'' Crozier wie, że dla komandora nie ma trudniejszej rzeczy niż porzucić własny okręt i że taka decyzja jest szczególnie trudna dla członków Królewskiej Marynarki Wojennej.''
'' Terror '' Dana Simmonsa, to prawdziwa literacka perełka, w towarzystwie, której weszłam w nowy 2019 rok. Zaczęłam ją czytać jeszcze przed świętami, a skończyłam już tego roku. Przeczytałam też opinie innych czytelników na temat tej pozycji, jak i posłuchałam swoich znajomych, którzy mieli również bardzo dobre zdania na jej temat. Ktoś z opiniujących napisał, aby nie czytać jej w zimie, jednak kiedy ja ją zaczynałam, za oknem była w najlepszym wypadku wczesna jesień :). Pomyślałam sobie, no cóż, trochę tego chłodu i lodu z tej książki by się przydało, aby chociaż święta były '' białe ''. Potem sypnęło śniegiem i u mnie (jakby na zamówienie), a w książce zrobiło się zdecydowanie za bardzo mroźnie. Człowiek całe życie się uczy, to stary, wyświechtany już przez pokolenia, banał, jednak jakże prawdziwy. Ja cały czas się uczę świata i siebie, swoich emocji i reakcji. Nigdy nie przypuszczałam, że książka z gatunku marynistycznych, w dodatku z czasów już jakby nie było, historycznych, wywoła u mnie aż taki, prawdziwy wachlarz emocji i odczuć. Nie przypuszczałam, że mi się w ogóle spodoba. Do tej pory ten gatunek traktowałam dość po macoszemu, mówiąc delikatnie. Sięgnęłam po nią głównie za namową znajomych, z którymi, jak mi się zdaje mam gust literacki dość kompatybilny. Jestem im więc tym bardziej wdzięczna, że mnie na tę książkę namówili.
Powieść jest napisana fajnym, obrazowym językiem. Simmons to jeden z tych pisarzy, których słowa są jednocześnie obrazami. Wyobrażenie tego, o czym czytam, tworzy się w mojej głowie samo. Niewielu pisarzy, w mojej ocenie, ma taki dar, że ich pisanie jest tak plastyczne. Autor ''Terroru'' taką zdolność posiada i dzięki temu ja już wiem, że na pewno sięgnę po inne pozycje napisane przez niego. Narracja prowadzona jest jakby w formie dziennika pokładowego ?, pisanego przez różne osoby z załogi jednego lub drugiego statku, oraz przez doktora Goodsira . Dwa statki wypływają na swoją badawczą wyprawę, Terror i Erebus. Moja wyobraźnia podsunęła mi wspaniały obraz, tłum żegnających, orkiestra, piękne wiotkie kobiety powiewające swoimi pachnącymi drogimi perfumami, chusteczkami, rodziny oficerów i marynarzy. Oni sami, odświętni, w pięknych mundurach, uśmiechnięci, z nadzieją na ciekawą przygodę i wartościowe odkrycia. Wszak to wyprawa badawcza, nie pierwsza zresztą w karierze sir Johna Franklina dowódcy tej ekspedycji.
Statki są nowoczesne, doskonale wyposażone w nowe, na owe czasy, zdobycze techniki i najnowsze rozwiązania technologiczne, cóż więc mogło pójść nie tak ?. Wyprawa wyrusza 19 maja 1845 roku, początkowo wszystko idzie jak po maśle, jednak do czasu... To, co się tam później działo ... Przyznaję, że czasami chciałabym mieć mniej bujną wyobraźnię. Opis karnawału, który jawił mi się jako prawdziwy danse macabre, czy chociażby '' zwykłego'' szkorbutu, powodował to, że na przemian było mi gorąco z emocji, potem zimno, potem znowu gorąco. A czasem mnie ''nosiło'' musiałam odłożyć książkę i pobiegać trochę po pokoju, bo nie mogłam usiedzieć na miejscu.
To gruba książka, zajęła mi kilka dni, miałam więc czas zżyć się z bohaterami. Jednych polubiłam, nawet milczącą Lady Ciszę innych nie bardzo, a jeszcze innych znienawidziłam. Tak czy siak, mimo tego, że książka jest obszerna, że rzeczywiście miejscami są lekkie dłużyzny, że może wątek nadprzyrodzony mógł zostać pominięty, to i tak żal mi, było się rozstawać z tą książką i z tymi postaciami, jakże ludzkimi ze swoimi wadami i zaletami i jakże prawdziwymi. Polecam tę opowieść, nie mogła mi się trafić lepsza pozycja na rozpoczęcie nowego roku.
Powiem wam tylko jeszcze jedno w ramach ciekawostki. Otóż oba wraki zaginionych statków zostały odnalezione dopiero niedawno. HMS „Erebus” początkiem września 2014 roku, a HMS „Terror” prawie równe dwa lata później, również początkiem września 2016 roku, czyli po około 170 latach. Coś niesamowitego !. Podobno jak podaje Wikipedia '' Terror jest w bardzo dobrym stanie, stoi na własnej stępce, część luków jest zamknięta, zachowała się nawet część szyb; wraz z „Terrorem” zatonęła jedna z łodzi ratunkowych''. To są już autentyczne informacje, nie fikcja Dana Simmonsa. Mnie ta książka urzekła, chociaż wydawałoby się, że to zupełnie nie moja bajka.