„(..) publiczność okazuje największe nieposłuszeństwo, na jakie jest w stanie się zdobyć. Milczy. W ten sposób mówimy, że nie ma zgody. Nie ma aprobaty. Wszystko jest nie tak.”*
Wyobraź sobie, że żyjesz w świecie, który jest całkiem inny niż ten. Państwo rządzi wami tak aby nikt nie spowodował kolejnego buntu. Wokół Ciebie bieda aż piszczy. Masz szesnaście lat i jesteś jedynym żywicielem rodziny. Robisz wszystko by zapewnić im jaki taki byt, jesteś w stanie zastąpić swoje młodsze rodzeństwo. Stało się to czego bałaś się najbardziej... Czy dasz sobie radę?
Na gruzach Ameryki Północnej powstaje państwo Panem z Trzynastoma Dystryktami oraz stolicą Kapitolem. Kilkanaście lat temu mieszkańcy Dystryktów podjęli walkę, w rezultacie której Trzynasty Dystrykt został zniesiony z powierzchni ziemi. od tej chwili rząd co roku organizuje ku przestrodze Igrzyska śmierci. Polegają one na tym iż każdy Dystrykt musi przekazać jedną dziewczynę oraz chłopaka w wieku od dwunastu do osiemnastu lat. Osoby wytypowane staną do walki na śmierć i życie. Zwycięzca może być tylko jeden. 74 Igrzyska Śmierci okazały się dla Katniss Everdeen najgorszym co do tej pory ją spotkało. Jako Trybuta kobietę wylosowano jej młodszą siostrę Prim. Aby ją uratować zgłasza się na ochotniczkę i wraz z Peetą Mellarkiem będą reprezentować Dwunasty Dystrykt. Jak teraz potoczą się ich losy? Czy któreś z nich ma szansę przetrwać te Igrzyska? Czy możliwe jest aby ktoś ponownie przechytrzył rząd?
Po trylogię Collins początkowo nie miałam w ogóle sięgać. Przynajmniej dopóki nie minie szał, który wokół niej powstał. Te wszystkie zachwyty po trochu mnie odstraszały i moja ciekawość względem tych książek malała w zastraszającym tempie. Gdy jednak już minął ten szał choć trochę postanowiłam się zapoznać z Igrzyskami. od początku miałam obawy, że po tylu ochach i achach zawiodę się na nich. Chodzi o to, że skoro tyle osób wychwala trylogię pod niebiosa powinna być fenomenalna, tak? No i niestety obawy były jak najbardziej właściwe. „Igrzyska śmierci” są dobre, nawet bardzo dobre, ale nie wspaniałe. Nie potrafię zrozumieć tych wszystkich zachwytów nad książką. Nie mniej jednak książka bardzo mi się podobała. Collins miała ciekawy pomysł na fabułę i go wykorzystała. Państwo Panem ze swoim Kapitolem oraz Dystryktami pobudziło niesamowicie moją wyobraźnię, lubię przed oczami widzieć miejsca i ludzi, o których czytam, a w tym przypadku miałam co sobie wyobrażać. Widać, że autorka ma niesamowitą wyobraźnię i potrafi przelać to na papier.
Może to zabrzmi dziwnie, ale w „Igrzyskach śmierci” spodziewałam się więcej brutalnych scen, a jeśli nie więcej to bardziej szczegółowych, bardziej rozpisanych. Nie popieram takich działań jakie były tu podejmowane i sama idea Igrzysk wzbudza we mnie wstręt do Kapitolu. Mimo to się rozczarowałam bo wszystko co czytałam o książce nastawiło mnie na coś innego niż dostałam. Organizatorzy areny na, której odbywała się walka nie ułatwiali im zadania co z pewnością dodaje napięcia i chęci przetrwania uczestnikowi. W czasie trwania Głodowych Igrzysk nic nie jest pewne i trzeba być cały czas czujnym bo wszystko może być wykorzystane przeciw Tobie.
Nie żałuje, że zapoznałam się z tą książką. Żałuje tylko, że oceniam ją przez pryzmat tego co się o niej naczytałam. Powieść ma to „coś” co nie do końca zostało wykorzystane. Jednak uważam, że jest warta grzechu. „Igrzyska śmierci” wciągają od pierwszych stron i są naprawdę ciekawe. Szybka akcja, ciekawe postacie oraz miejsca. Wszystko to sprawia, że książkę czyta się szybko i przyjemnie. Szczerze polecam tym co nie czytali, ale radzę poczekać, zapomnieć o tych zachwytach i ocenić bez pamiętania o tym co się o niej czytało/słyszało.
*str. 27