Zacznę od tego, że uwielbiam Igrzyska Śmierci. Kiedy zrobiło się głośno o filmowej adaptacji książki, w której główna bohaterka, tak jak ja, strzela z łuku, dosłownie rzuciłam wszystko i pobiegłam do najbliższej księgarni, aby zakupić książki i pójść do kina już po ich przeczytaniu. Do dzisiaj pamiętam, jak na ekranie pojawiła się pierwsza łucznicza scena, a koleżanka (również łuczniczka), wrzasnęła na pół sali kinowej, że Katniss, a właściwie grająca ją Jennifer Lawrence "robi to źle". Dobra, trochę się pośmialiśmy, więc czas najwyższy wrócić do meritum.
Kiedy na rynku wydawniczym pojawił się "Ballada ptaków i węży", nie wahałam się ani chwili, aby ją kupić, jednak z zabraniem się do czytania było trochę gorzej. Jej wydanie zbiegło się bowiem z moim kryzysem czytelniczym, dlatego książka przeleżała na mojej półce dość długo. Kiedy wróciłam do intensywnego czytania, miałam nawet po nią sięgnąć, ale wtedy okazało się, że zostanie zekranizowana, więc podjęłam decyzję o przeczytaniu jej dopiero przed premierą filmu, abym mogła na świeżo porównać książkę z jej ekranizacją.
W "Balladzie ptaków i węży" cofamy się o sześćdziesiąt cztery lata od wydarzeń przedstawionych w pierwszej części serii. Podczas dziesiątych Głodowych Igrzysk pierwszy raz w historii każdy z uczestników ma otrzymać swojego mentora. Mieszkający w Kapitolu osiemnastoletni Coriolanus Snow zamierza skorzystać z szansy, jaką dali mu organizatorzy Igrzysk i odmienić swój los. Chociaż chłopak pochodzi z potężnego niegdyś rodu, klan Snowów podupadł podczas rebelii, a ich powrót do elity zależy od tego, czy Coriolanus zdoła pokonać innych mentorów i poprowadzić swojego trybuta do zwycięstwa.
Problem w tym, że koło fortuny niekoniecznie mu sprzyja. W udziale przypadła mu bowiem dziewczyna z Dwunastego Dystryktu, który do tej pory nie radził sobie w Igrzyskach zbyt dobrze. Począwszy od dnia dożynek losy Corneliusa i Lucy Gray zostają splecione, a każda decyzja, którą podejmie Snow, będzie miała od tej pory swoje konsekwencje. Czy młody Snow zdoła pomóc skazanej na śmierć dziewczynie? Czy chłopak będzie w stanie poskromić swoje uczucia względem Lucy Gray? Czy mimo trudności pisane im będzie szczęśliwe zakończenie? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury.
Muszę przyznać, że Suzanne Collins trochę zaskoczyła mnie tym, że udało jej się stanąć na wysokości zadania. Zupełnie nie spodziewałam się tego, że uda jej się w tak perfekcyjny sposób ukazać czytelnikom, jak doszło do tego, że Snow, którego znamy z pierwszych trzech części, stał się takim, a nie innym człowiekiem. Bardzo podobało mi się to, że mogłam poznać jego inne, bardziej ludzkie oblicze i dowiedzieć się tego, że również nie miał w życiu lekko, chociaż pierwotna trylogia wskazywała na coś zupełnie innego.
"Balladę ptaków i węży" wyróżnia fakt, że tym razem poznajemy Igrzyska od zupełnie innej strony. Nie śledzimy już losów bohaterów z perspektywy uczestnika, który znajduje się na arenie, ale mentora, który obserwuje je ze studia. Myślę, że był to dość ciekawy zabieg, dzięki czemu książka jest świetnym uzupełnieniem całej serii i uważam, że każdy, kto uważa się za fana serii, powinien sięgnąć również po prequel.