Tatuażysta z Auschwitz recenzja

 Lale Sokołow w wieku dwudziestu sześciu lat trafił do Auschwitz. Jego zadanie polegało na oznaczaniu więźniów przybywających do obozu poprzez tatuowanie ich numeru. Pewnego dnia w kolejce stanęła bardzo przerażona młoda dziewczyna - Gita. Mężczyzna zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia, postanawia, że zrobi wszystko co w jego mocy by ją ocalić. Wykorzystuje dla niej swoją lepszą posadę i przychylność oprawców aby zapewnić jej leki oraz jedzenie.
 ,,Tatuażysta z Auschwitz" to piękna historia dwojga kochających się ludzi w tak potwornym i naznaczonym ogromnym cierpieniem miejscu, jakim jest obóz koncentracyjny w Oświęcimiu. 
 Lale zdecydował się opowiedzieć swoją historię nowozelandzkiej pisarce Heather Morris dopiero po śmierci Gity.
Wydaje mi się, że właśnie to sprawiło, że książka jest uboga w opisy. Skupia się na głównych bohaterach, a zbyt mało w niej informacji o innych osobach znajdujących się w obozie. Spodziewałam się trochę szerszej perspektywy i to mnie rozczarowało. Natomiast jeśli weźmiemy pod uwagę, że jest ona na podstawie zasłyszanej historii, zmienia to postać rzeczy.