Haven nie odpuszcza. Mimo, że Ever nie chce posłać dawnej najlepszej przyjaciółki do Shadowlandu, Damen przeprowadza treningi z unaocznioną Haven i jej najsłabszą czakrą. Haven, świadoma władzy jaką posiada, oraz mocy, którą w sobie ma, przewraca szkołę do góry nogami. Jednak źródłem jej władzy z pewnością nie jest dobro. Ever wciąż się waha. Czy wybierając Damena podjęła właściwą decyzję? Czy ich wspólna przeszłość jest w rzeczywistości taka, jaką pokazał jej Damen?
Po Nocną gwiazdę sięgnęłam z najprostszych pobudek nałogowego “czytacza”: Co będzie dalej? Mimo piątego już tomu Alyson Noel wcale, a wcale pomysły się nie wyczerpały. Wręcz przeciwnie, na tle poprzedniczek, ta część wypada całkiem nieźle.
Książka właściwie od schematu nie odchodzi – ot, kontynuacja problemów z poprzedniego tomu. Fabuła w umiarkowanym tempie, ciągła, dość rozbudowana. Przyjemnie rozplanowana i nie ma tego, co tak mnie po oczach kole – przenudnych przerywników – tych okropnych przeskoków z wydarzenia do wydarzenia, pomiędzy którymi bohater 15 stron je płatki, lub robi coś równie nieciekawego. Jednak w tej części spotkało mnie coś intrygującego…. Haven. Była tym, czego może brakowało mi w poprzednich częściach Nieśmiertelnych. Stanowiła element tak nieprzewidywalny, i, to co zauważyłam dopiero teraz, zaplanowany już od samego początku. Sceny z Haven jednak traciły odrobinę swego czaru przez użycie pospolitego schematu – prześladowcy rozkoszującego się zabawą ze swoją ofiarą. Może to zbyt rozbudowane monologi, a może tylko wybredność recenzentki :p Jednak mając wzgląd na poprzednie tomy tej serii – zainteresowanie czytelnika oraz stopień nieprzewidywalności wzrasta. Zdecydowanie jest to plusem. Ba! Ogromnym plusem!
Do pozostałych postaci moje nastawienie nie uległo zmianie. Jednak za nic nie potrafię wczuć się w Ever. A to już piąty tom! W ogóle nie odczuwałam, tego co ona. Sądzę, że Nocna gwiazda napisana w trzeciej osobie odniosłaby wobec mnie podobny skutek, a może nawet lepszy. Otóż, przez calutką książkę czułam się nieswojo, gdy to nasza nieśmiertelna bohaterka potrafiła nader skrupulatnie opisać uczucia innych. Niby rozumiem, że widzi aury, jednak… “mówi” o tym jakby cały czas siedziała im w głowach!
Były jednak momenty gdy akcja przyspieszała, a ja na opak, stawałam na dzień lub dwa (aaa, wybaczcie mi moje wakacyjne lenistwo :) ) by móc rozkoszować się tym napięciem i ciekawie opisaną chwilą. Przyznaję, w tych bardziej emocjonujących przeskakiwałam wzrokiem kawał tekstu :] Jednak przestępstwem byłoby do niego nie wrócić, więc z rozkoszą czytałam cała stronę od nowa. Niemal zjadałam, co lepsze, słowa z kartki.
Nocna gwiazda wprowadza szczyptę odmienności w całą serię. Może i nie jest historią z rodzaju tych, które siedzą nam w głowach przez następne pół roku, ale na pewno gdzieś tam zostaje. Czy zatem warto? Jeśli zaczęliście już Nieśmiertelnych i macie ochotę na więcej – jak najbardziej tak. Jednak jeśli wciąż się zastanawiacie, spróbujcie popatrzeć z perspektywy “trzeciej osoby” na swoje gusta. Nocna gwiazda na tle serii wypada bardzo dobrze, lecz w porównaniu z setkami innych książek z jakąś nutką fantastyczności również sytuacja przedstawia się inaczej. Jednak k a ż d a książka coś wnosi. Więc czytajcie, czytajcie i jeszcze raz czytajcie!