Przyznaję się bez bicia, że do zabrania się do tej książki zbierałam się dość długo. Albo coś mnie zawsze rozpraszało, albo nie miałam ochoty na taką powieść, no albo też w ogóle nie chciało mi się nic czytać. Życie książkoholika w pigułce. No ale w końcu udało mi się zdjąć z półki Hipodrom i zagłębić się w jego lekturę. Czy był to dobrze spędzony czas?
Podczas uroczystości otwarcia Jarmarku św. Dominika w Gdańsku dochodzi do tragedii. Przypadkowy turysta znajduje w jednej z bram zwłoki młodego mężczyzny. Nowa policjantka, Melania Spałek, która zabezpiecza miejsce zbrodni, od samego początku ma złe przeczucia. No i wcale się nie myli – morderstwo będzie dla niej początkiem zmian, które przyniosą jej niestety niezbyt pozytywne sytuacje. Zostaje wplątana w niepokojące wydarzenia za sprawą jej romansu ze znanym biznesmenem Mariuszem Kowalskim. Wkrótce okazuje się, że ma on wobec Melanii osobny plan, który będzie realizował krok po kroku...
Szczerze mówiąc, po opisie spodziewałam się w stu procentach mocnego kryminału. W końcu mamy tajemnicze zabójstwo, zwłoki, nieobliczalnego mafiosa, który ma coś do głównej bohaterki. Brzmi to, jak materiał na świetny kryminał, ba! Świetną powieść sensacyjną! Tego też oczekiwałam. Jednak w Hipodromie dostałam powieść obyczajową, tylko i wyłącznie z elementem kryminału, co niestety mnie trochę ubodło. Zresztą, sam początek wbił mnie w fotel i był zwiastunem czegoś świetnego, no ale się rozczarowałam.
Jednak, skoro wspomniałam o wstępie, to jednocześnie muszę pochwalić autorkę, ponieważ za jego pomocą zachęca ona czytelnika do dalszego poznawania tej historii. Jednak może wspomnę też kilka słów o bohaterach, a mam o nich co nieco do napisania.
Melania Spałek, czyli główna bohaterka powieści nie do końca przypadła mi do gustu. Wydała mi się okrutnie łatwowierna, naiwna i po prostu irytująca. Choć nie mogę powiedzieć, że skreśliłam ją grubą krechą, ponieważ poprzez jej postać, autorka wzbudziła także mój podziw. Melania uwielbia jeździectwo i konie, więc ten wątek przewijał się w książce bardzo często. Czuć było miłość tej bohaterki do tych zwierząt i to, jak ważne jest dla niej to hobby.
Mariusz Kowalski to wspomniany w opisie mafioso/biznesmen. Nie polubiłam go w żadnym stopniu, ponieważ od początku widać, że nie jest on tak miłym i uczynnym mężczyzną, jak myślą inni bohaterowie. Jest wredny, kobiety traktuje przedmiotowo, pod przykrywą spłaty długu znęca się psychicznie nad innymi ludźmi. No, autorka świetnie przedstawiła tę postać, ale nie zmienia to faktu, że mi on nie przypadł do gustu.
Ogromnym plusem tej pozycji jest właśnie wątek jeździectwa, którego nie spotyka się dość często. Widać, że Marta Girtler-Motyka wie, o czym pisze i skutecznie przekazuje tę wiedzę czytelnikowi. Poza tym poruszyła także temat seksizmu w policji, gdzie kobiety traktowane są jako słabsze, gorsze i nienadające się do pracy w tym zawodzie. Cieszę się, że autorka wplotła tę kwestię do swojej powieści, ponieważ trzeba o tym mówić — jest to okrutnie niesprawiedliwe. Pojawił się też wątek wszechobecnej korupcji – wszystkich da się przekupić, wystarczy tylko mieć odpowiednią ilość pieniędzy.
Czy Hipodrom to dobra książka? Mimo wad, które rzuciły mi się w oczy – jak najbardziej. Choć nie jest to w stu procentach kryminał, którego oczekiwałam, to jako powieść obyczajowa z rozbudowanym wątkiem kryminalnym funkcjonuje naprawdę dobrze. Styl autorki także jest przyjemny, więc przez tę pozycję się płynie. Jeżeli szukacie dobrej lektury na jesienny wieczór, to z czystym sumieniem mogę polecić Wam właśnie Hipodrom.