Najczęściej czytam fantastykę. W bardzo różnej postaci, od młodzieżówek przez paranormale, do hard SF. Staram się jednak czasem wybrać do innych rejonów słowa pisanego. Tym razem moja podróż to wyprawa ze Sławomirem Koperem w świat, którego już nie ma.
Kiedy słyszymy słowo Ukraina jest ono dla nas tylko nazwą sąsiada, z którym mamy czasem lepsze, czasem gorsze relacje. Sytuacja zmienia się jednak diametralnie kiedy zdecydujemy się zamiast słowa Ukraina na nazwanie fragmentu terenów tego Państwa użyć określenia Kresy.
U większości Polaków słowo to powoduje zapalenie się w głowie jakiejś lampki zainteresowania czy nostalgii. Świeci się ona na pewno bardzo intensywnie u sporej ilości wrocławian, z których wielu swoich przodków wywodzi ze Lwowa.
I właśnie od Lwowa w swojej książce "Ukraina przewodnik historyczny" zaczyna snuć swoją opowieść Sławomir Koper. Autor ten to historyk specjalizujący się w okresie międzywojennym dziejów Polski i historii polskiej obyczajowości XIX stulecia. Jest twórcą m. in. takich tytułów jak "Życie prywatne elit drugiej Rzeczypospolitej", "Życie prywatne elit artystycznych drugiej rzeczypospolitej", oraz planowanych wkrótce do wydania tytułów "Afery i skandale drugiej Rzeczypospolitej" i "Wpływowe kobiety drugiej Rzeczypospolitej".
Wracając do książki na początku trzeba zaznaczyć, że nie jest ona klasycznym przewodnikiem. Autor opisuje kolejne miejsca , ale przede wszystkim przybliża ona przeszłość tego rejonu i skupia się zdecydowanie na polskiej historii tych ziem.
Trasa naszej sentymentalnej podróży zaczyna się we Lwowie. Autor nazywa go najbardziej polskim z miast. Swoją przygodę z historią zakończyłem na etapie szkoły średniej, podejrzewam jednak, że wiele osób które miały z tą dziedziną wiedzy więcej do czynienia zostanie zaskoczonych szczegółami o których pisze autor. Naprawdę zaskakujące jest to, jak mogło się to stać, że miasto które tak przesiąknęło polskością mogło wejść w skład innego kraju. A cmentarzowi
Łyczakowskiemu można poświęcić chyba nie tylko osobny rozdział ale nawet osobną książkę.
Wielu czytelników zostanie także zaskoczonych, kiedy zorientuje się jak wiele znanych osób z naszej historii ma lwowskie korzenie. Szkoda tego miasta, naprawdę szkoda.
Po wizycie we Lwowie Koper zabiera nas w drogę do okolicznych miast i miasteczek. Ogromna ilość z nich ma za sobą znaczący udział w naszej historii. 6 wieków wspólnej przeszłości znacząco splotło z Polską losy tych ziem. Odwiedzamy między innymi Bełz, lubiany przez Sobieskiego Jaworów i Żółkiew, Brody i związane z rodziną Fredrów Rudki. Kolejne zderzenie z historią zapewnia nam droga śladami bohaterów "Ogniem i mieczem" oraz spotkanie z okolicą związaną z osobą Bruno Schulza.
Po tym etapie zwracamy się w kierunku Wołynia, aby najpierw poznać jego historię, a potem przeczytać o tragedii polskiej ludności, która miała tam miejsce. Zawsze zaskakuje mnie to, jak różnie można interpretować historię. Ci sami ludzie, którzy dla nas są zbrodniarzami dla Ukraińców dzięki walkom na Wołyniu stali się bohaterami. Sporo racji jest w powiedzeniu, że historię często piszą zwycięzcy.
Kolejna część podróży przyniosła największe dla mnie zaskoczenie w tej książce. Okazuje się, że jeden z najpiękniejszych kompleksów parkowych europy nazywany Zofiówka powstał za czasów Rzeczypospolitej w mało znanej miejscowości Humań. Był on darem Szczęsnego Potockiego dla żony. Drugie zaskoczenie wiąże się z osobą Pana Wołodyjowskiego. Byłem przekonany, aż wstyd się przyznać, że jest to postać całkowicie fikcyjna. Autor odsłania nam prawdziwą historię tej postaci, fakty nie do końca się zgadzają, ale jednak taki człowiek istniał i zginął w Kamieńcu.
Zbliżając się ku końcowi podróży autor kieruje się ku południu Ukrainy, odwiedza Odessę, Kijów i Krym. Nawet tam odnajduje sporo z historycznych śladów polskości.
W przypadku tego typu literatury raczej ni można spodziewać się, że książkę będzie się czytało jednym tchem. Sławomir Koper zajął się jednak na tyle interesującą częścią naszej historii, że naprawdę warto poświecić na nią czas. Język jest łatwy w odbiorze, autor posługuje się nim naprawdę nieźle.
Poza tym, że solidnie odrobił on zadanie z przygotowania merytorycznego wszystko wskazuje na to, że zdecydowanie sporą część miejsc o których pisze udało mu się odwiedzić osobiście. Z prawdziwym zaangażowaniem przybliża czytelnikowi miejsca, których już nie ma, koło historii brutalnie się po nich przejechało.
W trakcie lektury dość często niestety może nam się zrobić przykro. Opisując te wspaniałe miejsca Koper bez kolorowania pisze jak wyglądają współcześnie. Państwo sowieckie pozostawiło po sobie spuściznę w postaci magazynów czy szpitala psychiatrycznego w historycznych pomieszczeniach. Wiele z nich uległo zniszczeniu i zapomnieniu.
Od strony edytorskiej szkoda trochę, że wszystkie fotografie są czarno białe, podróż byłaby jeszcze ciekawsza.
W książce znajdziemy świat barwnych Kresów Rzeczypospolitej, który niestety odszedł w przeszłość. Zdecydowanie polecam miłośnikom historii, wszyscy inni też mogą znaleźć tutaj sporo przyjemności z czytania.