Miłość jest uczuciem wyjątkowo skomplikowanym i trudnym do uchwycenia w słowach. Niesie ze sobą wiele pięknych, szczęśliwych chwil. Za jej sprawą można wiele zrozumieć w życiu i zmienić samego siebie. Jednak niestety potrafi ona nieść również cierpienie, rozpacz, żałobę i konieczność podejmowania wyjątkowo trudnych emocji. Mimo świadomości tego dużo osób jest gotowych i tak oddać się całym sobą miłości. W końcu te szczęśliwe chwile będą warte przeżycia. Na tyle by przysłonić te złe, by dać radę poradzić sobie z nimi. Jestem zwolennikiem takiego podejścia i wierzę, że wobec miłości naprawdę warto czasami coś poświęcić. A Wy? Jaka jest Wasza opinia?
Frencesca Bridgerton jest w szczęśliwym małżeństwie od dwóch lat. Od razu gdy tylko poznała swojego męża, miała poczucie, że przy tym człowieku czuje się swobodnie, dobrze i że po prostu jest on jej przeznaczony. Tak też w rzeczywistości było. Wchodząc w małżeństwo zyskała też wielu przyjaciół, w tym kuzyna swojego męża – Michaela. Polubiła go za jego poczucie humoru, swobodę bycia i naturalność. Uwielbiała też słuchać o jego grzeszkach, bo tak się składa, że Michael był niesłychanym uwodzicielem i beztroską duszą. Lecz Michael miał też swoją wielką tajemnicę i jego celem życiowym było, by nikt nigdy się o niej nie dowiedział. Jaka to była tajemnica? Czy udało się ją zachować?
Do przeczytania tej książki skłonił mnie serial "Bridgertonowie". Mam za sobą oba sezony i bardzo mieszane odczucia do nich. To typ serialu, który z pasją krytykuję, ale również z pasją oglądam i nie mogę go przegapić wraz z pojawieniem się kolejnego sezonu. Doskonale wiem, co mi się w nim nie podoba, ale też doskonale rozumiem, czemu tak bardzo lubię go oglądać. Słyszałam, że książki są tradycyjną opinią lepsze od serialu. Dotychczas miałam już małą styczność z jednym tomem, jednak nie na tyle by mieć własną opinię. Tymczasem po przeczytaniu "Grzesznika Nawróconego" mam poczucie, że tym razem to powieść jest gorszym wyborem. Choć też nie do końca można uchwycić to w takie ramy, ponieważ bezpośrednio ta część cyklu o rodzeństwie nie ma jeszcze swojej ekranizacji.
Przede wszystkim całość opiera się na wyjątkowo schematycznym sposobie myślenia, co początkowo wręcz mnie bawiło, ponieważ naprawdę wiele wydarzeń byłam w stanie przewidzieć na podstawie moich czytelniczych i filmowych doświadczeń. Lecz z czasem zaczęło mnie to niesamowicie irytować, gdyż ostatecznie chciałam, żeby coś – cokolwiek – mnie zaskoczyło. Tak niestety nie było.
Sama powieść "Grzesznik Nawrócony" ma jak dla mnie ładne przesłanie. Pokazuje, że każdemu z nas należy się szczęście i to szczęście, które będzie naszym marzeniem, naszą decyzją, a nie narzuconą z góry koncepcją szczęścia. Powieść podkreśla również, że ludzie, którzy naprawdę nas kochają całym sercem, będą nam życzyć właśnie takiego szczęścia i będą w stanie je zaakceptować. A co może być przeszkodą w osiągnięciu tego celu? Nasze ograniczenia narzucone przez samych siebie. Wszystko dzieje się w naszej głowie i czasami możemy nie zauważyć, że jakkolwiek, idąc słowami z "Harry'ego Pottera", w żaden sposób nie oznacza to, że nie jest prawdziwe, to jednak niekoniecznie nakłada się z rzeczywistością. I sama świadomość tego, że dopatrujemy się czegoś, czego nie ma, może otworzyć nam wiele możliwości.
Jednak wracając do aspektów bardziej warsztatowych, to pod względem stylistycznym powieść czyta się fantastycznie. Myślę, że autorka jest geniuszem stylistycznym. Wiem, że sporo czytelników nie zgadza się z tą opinią, ale tak naprawdę dla mnie jest rodzajem majstersztyku stworzyć taką powieść, którą czyta się wyjątkowo szybko, odbiór jest bardzo łatwy i przyjemny, a przy tym jest wiele intensywnych emocji. Ta książka po prostu daje odpoczynek i radość z czytania. Takie oderwanie się od rzeczywistości. Tym bardziej że jak odejdziemy trochę od samej fabuły i dokładniej się przyjrzymy właśnie stylistyce, to widać dopracowanie i dbanie o szczegóły, co bez wątpienia jest godne szacunku.
Fabuła jest tak, jak wcześniej pisałam, bardzo schematyczna i stereotypowa. Co prawda ciężko odejść tutaj od stereotypów, gdy cofamy się o 200 lat do tyłu. Niemniej myślę, że odpowiednia doza oryginalności byłaby w stanie wiele zmienić. Same zabiegi fabularne opierają się na sposobach, które delikatnie to ujmując, nie cenię i nie umiem obdarzyć choćby krztą szacunku. Momentami czułam się zniesmaczona taką banalnością i sztampowością. Tym bardziej że pod względem akcji dzieje się wyjątkowo mało i po prawie pięciuset stronach jestem w stanie w kilku zdaniach opisać całość. Gdzie znikły te wszystkie strony? Przyznam, że to mnie dość mocno zdziwiło, gdyż przeniosłam swoje serialowe doświadczenia na książkę i zostały one stłamszone.
Co do bohaterów jestem niesamowicie rozczarowana. "Grzesznik Nawrócony" ma wiele intensywnych emocji, jest to swoisty rollercoaster, ale dla mnie one są po prostu płytkie. Pełnią swoją funkcję, ale na niskim poziomie. Przedstawiona miłość nie jest dla mnie miłością, tylko wyłącznie namiętnością. I ja doskonale wiem, że te dwa pojęcia w tym kontekście mocno się ze sobą łączą, ale odczuwałam tutaj właśnie wyłącznie namiętność, a to za mało, by kupić moje serce. Choć uważam, że sceny erotyczne były napisane bardzo dobrze. Wracając do bohaterów, to nie wykazują posiadania osobowości. Wszystko, co o nich wiemy, to tak naprawdę słowa autorki, której musimy uwierzyć. Nie dostajemy żadnego potwierdzenia, że tak właśnie jest, żadne działania czy głębsze emocje nie dają nam szans na lepsze zapoznanie się z głównych bohaterami. Natomiast bohaterowie drugoplanowi czy epizodyczni to tylko tło, ponieważ w sytuacjach społecznych przecież ktoś więcej musi być. Sama Francesca okazała się typowym głupiutką kobietką, co mnie zasmuciło i rozczarowało, ponieważ początek zapowiadał silny, kobiecy charakter. Michael był kobieciarzem, a przynajmniej tak uważa autorka, więc trzeba jej uwierzyć na słowo.
Wiem, że momentami jest to dość bezwzględna krytyka, ale jak czytacie, dostrzegam też zalety i na swój własny sposób je cenię. To bardziej analiza niż konkretna opinia. Uważam, że "Grzesznik Nawrócony" to dość słaba literatura, ale nawet nie będę udawać, że nie dała mi radości. Mimo tych wszystkich wad bawiłam się doskonale i dostałam wymarzoną rozrywkę podczas wielu godzin nauki do obrony. Tego trzeba mi było i jestem przekonana, że przy kolejnym tak intensywnym dla mnie czasie na pewno sięgnę po wcześniejszy lub następny tom. Czy polecam? Tutaj odpowiedź jest oczywista – zależy komu. Jeśli lubicie romans lub potrzebujecie czegoś lekkiego, to sprawdzi się doskonale. Ale jeśli jesteście fanami troszkę cięższej i poważniejszej literatury, to raczej się nie odnajdziecie w tej powieści.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl