Nie wiem, czy pamiętacie, ale uwielbiam historie o zadziornych babciach. Takie bohaterki nie muszą być głównymi bohaterkami, mogą być drugoplanowe, lecz to one zawsze skradają moje serce. A wy lubicie, gdy w książce występuje taka buńczuczna i zadziorna babcia? Właśnie taką babcię spotkałam w cyklu Kwiat Paproci Katarzyny Bereniki Miszczuk. Jarogniewa to prawdziwa babka ze stali i swoim podejściem do życia kupiła mnie od samego początku. Uwielbiam ją i w chwili, gdy usłyszałam, że autorka planuje wydać piąty tom z tego cyklu i główną bohaterką będzie właśnie Baba Jaga to była w siódmym niebie. Przyznaję, że już od jakiegoś czasu jestem po lekturze tego tomu, jednak to wydanie “Jagi” w nowej oprawie i pod skrzydłami nowego wydawnictwa, popchnęło mnie do sięgnięcia po tę historię po raz kolejny. Nie żałuję, że przeczytałam ja ponownie, ponieważ o Jarogniewie mogłabym czytać i kilkanaście razy i cały czas mi mało jej przygód.
Młoda Jarogniewa przybywa do Bielin, by podjąć posadę szeptuchy. Wcześniej to jej babka była bielińską szeptuchą, lecz staruszka zmarła i Jaga z wielką przyjemnością przyjeżdża do starej chatki pod lasem i rozpoczyna swoją pracę. A bynajmniej takie miały być plany, wszystko się sypie, gdy młoda szeptucha odkrywa, że domek babci został splądrowany, a mieszkańcy Bielin nie są przychylni nowej mieszkance. Do tego wokół Jarogniewy zaczyna się kręcić bardzo przystojny kapłan, jednak to nie koniec plejady przystojnych mężczyzn. Na horyzoncie pokazuje się również bosko przystojny .... Bóg?🤔 Oraz piekielnie przystojny ... Hmm to już tajemnica.
Za to mieszkańcy Bielin, nieufni specyfików "niedouczonej" szeptuchy, wola jeździć do znanej i lubianej szeptuchy z wioski obok. Jednak nie wiedzą, że Jarogniewa w pocie czoła walczy z bardzo niebezpiecznymi upirami i ratuje niczego niespodziewających się mieszkańców.
Zdarza wam się kupić książkę w nowym wydaniu, mimo że na półce macie ten sam tytuł w starej oprawie?
Oczywiście i mi się to zdarza, najczęściej w sytuacji, gdy miałam kupioną książkę w wersji kieszonkowej, a teraz kusi mnie nowe wydanie. Tak właśnie było z “Jagą” Katarzyny Bereniki Miszczuk, cały cykl Kwiatu paproci zbierałam w wersji kieszonkowej, jednak teraz mając trzy tomy, które wyszły spod skrzydeł wydawnictwa Mięta, w wydaniu standardowym z pięknymi nowymi okładkami, coś czuję, że niedługo i Szeptucha szybko zmieni swoją szatę graficzną na mojej półce.
To, co przeszła młoda Jarogniewa to prawdziwa plejada różnorodnych bogów i upiorów z wierzeń słowiańskich, a myślałam, że to Gośka ma prawdziwego pecha i od samego początku to do niej się uczepili wszyscy. Jednak po “Jadze” widać, że to Bieliny są tym magicznym miejscem i historia, która spotkała Gosię, ma swoje korzenie znacznie wcześniej. Być może wszystko zaczęło się przez Jarogniewę, a może nawet te korzenie są zapuszczone jeszcze dalej?
Kocham pióro autorki, operuje nim w tak genialny sposób, że ciężko się od jej książek oderwać. A na pewno nie da się oderwać, jak przy mocnej naleweczce Jarogniewa opowiada o swoich podbojach miłosnych, cóż za gorące tematy tak były poruszane. Uff..
Widać, że autorka w bardzo swobodny sposób operuje różnymi wierzeniami słowiańskimi, które interpretuje na swój własny sposób, dając nam świeże spojrzenie na nie.
To dopiero pierwsza książka z przygodami młodej Jarogniewy, która wiele nam opowiedziała, obecnie możecie się już zaznajomić z jeszcze dwoma tomami, gdzie to Jaga wiedzie prym, w swoich opowieściach. Fanom Gośki może trochę jej brakować, bo jest ledwie wspominana na początku i na końcu książki, jednak kilka informacji autorka przemyciła nam, ukazując skrawek jej życia.
Dziękuję bardzo wydawnictwu Mięta za przepiękną okładkę i możliwość skompletowania całej serii w pasujących i przepięknych okładkach.