Anastasia jest ambitną łyżwiarką występującą w parach sportowych. Każde wydarzenie ze swojego życia, każdą aktywność i posiłek ma starannie zaplanowane. Nic nie może stanąć jej na drodze do spełnienia marzenia jakim jest występ na igrzyskach. Nathan jest kapitanem drużyny hokeja, opiekuńczym i odpowiedzialnym za innych zawodników, czasami aż za bardzo. Tych dwoje wiele różni, ale treningi na wspólnym lodowisku zdają się być okazją do zawarcia bliższej znajomości.
"Icebreaker" jest książką, którą albo się pokocha albo wręcz znienawidzi. Będą osoby, które podobnie jak ja już od samego początku wsiąkną w jej klimat i będą delektować się każdą kolejną stroną, ale będą też takie, które wręcz z przerażeniem będą zastanawiać się jak taka książka mogła stać się fenomenem. Jedno jest pewne nie jest to powieść obok której można przejść obojętnie. Mnie samą ta powieść zachwyciła, choć początkowo nie wiedziałam skąd to wynika i czytałam z pełną świadomością, że być może, gdybym po nią sięgnęła innego dnia, przy innym nastawieniu to mój entuzjazm mógłby łatwo zamienić się w niesmak. Po prostu miałam pełną świadomość, że to, co mnie ujęło innym może się nie spodobać.
Tym co mnie urzekło jest fakt, iż jest to powieść bardzo równa. Od samego początku trzyma poziom i ani na chwilę go nie traci. Pomimo dość słusznej objętości nie ma w niej niepotrzebnych dłużyzn czy zbędnych dram, które miałyby napędzać akcję. Ot, taka niezwykle zwyczajna opowieść o dwójce młodych ludzi, którzy odnajdują uczucie i próbują jakoś ułożyć sobie życie we dwoje, a jednocześnie nie zapominać o sportowych ambicjach.
Więc skąd tak wielki entuzjazm i z czego wynika fakt, że książkę przeczytałam w weekend? Sczerze mówiąc nie wiem. Bo jakby nie patrzeć ta historia nie wyróżnia się w znaczący sposób na tle innych tego typu historii. Jeśli chodzi o poruszenie trudnej czy wartościowej tematyki również trudno uznać powieść za wybitną. Owszem Autorka stara się mówić o toksycznej relacji, ale jest to wspominane niejako na marginesie, gdyż główną osnową powieści jest relacja Anastasii i Nathana. Muszę po prostu uznać, że swoim stylem, poczuciem humoru i brakiem naiwności bohaterów Autorka trafiła w moje czytelnicze serduszko. Najzwyczajniej w świecie dobrze się bawiłam podczas lektury, stąd tak wysoka ocena, a jednocześnie mam pełną świadomość, że książkę traktuję wyłącznie w kategorii rozrywkowej. Tylko tyle chciałam i właśnie to dostałam.
Dwie uwagi na koniec: kocham Henry'ego za jego poczucie humoru i komentarze tak bardzo bezpośrednie i w punkt. A druga sprawa jest taka, że jeśli chodzi o sprawy sportowe to niczego się z powieści nie dowiecie. O zasadach hokeja nie ma ani słowa, a o łyżwiarstwie figurowym są dwie wzmianki, przy czym jedna to kompletna bzdura (na palcach jednej ręki można policzyć łyżwiarki seniorki skaczące poczwórnego lutza i żadna para sportowa go nie wykonywała, nawet podczas walki o medal olimpijski).
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl