Zwieńczenie trylogii, na którą trafiłam całkiem przypadkiem. Zaczęło się od filmu obejrzanego na Netflixie, gdy nie miałam, co ze sobą zrobić i szukałam czegoś, co zabije trochę czasu. Historia Lyry tak mi się spodobała, że stwierdziłam, że muszę poznać ją w całości. Sięgnęłam po książki napisane przez Philipa Pullmana. Zaczęło się od Zorzy polarnej, którą przeczytałam dość szybko i bardzo przyjemnie spędziłam przy niej czas. Następnie Delikatny nóż sprawił, że zaczęłam mieć wątpliwości, czy podoba mi się kierunek, w którym zmierza ta opowieść. I na koniec Bursztynowa luneta, której niestety nie byłam w stanie doczytać do końca i przerzuciłam się na audiobooka.
Trzecia część zaczyna się w momencie, gdy Lyra znajduje się pod opieką swojej matki, a Will z pomocą aniołów usiłuje ją odnaleźć. Lord Asriel szykuje się do wojny z Absolutem, a ja jako czytelnik, nie miałam już żadnego pojęcia, która ze stron jest tą odpowiednią, komu powinnam kibicować i kto tutaj właściwie jest dobry, a kto zły. Dodatkowo nad Lyrą wisi przepowiednia, która mówi o tym, że od jednej decyzji dziewczynki, zależeć będą losy świata.
Od razu spieszę z wyjaśnieniem, że powodem, dla którego nie byłam w stanie doczytać tej książki, nie był fakt, że była ona słabo napisana czy może stała się nudna. Powieść w trzeciej części trochę się zagmatwała. Podczas pracy muszę w dużym stopniu się skupiać na tym, co robię, dlatego kiedy po pracy sięgam po książkę, szukam w niej rozrywki, przy której odpocznę. Bursztynowa luneta wymagała ode mnie myślenia, skupienia się i było to już dla mnie za dużo. Dlatego przerzuciłam się na audiobooka i książkę przesłuchałam. Dzięki temu łatwiej było mi się skupić na opowieści i poukładać sobie w głowie fakty.
Jak już wspomniałam, ostatnia część trylogii postawiła nas w sytuacji, kiedy nie do końca wiedzieliśmy, co jest dobre, a co złe. Autor przedstawił nam punkt widzenia obu stron i w gruncie rzeczy zarówno jedna, jak i druga miały swoje racje, z którymi ciężko było się nie zgodzić. To uczucie niepewności towarzyszyło mi praktycznie przez większą część powieści. Z czasem szala przechyliła się ku jednej strony, natomiast do samego końca czułam ten delikatny niepokój, że może jednak to nie jest dobry wybór.
Lyra i Will podejmowali różne decyzje, często ryzykowne, a nawet niebezpieczne. Głównie to dziewczynka miała tutaj coś do powiedzenia, a Will kroczył za nią wszędzie i z reguły nie kwestionował tego, co zamierzała zrobić. Choć do samych przygód dzieci nie mam zastrzeżeń i bardzo mi się podobały, tak cały czas oczekiwałam tej decyzji, którą miałaby podjąć i która miałaby zadecydować o losach świata. I tutaj już niestety odczuwam pewien niedosyt.
Zakończenie książki było dla mnie zbyt szybkie, zbyt łatwe i zbyt spokojne. Było szykowanie do wojny, której rozstrzygnięcie przyszło zaraz po tym, jak w ogóle się rozpoczęła. Lyra i Will porównywani do Adama i Ewy nie mieli praktycznie żadnego związku z biblijną parą. Owszem, decyzja dziewczynki zadecydowała o losach świata, aczkolwiek miałam poczucie, że oczekiwałam czegoś zupełnie innego. Jakieś pompy i uczucia “Lyra musisz postąpić tak i tak” podczas, gdy dziewczyna by się nad tym zastanawiała i zastanawiała, a mnie zżerałyby nerwy w oczekiwaniu na to, co zrobi. Tymczasem pojawił się problem i Lyra z Willem po chwili mieli odpowiedź. Decyzja była trudna i faktycznie decydowała o losach światów, aczkolwiek uważam, że podjęli ją zbyt szybko i zbyt łatwo. Albo po prostu autor nie umiał oddać w powieści tego trudu.
Mimo końcowego niedosytu i tak uważam, że Mroczne Materie to fantastyka godna polecenia. Mamy tutaj wszystko, co fanom tego gatunku literackiego powinno się spodobać. Autor zaprezentował niezwykłą wyobraźnię tworząc nie jeden świat, a kilka czy nawet kilkanaście światów. Każdy z nich był inny, choć niektóre podobne. Dodatkowo zamieszkiwane były przez różne stworzenia oraz rządziły się różnymi prawami. Przy każdej kolejnej podróży naszych bohaterów, byłam ciekawa, do jakiego kolejnego świata dotrą i co tam spotkają. Muszę przyznać, że ani razu nie byłam zawiedziona, a po przeczytaniu i odsłuchaniu trylogii zabieram się za serial, bo nie zamierzam jeszcze rozstawać się z tą magiczną historią.