"Homo Deus. Krótka historia jutra" Yuval Noah Harari
Co nadaje sens naszemu życiu? Co, jeśli któregoś dnia to co daje sens życiu odejdzie? Co wtedy zrobimy? Nadal zastanawiam się nad tymi ważnymi pytaniami po ukończeniu "Homo Deus". Autor książki patrzy w przyszłość i wnikliwie pokazuje to co może przytrafić się ludzkości. Harari twierdzi, że zasady, które zorganizowały społeczeństwo, ulegną ogromnej zmianie w XXI wieku, co będzie miało poważne konsekwencje dla życia jakie znamy. Jak dotąd rzeczy, które ukształtowały społeczeństwo były kombinacją religijnych zasad dotyczących dobrego życia i ziemskich celów, takich jak pozbycie się chorób, głodu i wojny. Dążymy do zaspokojenia podstawowych ludzkich potrzeb, bycia szczęśliwym, zdrowym i do kontrolowania otaczającego nas środowiska. Analizując te cele Harari dochodzi do logicznych wniosków i twierdzi, że ludzie dążą do błogości, nieśmiertelności i boskości. Jaki byłby świat, gdybyśmy rzeczywiście osiągnęli te rzeczy? Nie jest to próżna spekulacja. Wojny i przemoc są na najniższym poziomie w historii i wciąż maleją. Postępy w nauce i technologii pomagają ludziom żyć znacznie dłużej i przejść długą drogę do położenia kresu chorobom i głodowi. Najbardziej prowokujący pomysł Harari mówi o tym, że spełnienie marzenia o błogości, nieśmiertelności i boskości, choć brzmi to dobrze, może być złą wiadomością dla ludzkości. Autor przewiduje potencjalną przyszłość, w której niewielka liczba ludzi ulepszy się dzięki biotechnologii i inżynierii genetycznej, pozostawiając masy w tyle i tworząc boskie gatunki z tytułu książki, gdzie sztuczna inteligencja zna nas lepiej niż my sami i gdzie te boskie elity i super inteligentne roboty uważają resztę ludzkości za zbyteczną. Harari wykonał świetną pracę, pokazując jak możemy dojść do tej ponurej przyszłości. Autor twierdzi, że postęp ludzkości w kierunku błogości, nieśmiertelności i boskości będzie nierówny, niektórzy ludzie zrobią krok naprzód, a wielu innych pozostanie w tyle. Zgadzam się z autorem, że w miarę przyspieszania innowacji nie przynosi to automatycznie korzyści wszystkim. W szczególności rynek prywatny służy potrzebom ludzi z pieniędzmi i pozostawiony sam sobie, często nie zaspokaja potrzeb biednych. Możemy pracować, aby wypełnić tę lukę i skrócić czas potrzebny na rozprzestrzenienie się innowacji, ale większa kwestia jest jasna, nierówności są nieuniknione. Moim zdaniem, scenariusz przejęcia władzy przez roboty nie należy do najciekawszych. Prawdą jest, że gdy sztuczna inteligencja staje się silniejsza, musimy zadbać o to, by służyła ludzkości, a nie odwrotnie. Jest to jednak problem techniczny, który możemy nazwać problemem kontroli. Bardziej interesuje mnie coś, co można nazwać problemem celu. Załóżmy, że zachowujemy kontrolę. Co by było, gdybyśmy ostatecznie rozwiązali wielkie problemy, takie jak głód, choroby i wojny? Jaki cel mieliby wtedy ludzie? Jakie wyzwania stawialibyśmy przed sobą? W książce Harari wyjaśnia właśnie ten problem celu. Sugeruje, że znalezienie nowego celu wymaga od nas opracowania nowej religii, posługuje się tym słowem w znaczeniu szerszym niż większość ludzi, bardziej czegoś w rodzaju organizowania zasad, które pokierują naszym życiem. W końcowej części książki Harari mówi o religii, którą nazywa Dataizm. Dataizm głosi, że wszechświat składa się z przepływu danych, a wartość każdego zjawiska czy bytu określa jego wkład w przetwarzanie danych. Problem Dataizmu polega na tym, że nie pomaga w organizowaniu życia ludzi, ponieważ nie uwzględnia faktu, że ludzie zawsze będą mieli potrzeby społeczne. Nawet w świecie bez wojny, głodu i chorób nadal cenilibyśmy pomaganie, interakcję i wzajemną opiekę.
Podsumowując "Homo Deus" to głęboko angażująca książka z mnóstwem stymulujących pomysłów i niezbyt dużym żargonem co wpływa na lekki odbiór książki. Sprawia, że myślisz o przyszłości. Bez wątpienia jest to obowiązkowa lektura dla każdego przedstawiciela naszego gatunku.