Gdy przeczytałam w opisie, że to jest thriller historyczny, miałam duże obawy, że to będzie wyłącznie książka sensacyjna. Na szczęście książka okazała się interesującym reportażem historycznym.
Główną osią reportażu jest historia Kodeksu z Aleppo, który uważany jest za jeden z najstarszych i najdoskonalszych tekstów Biblii hebrajskich i do którego odwoływano się w przypadku wątpliwości. Powstał około 920 roku i został skopiowany przez skrybę Shlomo ben Buya, jako tekst spółgłoskowy. Po 10 latach wybitny uczony Aaron ben Mosze ben Aszer przejrzał tekst, dodał samogłoski i akcenty oraz komentarzami. Świętość tekstu nie pozwalała na jakiekolwiek poprawki w tekście spółgłoskowym, dlatego opracował cały system różnych oznaczeń w tekście. Tak opracowany tekst był ukoronowaniem prac wielu komentatorów i stanowił punkt odniesienia dla późniejszych wydań. Poznajemy burzliwe losy tego rękopisu aż do 1478 roku, kiedy to umieszczono go w synagodze w Aleppo. Wspólnota przechowywała go w podziemnej kaplicy synagogi, w specjalnej drewnianej skrzyni. Traktowano ją jak świętą księgę, modlono się przez nią w trudnych sytuacjach i składano przed nią przysięgi. Później okazało się, że fragmenty jej traktowano, jako amulety ochronne. Niestety 1 grudnia 1947 roku, dwa dni po decyzji ONZ o utworzeniu państwa Izrael i podziale Palestyny wybuchły zamieszki w Aleppo, gdzie Arabii zaatakowali Żydów. Spalono synagogę, gdzie przechowywany był Kodeks i wszystko zdemolowano w poszukiwaniu cennych przedmiotów. Kodeks znalazł się wśród popiołów w ruinach synagogi. Ślad po Kodeksie zniknął i większość myślała, że spłoną wraz z innymi zwojami przechowanymi w synagodze. Dopiero dziesięć lat później okazało się, że Kodeks przetrwał pożogę i znajduje się w Syrii. Na polecenie głównego rabina Aleppo został w tajemnicy przemycony z Syrii, przez Turcję do Izraela. W Izraelu został on dostarczony tamtejszemu prezydentowi Icchakowi Ben-Zwi, a on go zamknął w Instytucie przez siebie utworzonym. Niestety okazało się, że w Instytucie jest tylko 294 karty z 487, które stanowiły całość. Właśnie tego dotyczy fascynujące śledztwo autora, kiedy zniknęła połowa Kodeksu. Czy opuściła w całości Aleppo, a może uległa zniszczeniu w czasie rozruchów? Spotyka się z jeszcze żyjącymi świadkami lub ich potomkami, aby odkryć historię najnowszą Księgi. Wyniki śledztwa są zaskakujące.
Nie mniej ciekawy jest opis sytuacji politycznej całego Półwyspu Arabskiego po II wojnie światowej. Nie wspomina jednak, że pierwszy zamach terrorystyczny po wojnie był w Jerozolimie 22 lipca 1946 roku, kiedy to podziemna organizacja żydowska wysadziła hotel King Dawid, w którym znajdowała się siedziba brytyjskich władz mandatowych, gdyż na tym terenie działał Brytyjski Mandat Palestyny. Już wtedy rozpoczęły się walki, żeby wypchnąć Palestyńczyków z tych ziem. Izrael też sprzeciwiał się niepodległości Syrii, która była pod panowaniem Francuzów. Kiedy ogłoszono powstanie państwa Izrael, rozpoczęła się tam regularna wojna z Palestyńczykami, a w krajach ościennych w ramach odwetu rozpoczął się pogrom Żydów. Niestety ten konflikt trwa do dziś.
Matti Friedman napisał pasjonujący reportaż, który czyta się jak książkę sensacyjną. Autor przeprowadził skrupulatne śledztwo, aby prześledzić losy manuskryptu. Byłam pod wrażeniem pracy autora w odkrywaniu kolejnych faktów i odkrywaniu kolejnych tajemnic. Odkrywa przy okazji międzynarodowe intrygi, batalie sądowe, kłamstwa i przemilczenia. Nie tylko odkrywamy historię Kodeksu, ale atmosferę jak panował na Półwyspie Arabskim po wojnie. Dla mnie ten drugi kontekst był interesujący, gdyż moi Dziadkowie po opuszczeniu Rosji zamieszkali w Palestynie. Dziadek służył w Armii Brytyjskiej i razem z rodziną opuścił Palestynę z ostatnimi wojskami w 1948 roku. Poznałam w opowieści Dziadków, jak wyglądało życie w Palestynie w latach, gdy tam mieszkali.