Trafiłam na tę książkę zupełnie przypadkiem. Nie kupiłam jej, a dostałam. Z zewnątrz w ogóle mnie nie zaciekawiła. Po przeczytaniu opisu z tyłu książki, który uprzedził mnie o obecności duchów, sił nadprzyrodzonych i supermocy, pomyślałam, że „to pewnie jakaś fantastyka albo inne bajania”, a jednak nie mogłam przestać o niej myśleć. W końcu przeczytałam ją i możecie wyobrazić sobie moje zaskoczenie, gdy zorientowałam się, że to horror, gdzie ja horrorów nie czytam, bo za bardzo mi wjeżdżają na psychikę xD
Z Hiszpańskim dublonem też tak było, ale po kolei…
Cała książka składa się z trzech, pozornie odrębnych opowiadań. Łączą się zaledwie szczegółami, których jednak nie da się przeoczyć.
Pierwsze opowiadanie dotyczy Marcina Wejksznera, dziennikarza z Warszawy. Moim zdaniem jest ono najstraszniejsze, ale i najciekawsze. Nie będę opisywać, czego dotyczyło konkretnie to opowiadanie, jednak przy opowieści Karla Denke o sposobie „robienia wyrobów masarskich”, opis był tak szczegółowy, że przez chwilę czułam pewien niesmak w ustach i ciarki przechodziły mi po plecach. Może wyjdę na mazgaja, ale bałam się później iść sama do łazienki :)
Pisząc już całkowicie poważnie, jeden wątek szczególnie mnie poruszył, a mianowicie wątek Aliny. Było mi strasznie przykro na samym końcu.
Drugie opowiadanie dotyczy rozmowy pisarza amatora, Romana Okupnika z nieznajomym mężczyzną, urzędnikiem niskiego szczebla, który posiada pewien „dar”. Mężczyźni spotykają się na cmentarzu, chcąc niechcąc wchodzą w dyskusję i urzędnik „spowiada się” pisarzowi.
Ta historia była ciekawa, choć po pierwszym opowiadaniu, które wjechało na pełnym gazie, to zdecydowanie zwolniło :) Choć przyznaję, że końcówka mnie szczerze zaskoczyła i spowodowała chwilowy „reset” w umyśle.
Trzecie opowiadanie to opowieść Grabarza, Wacława Leśniczego z jego dłuuuugiegoooo życia oraz mniej lub bardziej haniebnych uczynków.
Choć w każdym opowiadaniu były jakieś nadprzyrodzone siły, morderstwa, czyli coś „niespotkanego” ogólnie na co dzień dla „zwykłego Kowalskiego”, to autor poruszał jednocześnie trudne tematy i dylematy dzisiejszych czasów – polityczne, moralne, nieumiejętność radzenia sobie z emocjami, samotność, ocenianie, brak wiary w siebie, ślepa pogoń za pieniędzmi. Autor pokazywał perspektywę bohaterów zarówno z jednej strony, jak i z drugiej: lewica vs prawica, oburzenie moralne vs racjonalne argumenty i wyjaśnienie, że człowiek wcale nie jest taki czarno-biały, jak nam się wydaje.
Opis z tyłu książki informuje nas, że autor usadowił fabułę książki na cmentarzu. Faktycznie tak jest. Początek rozpoczyna się od cmentarza i później każda historia w bliższy lub dalszy sposób związana jest z cmentarzem.
To, co bardzo mi się podobało to swobodny styl wypowiedzi bohaterów, zwięzłe opisy miejsc – tylko to, co najważniejsze i przekleństwa, które były idealnie wyważone oraz idealnie pasujące do sytuacji. Całość sprawiała wrażenie, że bohaterowie nie byli wyidealizowani, a bardzo ludzcy :)
Choć miałam schizy ze strachu i zbyt wybujałej wyobraźni, świetnie bawiłam się przy tej książce. Mam nadzieję, że będę miała kiedyś możliwość pogratulować osobiście autorowi tak dobrze napisanego tekstu.
Polecam tę książkę i naprawdę cieszę się, że mogłam ją przeczytać :)