Ten poradnik napisany przez francuskiego biskupa w 1827 roku był przeznaczony jedynie dla kapłanów mierzących się z grzechami rozwiązłości popełnionymi przez wiernych. Został wydobyty z zapomnienia i udostępniony szerokiej publiczności przez anonimowego antyklerykała w końcu XIX wieku. Dzisiaj, będąc świadectwem owych czasów, bawi i przeraża. Ciekawe, że ta instrukcja została wydana we Francji, gdzie od setek lat obyczaje seksualne są nader swobodne, nie sądzę, żeby wpłynęła na postępowanie Francuzów w tej sferze.
Książka ma wręcz charakter naukowy: zawiera definicje, systematykę i klasyfikację różnych czynów lubieżnych. Przykład metody autora: „Nierządem nazywamy obcowanie intymne za obopólnym przyzwoleniem wolnego mężczyzny i wolnej kobiety, która już wcześniej utraciła dziewictwo.” I dalej: „Rozróżniamy trzy rodzaje nierządu: nierząd zwykły, konkubinat i prostytucję; omówimy je w trzech odrębnych paragrafach.” Dalej: „Nierząd zwykły wynika z krótkotrwałego obcowania z jedną lub wieloma kobietami”. I wreszcie: „Twierdzenie: Nierząd zwykły jest sam w sobie czynem złym i stanowi grzech śmiertelny”. Jest i dowód powyższego twierdzenia, za pomocą Pisma Świętego, opinii Ojców Kościoła i teologów oraz rozumu.
I tak dalej, i tym podobnie: mamy szczegółową klasyfikację czynów lubieżnych ze względu na siłę grzechu, na przykład cały rozdział poświęcony jest polucji. Poza tym książka szczegółowo reguluje wszelkie stosunki męsko-damskie w duchu mocno purytańskim: pocałunki, dotykanie, tańce, dekolty, spektakle teatralne, nawet rozmowy; autor instruuje, co należy uznać za grzech zwykły, ciężki czy śmiertelny.
Prawdę mówiąc, rzecz cała nudna jest, trąci scholastyczną teologią rozdzielając włos na czworo gdy analizuje np. różnicę pomiędzy 'polucją zamierzoną samą w sobie' a 'polucją zamierzoną w swej przyczynie’. Z drugiej strony owa koncentracja na seksie i jego surowe regulowanie ma pewien rys perwersji, pamiętajmy, że czytali to dziełko ludzie, którzy o tych sprawach winni mieć jedynie teoretyczne pojęcie.
W posłowiu tłumacz, Tomasz Stróżyński, pisze: „Współczesnemu czytelnikowi – niezależnie od jego stosunku do religii – kazuistyczne wywody biskupa Jeana-Baptiste’a Bouviera na temat grzechów przeciwko szóstemu przykazaniu – jak również niebywale szeroka gama tychże – wydadzą się zapewne w wielu punktach zdumiewające, by nie rzec: zawstydzające. A przecież snuł je zaledwie niespełna dwieście lat temu, uznawany był zaś w tej kwestii za autorytet jeszcze na początku XX stulecia.” No cóż, myślę, że dla wielu współczesnych sług kościoła w naszym kraju zalecenia owej książeczki są wciąż żywe i winny być obowiązujące.