Chyba każdy z nas lubi otrzymywać przesyłki niespodzianki. Ja czuję zawsze wtedy wielkie podniecenie i zdenerwowanie. Kilka razy zdarzyło mi się otrzymać naprawdę zaskakującą przesyłkę i do dziś pamiętam moją radość, gdy zaglądałam do pudełka. Bohaterka Kamiennej Wioski również otrzymała nieoczekiwany dar, lecz był to podarunek dość specyficzny. Kto bowiem wysyła suszonego węgorza, ot tak, wydawałoby się bez powodu? Większość z nas, wzdrygałby się na jego widok i pewnie w drodze do domu wyrzuciła go do śmieci. Dla Koral był to jednak impuls, który poruszył lawinę wspomnień. Wspomnień, które dziewczyna przez lata chciała wyrzucić z głowy. Choć jej obecne życie, w ogromnym Pekinie u boku nierozgarniętego Reda nie było sielanką, jednak za nic na świecie nie wróciłaby do Kamiennej Wioski.
Rodzinne strony Koral były bardzo wymagające. Ludność żyła przede wszystkim dzięki morzu, które dostarczało jedzenia, pracy, a także szacunku. Mężczyzna który nie parał się pracą na łodzi, był dziwakiem, kimś kogo należało traktować z wyższością. Żona nie rybaka była odsuwana od innych kobiet, traciła w ich oczach to na czym tamtejszym ludziom zależało najbardziej- szacunek. Dziadkowie, którzy wychowywali bohaterkę byli właśnie takimi ludźmi. On zajmował się drobnym handlem, ona jako przybysz nigdy nie znalazła uznania wśród tubylców. Własny mąż poniewierał nią, bił, lecz gdy obydwojga dopadła starość, stali się wobec siebie całkiem obojętni. Żyli pod jednym dachem, lecz całkiem osobno. W takiej atmosferze musiała wychować się Koral nazywana Małym Psem. Nie chodziła jeszcze do szkoły, więc całe dnie kręciła się po wiosce sama bądź w towarzystwie przyjaciółki.
Bohaterka rozmyślając nad tamtym okresem, musiała zmierzyć się z bolesnymi wspomnieniami. Z obrzydzeniem wspomina niemowę, który niewyobrażalnie ją skrzywdził, śmierć dziadka oraz późniejsze życie wraz z babcią. Wracają refleksje na temat szkolnych lat, gdzie poczuła się nareszcie dobrze i gdzie poznała kogoś dzięki, któremu opuściła znienawidzoną wioskę.
Zdaję sobie sprawę, że moja recenzja jest bardzo skąpa w opisie, jednak książka ma zaledwie 240 stron, a ja nie chcę zdradzić całej fabuły, która bardzo na mnie oddziaływała. Ta niepozorna pozycja nasiąknięta jest bólem Koral, która musiała pokonać niejedną przeszkodę, w życiu by dosłownie na kilku końcowych kartkach zaznać szczęścia oraz spokoju. Choć tempo książki jest bardzo leniwe, nie nudziłam się ani przez chwilę. Autorka skupiła się przede wszystkim na ludzkim aspekcie i choć opisuje przyrodę Kamiennej Wioski, to ludzie są dla niej najważniejsi. Postacie są bardzo interesująco naszkicowane, nie ma tu psychologicznego rozkładania ich postępowania na czynniki pierwsze, nie znamy ich przeszłości, rozmyśleń. Moim zdaniem takie rozwiązanie akurat w tej powieści było strzałem w dziesiątkę.
Choć książkę czyta się naprawdę szybko, życie Koral na długo pozostanie w mojej pamięci. Guo udowodniła, że nie trzeba pisać nie wiadomo jak opasłych powieści, by przedstawić atrakcyjnie ludzkie historie. Wiele tu niedomówień, które zmuszają nas do rozmyśleń. Gdy wydaje nam się, że poznamy choć część z tajemnic, pisarka płata nam figla i pokazuje chyba słusznie, że nie zawsze możemy poznać wszystkie aspekty życia.
Dodatkowo muszę wspomnieć o przepięknej moim zdaniem okładce. Wielkie brawa dla pani Agnieszki Spyrki.