Odprawa przedmeczowa:
Mówisz Włochy myślisz Calcio. W każdym razie jeśli choć trochę interesujesz się piłką nożną, to takie powinno być twoje pierwsze skojarzenie. Nie pizza, nie makaron nie krzywa wieża, czy sycylijska mafia, a właśnie kopana. Wielki Juventus, znane na całym świecie derby Mediolanu, czy wirtuozi murawy jak Del Piero czy Totti, nieugięci obrońcy pokroju Cannavaro i Maldiniego. Calcio to emocje, kontrowersje, wielkie, nie zawsze czyste pieniądze i fanatyczni kibice. Jako sympatyk piłki i historii okołopiłkowej, miałem wielkie nadzieje i dobre przeczucia, gdy zabierałem się za Calcio. Czy książka Johna Foota spełniła moje oczekiwania? nie do końca: ale przejdźmy do meczu, znaczy się do opinii:
Pierwszy gwizdek:
Książka, jak to u SQN-u, jest bardzo porządnie wydana. Przeszło 700 szytych, śnieżnobiałych stron w twardej oprawie, zakładka w formie tasiemki i liczne zdjęcia, sprawiają, że obcowanie z Calcio jest przyjemne, jak oglądanie kadry Azzurrich w jej najlepszych momentach, jedyne co mnie zirytowało - kwestia czysto subiektywna - to przypisy na końcu książki zamiast pod tekstem, co zmuszało do upierdliwego wertowania książki, przy okazji odwołań, a trzeba zaznaczyć, że samych przypisów jest w niej około 20 stron, mimo to dycha za wrażenia estetyczne.
Foot podzielił tekst na 16 rozdziałów, trzymając się mniej więcej chronologii: od pierwszych drużyn, zakładanych przez imigrantów z Europy Północnej, przez zawiązywanie się wielkich klubów i sukcesów Azzurrich na arenie międzynarodowej w latach 30' XX wieku, aż po rok 2010. Foot pisze szczegółowo, jasno, klarownie i w sposób bardzo obrazowy. Potrafi zainteresować czytelnika, jednak szybko następuje:
Pierwszy faul:
bo autor od początku usilnie stara się przekonać czytelnika o wyższości angielskiej piłki nad włoską, już we wstępie rozwodząc się, że nie było czegoś takiego jak Calcio, był tylko football i to właśnie synowie Albionu zaszczepili Włochom miłość do niego i w ogóle, to nauczyli nieokrzesanych południowców jeść widelcem ...
Wznowienie gry:
czytamy dalej. Autor ma bogatą wiedzę, i wiele z poruszanych w kolejnych rozdziałach tematów, jest naprawdę interesujących. Foot szeroko opisuje drużynę Grande Torino z lat 50' praktycznie w całości tragicznie zmarłą w wypadku lotniczym, najważniejszych trenerów, najlepszych piłkarzy kolejnych dekad, a także liczne afery i teorie spiskowe, które od zawsze targały włoską piłką - jest solidnie i naprawdę interesująco do czasu, gdy:
Drugi faul i pierwsza żółta kartka:
Foot ma olbrzymią wiedzę, problem w tym, że czytając Calcio, cały czas miałem wrażenie, że włoska piłka to tylko te afery, skandale, morderstwa na tle kibicowskim, korupcja i przemoc. Powiem więcej: jedyny większy triumf włoskiej piłki klubowej, który opisuje Foot, to zwycięstwo Juventusu z Liverpoolem w finale ligi mistrzów w 1985 roku. Dlaczego akurat ten? Bo to pierwsze zwycięstwo turyńczyków w Lidze mistrzów? Absolutnie nie! Chodziło tylko i wyłącznie o opisanie pamiętnej tragedii na stadionie Heysel, czyli znowu śmierć i przemoc (i Liverpool). Nie chciałem i nie spodziewałem się laurki wymalowanej dla włoskiej piłki, ale naprawdę nie rozumiem, jaki cel przyświecał autorowi, gdy pisząc skupiał się jedynie na tym co złe w ludziach i piłce, jeszcze jako za wzór cnót wszelakich często przedstawiając piłkę angielską...
Trzeci faul i czerwona karta:
"Calcio: historia włoskiego futbolu" jest pozycją na wskroś anglofilską. Wspominałem już, że na początku był football nie calcio, i to Footowi można wybaczyć, bo autor jakoś tej swojej tezy broni, jednak poświęcanie angielskim piłkarzom (większość była słaba i oprócz paszportu niczym się nie wyróżniała) grającym na włoskich boiskach, tyle samo miejsca, co włoskiej drużynie narodowej to już jest absurd. Foot poświeca w książce zdecydowanie zbyt wiele miejsca swoim rodakom, którzy nie odnieśli praktycznie żadnych sukcesów kopiąc piłkę w Italii. Cały rozdział o Paulu Gascoignie, a jedynie kilka stron o Maradonie ...
Końcowy gwizdek i studio pomeczowe:
pomimo licznych wad Calcio czytało mi się dobrze. Foot ma przyzwoity warsztat i wiele ciekawych przemyśleń okołopiłkowych, do tego książka jest pięknie wydana i myślę, że fani kopanej spokojnie mogą po nią sięgnąć, jednak jeśli chcecie przeczytać naprawdę świetną historyczną książkę o footballu, to z czystym sumieniem polecam "Aniołowie o brudnych twarzach" - też SQN, też fajnie wydana, ale pod względem wyważenia i obiektywizmu stoi dwie półki wyżej niż książka Foota.
Calcio kończy się posłowiem dziennikarza Rafała Steca. Posłowia nie przeczytałem, bo nie jestem fanem pseudo-głębokich wynurzeń o piłce - dla konesera.