Bardzo dobrze napisana historia pierwszej Solidarności (do 1989 r.). Autor, znany i kompetentny historyk, podkreśla podstawowe zasady działania związku: nieuciekania się do przemocy i dążenie do ewolucyjnej zmiany systemu komunistycznego. Ważna to książka w czasach gdy ruch Solidarności i jego czołowych uczestników się minimalizuje, opluwa, obrzuca oszczerstwami. A właśnie tym zrywem w latach 1980-81 powinniśmy się szczycić, i za to nas podziwiał i podziwia świat. No cóż, mamy teraz taką, a nie inną politykę historyczną... Na szczęście kto żył w tych niezwykłych czasach, nie da sobie wcisnąć kitu.
Zwraca uwagę Skórzyński na trzy czynniki, które zadecydowały o sukcesie strajków sierpniowych z 1980 r. Pierwszym była lekcja krwawej klęski z grudnia 1970 r. gdy robotnicy wyszli na ulicę, zamiast się organizować w zakładach i prowadzić strajki okupacyjne. Drugim, powstanie KORu w 1976 r. z jego programową transparentnością i unikaniem przemocy. Trzecim, wybór Karola Wojtyły na tron papieski i jego wizyta w kraju w czerwcu 1979 r., która pokazała społeczeństwu jego siłę i zdolność do samoorganizacji.
Potem, pisząc o latach 1980-81, podkreśla Skórzyński ważną cechę związku, jego realizm i samoograniczenie: „Solidarność nie była zwyczajną rewolucją, nie kierowała się logiką walki, nie dążyła do zniszczenia przeciwnika. Od sierpniowego początku stosowała metodę pokojowego protestu, wolała negocjować niż atakować, zakładać komitety niż je palić.” Pisze też, że mimo iż ruch był najsilniejszy w wielkich miastach to „Rewolucja Solidarności dotarła też jednak na polską prowincję, zmieniając nie do poznania polityczny i społeczny krajobraz setek małych miast i miasteczek.” Zaś proces wyłaniania władz związku, który trwały od początku 1981 r., stał się w istocie pierwszymi od półwiecza prawdziwie demokratycznymi i powszechnymi wyborami: „Efekt był dla systemu komunistycznego niszczący, gdyż pozbawiał legitymizacji fasadowe instytucje życia publicznego PRL, dawał ludziom smak obywatelskiej satysfakcji, demonstrował, jak powinno wyglądać prawdziwe ludowładztwo.” Pisze też o zjeździe Solidarności w gdańskiej hali Olivii, który „miał wiele wspólnego z sejmami dawnej Rzeczpospolitej, wyrażającymi ducha republikańskiej wolności.”. Niezapomniany czas...
Potem, w czarnych latach stanu wojennego, Solidarność, z niewielkimi wyjątkami, konsekwentnie stosowała taktykę wyrzeczenia się przemocy: „Mimo bezwzględnych represji stanu wojennego, które przyniosły wiele ofiar śmiertelnych, wyjęty spod prawa związek pozostał wierny zasadom non-violence i metodom nieposłuszeństwa obywatelskiego.” Bardzo ciekawie się czyta przytaczane przez autora raporty i programy działania związku z lat 80., materiały te brzmią bardzo świeżo, zresztą po upadku komunizmu zdecydowana ich większość została zrealizowana. A potem szczegółowo autor omawia proces przejmowania władzy przez siły Solidarności.
To bardzo dobrze i kompetentnie napisana rzecz, jedyna rzecz, której w niej mi brakowało to uwypuklenie roli towarzyszy radzieckich, którzy w końcu lat 80. popychali polskich komunistów do porozumienia z Solidarnością, nie wiadomo czy bez ich nacisków doszłoby do kompromisu.
Ważna to książka w czasach gdy gdy pierwszą Solidarność i jej bohaterów dyskredytuje się, marginalizuje i znieważa.