Skaczący dziadunio
Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął autorstwa Jonas'a Jonasson'a trafił do mnie dość niespodziewanie. Zachęcony dobrymi opiniami próbowałem go wygrać w jakimś blogowym konkursie, czy rozdawajce. Niestety nie udało się, a plany zakupowe niestety ostatnio musiałem ograniczyć. Na szczęście z pomocą przyszło niezawodne nakanapie.pl. Chwilę później „Stulatek” pojawił się wśród książek do recenzji na portalu a ja bez specjalnej wiary w sukces zgłosiłem się,. Podejrzewałem, że do tak ciekawego tytułu lista chętnych będzie porażająco długa.
Po kilku dniach okazało się jednak, że szczęście uśmiechnęło się do mnie i książka pojawiła się u mnie na półce. Zabrałem się za nią w piątkowe popołudnie. Z przerwą na sen przeczytanie zajęło mi niecałą dobę. Teraz wypadałoby opowiedzieć czemu tak szybko :).
Na początek może kilka słów o fabule. Podzielona została ona na dwa wątki. Pierwszy dzieje się współcześnie i opowiada o tym co spotkało Allana Karlssona, tytułowego stulatka, po tym jak wyskoczył przez okno i wszedł w posiadanie pewnej nader interesującej walizki. Drugi wątek opowiada o tym wszystkim co miało miejsce w jego życiu zanim zdecydował się wyskoczyć przez okno.
Oba wątki opowiadają bardzo różną, ale też bardzo interesującą historię. Część współczesna to prześmieszna komedia pomyłek o zacięciu lekko kryminalnym. Są trupy, zorganizowane grupy przestępcze, wypadki samochodowe, kradzieże i słoń w autobusie:)
Drugi wątek jest prawdopodobnie przyczyną porównywania przygód Karlssona do Foresta Gumpa. Podobnie jak Gump nasz tytułowy stulatek brał udział w wielu kluczowych dla historii świata wydarzeniach i otarł się o rzeszę sławnych postaci historycznych. Przeszedł drogę od prostego szwedzkiego chłopaka, przez uczestnika wojny w Hiszpanii do współautora bomby atomowej.
Był więźniem radzieckich łagrów, rezydentem indonezyjskiej ambasady i agentem wywiadu CIA. Uczestniczył praktycznie we wszystkich najważniejszych wydarzeniach, które ukształtowały współczesny świat, aż w końcu wylądował w domu opieki. Z tego niezbyt miłego miejsca znużony i poirytowany zwiał na początku i na końcu książki.
Obie części książki czyta się znakomicie. Autor kieruje się mottem z początku książki którego fragment brzmi „....Tacy co to ino prawdę godoją, toż to nie warto ich słuchać ...” i wplątuje bohatera w wiele zupełnie nieprawdopodobnych wydarzeń. Całość napisana jest z ogromną swobodą i humorem, a całkowite nieprawdopodobieństwo przygód Allana nie przeszkadza czytelnikowi. Czytamy o nich dla przyjemności ciągle ciekawi co jeszcze Jonas Jonasson nam wymyślił. Ciekawie także autor połączył ze sobą obie linie fabularne, koniec przygód w przeszłości to początek nowego fascynującego życia.
Zaskakująca jest także konsekwencja i zachowanie linii przyczynowo skutkowej. Książki pełne tak zakręconych pomysłów mają często z tym problem. Na przykład w pewnym momencie bohaterowi udaje się wyjść z koszmarnych opresji w Korei Północnej tylko dzięki temu, że kilka lat wcześniej uratował żonę obecnego tam właśnie chińskiego przywódcy Mao. Tego typu smaczków można znaleźć zdecydowanie więcej, ale nie chciałbym psuć frajdy. Osoby interesujące się historią XX wieku będą miały jeszcze więcej przyjemności niż ja odnajdując historyczne nawiązania.
Poza tym, że książka napisana jest sprawnie i opowiada ciekawą historię to pozwala także na załapanie pewnego dystansu do życia, Allan kieruje się bowiem w działaniu filozofią wpojoną mu przez matkę „Jest, jak jest, będzie jak będzie”. Pozwala mu to przetrwać nawet najgorszą zawieruchę, w którą się wplątał.
Zdecydowanie polecam, Szkoda tylko, że „Stulatek...” to na razie jedyna książka Jonasa Jonassona.