Autor, profesor ekonomii z Cambridge, napisał książkę o polityce gospodarczej teraz i kiedyś. W szczególności przeanalizował politykę zalecaną, a czasami wmuszaną państwom rozwijającym się przez kraje bogate (USA, Wlk. Brytania, etc.). Główna teza książki Changa jest taka, że nie ma obiektywnych, ponadczasowych teorii ekonomicznych, wszystkie one sprawdzają się w pewnych krajach i warunkach, w innych zaś nie. Wiele zależy od stopnia rozwoju ekonomicznego i sytuacji politycznej w danym kraju. Mamy więc nienową tezę, że ekonomia jest nauką polityczną.
Co więcej, Chang twierdzi, że bardzo wiele pozornie obiektywnych teorii, którymi karmi się studentów ekonomii, służy interesom krajów rozwiniętych, a niekoniecznie są dobre dla krajów rozwijających się. Weźmy teorię wolnego handlu zagranicznego bez żadnych barier celnych czy protekcjonistycznych, która jest podstawą wykładu kursu z handlu międzynarodowego. Ta teoria nie służy krajom rozwijającym się, twierdzi Chang, wpychając je w pułapkę ubogich krewnych. Co więcej, obecni czempioni wolnego handlu, USA czy Wlk. Brytania, przez stulecia były niezwykle protekcjonistycznymi krajami, chroniły w ten sposób własny przemysł, dopóki nie okrzepł.
Chang rozszerza swoją analizę na inne elementy polityki gospodarczej (ochrona patentowa i copyright, niska inflacja, etc.) gdzie scenariusz się powtarza: bogate kraje (źli samarytanie) zalecają je krajom rozwijającym się, twierdząc, że nie ma innej alternatywy. A owe rozwiązania wcale nie były stosowane przez bogaczy (którzy przy okazji mocno podkolorowują swoją historię). Muszę powiedzieć, że przykłady podawane przez Changa są czasami szokujące: „Choć przez cały wiek XIX aż do lat 20. kolejnego stulecia USA były najbardziej protekcjonistycznym krajem na świecie, miały zarazem najszybciej rosnącą gospodarkę.”
Książka jest nierówna: bardzo dobre są rozdziały 1-3 traktujące o globalizacji i wolnym handlu i rozwiewające wiele mitów i ugruntowanych przekonań. Znakomity jest rozdział o kulturowych źródłach rozwoju gospodarczego. Wyśmiewa Chang bajania, że pewne narody są kulturowo bardziej gospodarne pisząc, że 100 lat temu Japończycy uchodzili za leniwych, a 150 lat temu Niemcy mieli reputację nieuczciwych. Jak pisze, wspomagając się bardzo ciekawymi przykładami: „nie ma kultury, która byłaby całkowicie jednoznacznie dobra lub zła dla rozwoju gospodarczego. Wszystko zależy od tego co ludzie robią z 'surowcem' ich kultury”.
Z drugiej strony rozdział o przedsiębiorstwach państwowych i prywatnych jest słaby, autor jest zwolennikiem firm publicznych i trochę nagina fakty do swoich poglądów, podając przykłady świetnych firm państwowych pochodzących z Azji Wschodniej, za mało pisze natomiast o politycznym klientelizmie menedżerów firm państwowych, tak mocno widocznym u nas. Także słaby jest rozdział o relacji demokracji i rynku, twierdzi m.in. Chang, że neoliberałowie, zalecając krajom rozwijającym się prywatyzację i ograniczenie roli państwa, podkopują demokrację, no cóż, jeśli państwo jest skrajnie niewydolne i skorumpowane, prywatyzacja to dobre rozwiązanie.
Mimo tych zastrzeżeń to bardzo inspirująca i odświeżająca lektura.