Tak bardzo chciałabym umieć napisać coś mądrego na temat tej książki, coś, co mogłoby przekonać cały świat, że to jedna z najbardziej niezwykłych powieści, które kiedykolwiek miałam w rękach. Nie wiem nawet jednak, od czego miałabym zacząć, ponieważ w mojej głowie kłębi się milion myśli, a żadna z nich nie jest na tyle odpowiednia, by mogła choć w części oddać to, co teraz czuję. „Gwiazd naszych wina” to utwór, która przypomniał mi, jak wiele emocji mogą wywołać napisane na papierze słowa, i zrobił to w niesamowity sposób.
Hazel to chora na raka dziewczyna. Od trzech lat nie chodzi do szkoły, a większość czasu spędza w domu, oglądając telewizję lub czytając od nowa tę samą książkę. Dzięki cudownej terapii jej życie zostało przedłużone o kilka lat, lecz nie można stwiedzić, o ile. Gdy trafia na spotkania grupy wsparcia dla chorej młodzieży, poznaje Augustusa. Ich spotkanie będzie początkiem czegoś nowego i wspaniałego, czegoś, o czym nie da się zapomnieć.
„- Cierpliwości, koniku polny - poradziłam. - Nie chcesz chyba wydać się nadgorliwy.
- Oczywiście, że nie, dlatego zaproponowałem jutro - odparł. - Chciałbym się z tobą znów spotkać dziś wieczorem, ale gotów jestem poczekać całą noc i kawałek jutra.”
Już od naprawdę długiego czasu nie czytałam tak cudownej powieści. „Gwiazd naszych wina” to utwór napisany w tak genialny sposób, że nie mogłam nie pokochać go już od pierwszych stron. W niektórych momentach nie mogłam pohamować się od głośnego śmiechu, w innych musiałam powstrzymywać łzy. Ta książka poruszyła we mnie najczulszą strunę, pozostawiając mnie kompletnie rozbitą i niezdolną do sformułowania jakiejkolwiek sensownej myśli.
Bohaterowie są świetnie wykreowani i nie sposób nie obdarzyć ich sympatią. Podczas lektury nie mogłam nie myśleć o nich jak o prawdziwych osobach, z krwi i kości, co zresztą sprawiło, że jeszcze bardziej wszystko przeżywałam. Hazel idealnie sprawdza się w roli narratorki: jest szczera, zabawna, wrażliwa i żałuję, że naprawdę jej nie znam, ponieważ przez tych kilkaset stron stała się mi niezwykle bliska. Wszystkie postaci są niesamowicie realne i różnorodne, i właściwie nie mogę im niczego zarzucić.
„Gwiazd naszych wina” czyta się w ekspresowym tempie, tak, że w zasadzie nie wiadomo kiedy dociera się do ostatniej strony. Z pewnością jest to niemała zasługa przyjemnego stylu autora, a także bijącej z tej książki prawdziwości. Czytanie tej powieści to niezwykła podróż, która każe zadać sobie pytanie o sens życia i zastanowić się, czy śmierć jest końcem, czy też początkiem czegoś nowego - z pewnością każdy choć raz myślał o tych kwestiach, jednak „Gwiazd naszych wina” pozwala spojrzeć na nie z nieco innego punktu widzenia.
John Green napisał książkę, która bardzo mnie poruszyła i szybko trafiła do grona moich ulubionych. Jestem pewna, że wiele razy do niej wrócę i jeszcze przez dłuższy czas będę polecać ją każdemu, kto będzie chciał mnie słuchać. Tak niezwykłych pozycji jest niewiele, jednak może to i lepiej? Na tak wspaniałą powieść mogłabym naprawdę długo czekać, ponieważ, cóż, bez wątpienia jest tego warta.