Mam lekko mieszane odczucia w stosunku do tej książki, ale mimo to uważam ją za bardzo dobrą.
Autorka umieściła w niej mnóstwo danych o historii Półwyspu Helskiego, wiele ciekawostek, a ilustracje - zazwyczaj stare zdjęcia - przybliżają obraz dawnego Helu.
Pierwszy rozdział, mówiący o Balbinie, jego pojawieniu się na plaży i dalszych losach, oraz powstaniu fokarium - jednocześnie niestety opisujący jakich sposobów imali się niegdyś rybacy, by pozbyć się fok, wywołał we mnie skojarzenia z tym, co działo się wiosną i w początkach lata tego roku. Ile fok zostało brutalnie zamordowanych tylko dlatego, że ich życie na wolności komuś przeszkadzało. Nie ukrywam, że mimo iż od lat spędzam na Półwyspie urlopy, nabrałam żywiołowej odrazy do rybaków.
Potem było już lepiej, opowieść o wczasach wagonowych, nadmorskim domu Wojciecha Kossaka, doroślejsza wersja legendy o Juracie, nawiązanie do kultowej piosenki Zbigniewa Wodeckiego, by opisać historię Chałup.... Mają te Chałupy na sumieniu chyba ostatni samosąd dokonany na rzekomej czarownicy w 1836 roku.
Zaskoczeniem było, że istniało kiedyś inne miasto Hel, które zapadło w morze na skutek zmiany linii brzegowej, przepiękne są opisy i zdjęcia starej helskiej gospody "Lwia jama", fascynująca historia budowy fortów na półwyspie przez Władysława IV, dzięki któremu po raz pierwszy na Bałtyku pojawiła się polska bandera.
Bardzo mi się podobały działania rządu międzywojennego, który stworzył specjalne, preferencyjne warunki kredytowe dla rybaków i wybudował w Helu domki, wzorowane na szlacheckich dworkach, by rybacy z Chałup, Kuźnicy czy Jastarni mogli zimą, kiedy zatoka zamarza, mieszkać w nich i łowić na pełnym morzu, podobnie zaskoczył mnie i zachwycił sposób budowania Juraty - najpierw infrastruktura - wodociągi, kanalizacja, instalacja elektryczna, potem niewielkie wille w sosnowym lesie, przy czym nie wolno było wyciąć przy ich budowie ani jednej sosny! Nie dziwię się teraz, że jest tam tak niezwykły mikroklimat, zadbano o to od samego początku istnienia kurortu.
Wiele w tej książce takich opowieści, ciekawych, zaskakujących, pozwalających zajrzeć w głąb historii, rozczarowuje mnie właściwie tylko jedno - większość dotyczy Helu, jest kilka rozdziałów o Juracie, dwa o Jastarni, dwa o Chałupach - a o Kuźnicy tylko dwie wzmianki, jakby wcale jej na półwyspie nie było....