłam w pełni uwierzyć, że takie historie się zdarzają. Dziwne w tej lekturze było to, że dziewczyna i chłopak tak bardzo różnią się charakterami, iż wydaje się niemożliwym, aby którekolwiek z nich zakochało się w tym drugim. Podczas gdy Juli jest szczera, uczynna, pomocna, pełna dobrych chęci, a także porywcza i gwałtowna, obiekt jej westchnień to po części tchórz, a po części denerwująca dorastająca kopia jego ojca. Na szczęście wystarczająco wcześnie zdaje sobie sprawę, że nie chce zostać tym duplikatem.
Poznajemy także wyjątkowo trudną nastolatkę, siostrę Bryce’a – Lynette. Pod przykrywką złości i kłótni kryje się wrażliwa dziewczyna. Pani Loski to kobieta o dobrych intencjach, która spiera się o niektóre kwestie ze swoim mężem, a ojcem głównego bohatera. Jej tata – dziadek Bryce’a – zwany również Chetem to, jak by to teraz powiedział syn Loskich, równy gość. Tak też jest w istocie. Jest to chyba moja ulubiona postać w tej pozycji. Z kolei cała rodzina Bakerów jest wspaniała. Bracie Julianny, jej rodzice i ona sama tworzą obraz rodziny niekoniecznie cieszącą się dobrami materialnymi, ale doceniającą więzi i sam fakt przynależenia do familii. Mówiąc jednym zdaniem – Wendelin spisała się na medal, jeśli chodzi o tworzenie bohaterów.
Sama „obróbka” książki, jej wygląd i opracowanie jest bardzo pomysłowe i oryginalne. Bardzo lubię lektury, w których punkt widzenia jest przedstawiony z różnych perspektyw. Tak jest i tutaj – rozdziały są na przemian pisane w narracji prowadzonej przez Bryce’a i Juliannę. Okładka jest bardzo ładna, z grawerowanym tytułem i mnóstwem kolorów. Tył tej pozycji też jest wspaniały – zupełnie na opak! Sami przekonajcie się, o czym mówię… Mnie osobiście tak bardzo się spodobał ten pomysł, że jeszcze przed czytaniem byłam święcie przekonana o świetności książki.
Podsumowując, „Dziewczyna i chłopak wszystko na opak” jest idealna dla każdego – ci starsi czytelnicy przypomną sobie lata młodości, a młodsze pokolenie zdobędzie parę wskazówek i porcję zdrowego śmiechu. Jest to lektura o miłości, przemijaniu i dostrzeganiu piękna, wybaczaniu i dawaniu drugiej szansy.