Gdy rzeczywistość traci przyjazną swojskość, a egzystencja okazuje się niewiadomą, pojawia się zwątpienie. Strata bliskiej osoby wywołuje niepewność. Wszechogarniająca pustka pomnaża rozpacz. Niemożność zaakceptowania nowej sytuacji odbiera nadzieję na zmianę. Tortury duszy owiane wspomnieniami, wzbudzają ból i cierpienie. Życie płynie.
Przemijamy, odradzamy się, przemijamy. Z dnia na dzień, wciąż dalej i dalej. Wszystko co nas otacza, wpisane jest w cykl towarzyszący od zawsze. Niemalże mistyczne współistnienie z naturą. Narodziny i śmierć dopełniają się. Przebudzenie, rozkwit, odpoczynek, zamieranie. Goniąc w codzienność gubimy to co ważne.
"Trzeba postarać się składać na powrót w całość a poszarpane krawędzie wypełniać złotem, choć się zawsze rozłaziły".
Sieci nitek tworzą plątaninę dróg życia. Niewidoczne dla oka, wysysają resztki z tego co zamiera. Gdy jedną przerwie śmierć, musi przystosować się do zmieniających się perspektyw. Wydobyć z życia to co najlepsze. Bez rozczarowań pozwolić na błędy. Cykliczność to pętla, w której jesteśmy uwięzieni, a każdy poranek to nowe szanse.
"Wszystkie smutki kiedyś się skończą, straty zostaną zwrócone, ucichną rozpacze".
Czworo przyjaciół z dzieciństwa. Gałganiarze od zawsze razem. Jedno za drugim skoczyłoby w ogień. Po niespodziewanej śmierci Filipa, życie nabiera innego znaczenia. Spotkanie w rocznicę śmierci przyjaciela będzie dla nich wybudzeniem ze snu, z którego wpadną w kolejny.
Powieść niosąca ze sobą potężny ładunek emocjonalny. Pomieszanie ludzkich spraw pod powierzchnią codzienności, a wokół ból utraty i przenikająca samotność, będące klatką, z której ciężko się wydostać. Rzeczywistość miesza się z urojeniami. Magiczny wydźwięk relacji człowieka i natury rezonuje nostalgią i nadzieją.
Wymowna symbolika nakreśla spojrzenie na egzystencję. Grzybnia jako metafora życia i śmierci. Obraz tego czym jesteśmy w świecie, jak można się w nim odnaleźć i jak łatwo naruszyć to, co uznaje się za pewne i niepodważalne. Poszukiwanie tożsamości, dokonywanie wyborów, a tragedia zaciemnia horyzont.
Bohaterowie tkwią w stuporze wspomnień. Błądzą po śladach przeszłości, usiłując na nowo zbudować codzienność. Nie da się tak łatwo zatkać tego co było. Z każdego zakręconego kranu kapie cień kropli przeznaczenia.
Bliskość uwiera w przedmiotach oraz pamięci. W czasach przeszłych odnajdują ważne relacje, a w czasie teraźniejszym tylko pustka, powodując wyrwę w duszy, "bo pod spodem wcale nie czuje ciała, tylko kamień". Delikatne strzępki autentyczności.
Portrety ludzi zagubionych w gąszczu zmagań. Traumatyczne przeżycia wprowadzają zamęt. Każdy zmaga się z rozczarowaniami. Żyją w jałowym świecie, otoczeni pancerzem, by odizolować się jak najszczelniej od zewnętrznych bodźców. Krążą w poszukiwaniu szczęścia i spełnienia.
Kruche niteczki, które łatwo ulegają zniszczeniu są jednocześnie siłą. Gdy spotka na drodze tą właściwą, splatają się tworząc jedność. Przenikanie tego co było i odeszło, z emocjonalnym kontrastem nastrojów bohaterów.
Konfrontacja żywych z umarłymi, prowadząca do melancholii. Smutek, z którym trzeba się zmierzyć i dalej trwać. Ci, którzy rzekomo głosu nie mają, w tej historii brzmią dosadnie.
Poetycka proza Aleksandry Zielińskiej przemawia. Jest w niej magnetyzm i ukojenie. Zwykłe życie ma niezwykły wymiar. Słowa poruszają.
Polecam bardzo. Czytajcie!