Sięgając po "Więźnia" Jesusa Sancheza Adalida nie spodziewałam się, że będę miała do czynienia z czymś więcej niż wpisującą się w klasykę gatunku typową powieścią historyczną. Co prawda o tyle bardziej interesującą od innych, że dotyczy historii Hiszpanii, która nie jest tak powszechnie znana w Polsce. Czyli w skrócie - kolejna książka spod znaku płaszcza i szpady. I tak jest rzeczywiście, ale to tylko solidne fundamenty tej wspaniale rozbudowanej opowieści.
Przede wszystkim ze względu na autora, prawdziwego erudytę, który od dziesięciu już lat wydaje powieści historyczne bijące rekordy popularności. Czemu zawdzięcza takie powodzenie?
Jesus Sanchez Adalid posiada wszechstronną wiedzę historyczną, filozoficzną i teologiczną. Równie interesująco pisze o bitwach, jak i o literaturze, kulturze czy życiu dworskim. Zna dobrze miejsca, w których rozgrywa się akcja „Więźnia”. Oparł ją w większości na prawdziwych wydarzeniach i ludziach. Wymyślił postać głównego bohatera Luisa Monroy de Villalobos, ale już jego nazwisko rodowe, większość osób, które spotyka, wszystkie miejsca, które odwiedza są autentyczne. Autor wręcz z obsesyjną dokładnością dba o każdy szczegół dotyczący realiów epoki.
Ze swojej powieści uczynił prawdziwą skarbnicę wiedzy na temat szesnastowiecznej Hiszpanii, tkwiącej jeszcze mentalnie w ideałach średniowiecznych i z trudem akceptującej nieuniknione zmiany związane z myślą renesansową. Otrzymujemy wiedzę nie tylko o faktach związanych bezpośrednio z historią, ale również o tym, jak się ubierano, co jedzono, co śpiewano, co czytano, jak się modlono.
Tytuł sugeruje, że będzie to opowieść o niewoli, w którą popadł Luis. Ale jest to przede wszystkim opowieść o całej drodze, która go do tej niewoli zawiodła. Sam autor podkreśla, że nie chodziło mu jedynie o niewolę fizyczną, ale również o tę psychiczną „na poziomie, na którym należy się do kultury tak silnej i określonej, że jednostka zaczyna się gubić w rzeczywistości, która ją otacza i która nad nią panuje”.
Główny bohater został wychowany, według wszystkich obowiązujących zasad, na młodego człowieka godnego swego rodowego nazwiska, miał ponieść w świat sławę przeszłych pokoleń – dziadka, który oszalał po przejściach w niewoli, ojca, który zginął w walce, pozostawiając młodą żonę z trójką dzieci. Zgodnie z wolą tego ostatniego, zapisaną w testamencie, zostaje oddany pod opiekę krewnych, gdzie szykuje się do swojej życiowej roli rycerza w służbie króla. Jest na nią skazany z racji pochodzenia i wrodzonych predyspozycji. Ani on, ani nawet jego matka, mimo całego cierpienia, jakie niesie przez życie, nie wyobrażają sobie, że może być inaczej. I to jest właśnie ta niewola, która poprowadzi go w realne kajdany. Młody Luis zaczyna od dworskiej służby w roli pazia, aby w przyszłości stać się mężczyzną i walczyć.
Obok mamy świat cierpiących kobiet, pozostawionych samym sobie, bo wojna, bo Bóg, honor ojczyzna i król, są zawsze na pierwszym miejscu. A one czekają, zarządzają majątkami, wychowują kolejne pokolenie rycerzy skazanych na śmierć lub cierpienie. Powroty wytęsknionych mężczyzn są czasem szczęściem, a czasem wielkim ciężarem, gdy ci wracają chorzy i szaleni.
Adalid przedstawia wszystkie aspekty ówczesnego świata, nie idealizuje, ale też nie osądza. Jednak czujemy wyraźnie, że nie jest to powieść w stylu Dumasa czy Sienkiewicza. O wiele więcej tu rzetelności historycznej i o wiele mniej optymizmu. Pokazuje życie takim, jakim było z jego urokami i bardzo ciemnymi stronami. Dla mnie wielkim atutem jest aspekt psychologiczny, analiza prawdziwych uczuć ludzkich i ich konfrontacja z wykreowanymi ideałami życia rycerskiego.
Narracja prowadzona w pierwszej osobie dodaje tej opowieści autentyzmu. Miałam wrażenie współodczuwania z głównym bohaterem, kiedy robiło mu się słabo na widok patroszonej zwierzyny i czułam wręcz, tak jak on wstręt, gdy zmuszono go do pocałowania wyjętej z grobu relikwii - zimnej czaszki zakonnika. Opowieść Luisa zmusza czytelnika do spojrzenia na ówczesny świat jego oczyma.
Autor dołączył bardzo obszerną notę historyczną z bardzo ciekawymi szczegółami, uzupełniającymi naszą wiedzę na temat postaci występujących w opowieści Luisa, dat i miejsc, ale również dotyczącymi typowych przedmiotów ż życia codziennego. Zamieścił też krótką, ale wstrząsającą opowieść o tym, co stało się z ciałami rycerzy poległych na Dżerbie.
Dominującym uczuciem podczas czytania jest smutek. Nie można się od niego uwolnić. Nawet radosne chwile są nim ocienione. Nie zapominamy ani na chwilę, że książka nosi tytuł „Więzień”.
Powieść ta wzbogaciła moją wiedzę i sprawiła, że znane dotąd daty i fakty nabrały życia. Za to właśnie lubię tego typu literaturę, za ożywianie historii przez nadawanie jej ludzkich twarzy i ludzkich uczuć. Dzięki pięknemu językowi, zachowanemu wspaniale w przekładzie Magdaleny Adamczyk, przyjemność czytania jest jeszcze większa i zachowuje urok oryginału.