„Pomiędzy” autorstwa Tary Hudson to jedna z pierwszych części nowej serii wydanej w tym roku. Mało u nas na rynku jest opowieści o duchach, tak więc zabrałam się za opowieść o Amelii z zapałem i ciekawością, oczekując oryginalności i porywczości od tej pozycji i już w trakcie wiedziałam, że książka rzeczywiście wciąga, jest interesująca. Ale czy na tyle, aby zwalić z nóg?
Amelia nie wie jak się nazywa, nie wie jak wygląda, nie wie praktycznie nic za wyjątkiem swojego imienia, zdaje sobie jedynie sprawę z tego, że nie żyje i teraz jako duch błąka się po świecie, ograniczonym do okolic High Road, nie wiadomo ile, bo czas też już nie ma dla niej znaczenia. Wszystko się zmienia w tym dniu, w tej chwili kiedy zaczyna czuć, ze tonie… jednak to nie ona się topi. To osiemnastoletni Joshua, który jadąc High Road wpadł do rzeki, miejsca, w którym Amelia zwyczajowo przebywa. Jakaś tajemnicza siła, a może to, że Joshua przez jakiś czas był… po drugiej stronie, sprawia, że Amelia jest w stanie go uratować, a ten zaraz po przebudzeniu już na brzegu widzi ją. Widzi dziewczynę w ozdobnej sukni, której nikt poza nim nie jest w stanie dostrzec. Owa dwójka zaczyna się nawzajem darzyć uczuciem, ale czy jest ono możliwe, gdy pochodzą oni… dosłownie z dwóch różnych światów? I co jeśli przeznaczeniem Joshuy jest odprawianie egzorcyzmów na takich jak Amelia? Co do tego wszystkiego ma Ruth, babka chłopaka? Czy miłość wprost zza światów ma prawo istnieć?
Z przodu okładki, na samej górze widnieje cytat, jaki powiedziała Becca Fitzpatrick odnośnie „Pomiędzy”, mianowicie: „Przejmująca i wzruszająca love story z paranormalnym twistem”. W sumie spokojnie można się zgodzić z tymi słowami, mimo, że zostały wypowiedziane w taki sposób, że trudno nam odgadnąć, jakie uczucia względem powieści pani Hudson ma Becca – czy bardzo pozytywne, czy postarała się w tej rekomendacji ukazać książkę w jak najlepszym świetle. Po przeczytaniu w sumie każdy powinien się zgodzić z tym wersem, bo mimo, że łez nie wywołuje, to jest na swój sposób wzruszająca i wciągająca, a walka dobra ze złem, jaka występuje w każdej powieści paranormal tutaj też się pojawia.
Bardzo podobał mi się obraz duchów w tej książce i ogromnie boleję nad tym, że możemy ich tu poznać tak mało, bo tylko Amelię i Eliego (a kto to Eli to powiedzieć nie powiem!). Dziwne to także było z tego powodu, bo mimo, że Amelia tułała się i tułała, to nigdy żadnego swojego „pobratymca” nie spotkała. W tej powieści nie mamy do czynienia z duchami przenikającymi przez ściany, latającymi w powietrzu niczym całkowicie niematerialne zjawiska. Mimo, że nie są one dla normalnych ludzi wyczuwalne, to instynktownie je omijają, a, żeby się gdzieś dostać, muszą chodzić, biegać… nie męczą się co prawda, ale latać nie mogą (wnioskuję z tego, że Amelia mogła chyba stać na wodzie…? Albo pływała?). A, żeby przejść przez drzwi, musi im ktoś je otworzyć.
Narracja w tym wypadku jest pierwszoosobowa, i mimo, że praktycznie nie daje nam się ona we znaki to czasami irytujące są strasznie sprzeczne emocje i uczucia Amelii, w sumie to chce to, ale też nie chce i tak w kółko… Podobało mi się tutaj za to, że związek jej i Joshuy był naprawdę… romantyczny i nie z tej ziemi! Nie jest to realcja jakich mamy ostatnio w paranormalach MASĘ, czyli „rozstania i powroty”, tylko non stop są przy sobie w pewnym sensie się wspierając kiedy druga osoba tego potrzebuje. Zdecydowanie jeden z piękniejszych wątków romantycznych ostatnio i jeden z większych plusów.
Teraz możemy przejść do bohaterów. Amelia to dziewczyna spokojna, kochająca, ale też pełna wątpliwości co do tego komu ufać, jednak potrafi walczyć o swoje i się poświęcać. Joshua, wywodzący się z rodziny Medium także nie stanowił literackiego „łał”, bo był naprawdę w porządku chłopakiem jednak nie towarzyszyła mi przy czytaniu taka tęsknota, że chciałabym tego faceta mieć teraz tu, obok siebie, choć nie pogardziłabym ;) Poza tą dwójką i Elim, o którym naprawdę nie chcę za dużo mówić, tak naprawdę nie poznajemy innych postaci na tyle, żeby je polubić lub nie. Każdy się pojawia tylko na chwilę. Brakowało mi w tej książce kogoś, kto by mnie rozśmieszał i przy każdym jego odezwaniu się chciałabym się uśmiechać. Takiego trochę wariata, przyjaciela, który, mam nadzieję, że pojawi się w następnej części, najlepiej jako duch albo kolejne Medium :D
Zatem teraz możemy przejść do okładki, chociaż w sumie ta wypowiedź jest totalnie zbędna, bo myślę, że każdy wie jakie będzie moje zdanie. Okładka jest nieziemska. Gdyby miała wypukły napis, to pewnie non stop bym ją dotykała, a tak to tylko się przyglądałam (co bardzo rozpraszało mnie podczas czytania oraz teraz, przy pisaniu tej recenzji także, bo Pomiędzy mam przed sobą!). Piękna postać, jakby przezroczysta czarnowłosej dziewczyny w ozdobnej sukni na moście, jakby gotowej do skoku… jestem niesamowicie zadowolona z tego, że okładka została jaka została.
Podsumowując, „Pomiędzy”, mimo wysokiej ceny, warto mieć w swoich zbiorach chociażby dla fantastycznej okładki i oryginalności, jednak myślę, że ta książka nie za bardzo przypadnie do gustu osobom, które szczególnie cenią sobie wartką akcję. Chciałabym powiedzieć jeszcze jedno. Troszeczkę… to, że jestem zła to złe określenie, bo nie jestem, ale nie za bardzo rozumiem, dlaczego wydawnictwo podjęło teraz próbę wydania „Pomiędzy” (to samo tyczy się książki „Nevermore”, której premierę będziemy mieli 9 listopada), bo niestety, ale na kolejne części będziemy czekali szmat czasu! A przecież nikt tego nie lubi. Następna część zaplanowana jest w oryginale w lipcu 2012 a trzecia aż w 2013! Nie ukrywam, ze w ogóle mi się ten pomysł nie podoba, ale co zrobić. W każdym bądź razie polecam książkę osobom lubiącym paranormale, duchy oraz bardzo romantyczny główny wątek i daję książce ocenę 8,5/10.
Oryginalny tytuł: Hereafter
Nr. Tomu w serii: I
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 21.09.2011r.
Ilość stron: 344
Cena det.: 39.90