Zaciekawiło mnie bardzo, co może stworzyć osoba o tak szerokich i różnych zainteresowaniach, jak Wiktor Trojan, który na co dzień jest właścicielem firmy konsultingowej, a po pracy fascynatem historii, religioznawstwa, ewolucjonizmu, kosmologii i nowych technologii. Okazuje się, że bardzo interesującą powieść, w której doskonale łączy i wykorzystuje swoją wiedzę.
„Axis mundi” to debiut, którego pomysł zrodził się z przypadku. Przypadku autora, który spotkał na swojej drodze pana Leopolda. Potem ten przypadek przerzucił się na Witolda, jedno ( i chyba najważniejsze) z dzieci owego pierwszego przypadku. Zrządzenie losu, jak to spostrzegawczo ujął monarcha Stefan, doprowadziło do spotkania Witolda z owym właśnie monarchą, a wcześniej z Olbrachtem Łaskim a nawet Janem Kochanowskim, jak również nieraz ocaliło dzielnego młodziana od niechybnej śmierci.
Ale powróćmy do pierwszego przypadku. Jest on opisany w nocie „Od autora” a dlatego wart odnotowania, gdyż pomijając to, że setnie się ubawiłam czytając między innymi walkę autora z cerberem muzealnym, wyjaśnia pojawienie się w powieści postaci Olbrachta Łaskiego, wojewody i senatora owładniętego żądzą poznana tajemnicy kamienia filozoficznego.
Swoją drogą można pozazdrościć autorowi odkrycia takiej perełki regionalnej jak wspomniany już pan Leopold. To niesamowite, ilu takich mądrych ludzi żyje sam na sam ze swoją pasją w zaciszu swego domostwa lub niewielkiej miejscowości dzieląc się swoją wiedzą tylko z wąskim gronem. Ale zainteresowanych odsyłam do zagłębienia się w książkę. Dodam, że książkę pięknie wydaną, z okładką miękką, ale ze skrzydełkami. Na tej okładce wprawne oko dostrzec może „Taniec śmierci” Hansa Holbeina, co świadczyć może o tym, że treść powieści może nie być lekka, jak również łatwa. Potwierdza to jakby szkielet rozpostarty na Drzewie Życia, łączniku między światami, które nawiązuje do mistycyzmu, jakim przesycone jest życie głównego bohatera – Witolda Bohuszewicza. Choć Witold z Wołynia, sługa wyżej wspomnianego Olbrachta, jest osobą złożoną z domysłów, to jednak bardzo realnie wpisuje się w swoją epokę. Autor sportretował w nim ułomną, ludzką naturę, która wciąż czegoś poszukuje i nie może zadowolić się tym co ma. Pragnąc więcej, próbuje dążyć do doskonałości i podlega przez to licznym metamorfozom.
Akcja książki zaczyna się w roku 1556 w Rzeczpospolitej pod panowaniem ostatniego z Jagiellonów Zygmunta II, a potem Stefana Batorego. Sytuacja Rzeczpospolitej jest dość niepewna, gdyż mimo tego, że na zewnątrz mocna jeszcze dziedzictwem poprzednich monarchów w środku jątrzona jest przez kłótliwą szlachtę, która bardziej ceni sobie własne interesy i dostatki niż dobro ogółu. Najlepszym przykładem tego jest niezgoda przy wyborze króla elekcyjnego, co w efekcie doprowadziło do wyboru dwóch królów. Jak wiadomo z historii i również z kart „Axis mundi” w końcu władza trafiła w ręce Węgra – Stefana Batorego. Historia mówi o nim, że to najbardziej zasłużony z królów elekcyjnych. Wiktor Trojan pokazuje jego bardziej ludzkie oblicze. Jego osiągnięcia są niepodważalne, jednak okupione błędami i nietrafionymi decyzjami. Batory pod Pskowem w wersji Matejki nie odzwierciedla tego okropieństwa wojny, jakie pokusił się ukazać Wiktor Trojan. Tą rzetelnością i realnością w przekazie różni się „Axis mundi” od innych powieści historycznych, z którymi według moich początkowych wrażeń porównywałam tę książkę. Nie jest to więc na pewno lektura dla osób wrażliwych. Dla kogóż więc jest ta powieść? Na pewno dla fascynatów przygody i historii. Tło historyczne jest przedstawione w ogromnej większości zgodnie z rzeczywistością i podparte faktami ze źródeł, z których czerpał autor. Z nielicznych nieścisłości tłumaczy się autor całkiem zgrabnie w odnośnikach, których ton sprawia,że prawie czuje się emocje, które nim powodowały przy pisaniu książki.
Nie jest to powieść czarno-biała. Autor wynajduje w historii Polski wiele odcieni szarości i dzięki temu w moim odczuciu jest to powieść prawdziwa, mimo, iż sporo w niej fantazji.
Bardzo interesujący jest tu wątek religijny. Akcja powieści toczy się na ziemiach, w których chrześcijaństwo mocno się jeszcze przeplatało z pogaństwem, a przecież setki już lat minęły od przyjęcia chrztu przez Mieszka I. Szczególnie głęboko zakorzenione pradawne wierzenia były na Żmudzi, ale i na Litwie i w samej Rzeczpospolitej można było znaleźć jeszcze długo kapłanów starych bóstw.
Książka pisana jest językiem stylizowanym na szesnastowieczny, który doskonale zgrywa się z akcją i bohaterami. Dla mnie lektura dzieła Stwórcy Trojana była czystą przyjemnością, dlatego też szczerze zachęcam do sięgnięcia po tę solidnie wydaną pozycję.