Nie jestem fanką Joanny Chyłki i Kordiana Oryńskiego, ale opisane w Zarzucie wydarzenia dały mi sporo materiału do przemyśleń.
Temat pedofili w Kościele jest ostatnimi czasy tematem nośnym medialnie. I pewnie w związku z tym Mróz głównym bohaterem swojego kryminału uczynił księdza, któremu postawiono zarzut wykorzystania nieletniego. Nie jest to przypadkowy ksiądz, ale wieloletni przyjaciel i spowiednik Chyłki, jeden z nielicznych ludzi którym ufa. I to zaufanie jest kluczowe w tej sprawie, bo w tym procesie mamy słowo księdza Kasjusza przeciw słowu kilkunastoletniego chłopca.
I tu pojawia się pierwsze obszar do przemyśleń dla czytelnika. Wierzyć komuś to przyjąć jego słowa za prawdę bez dowodu potwierdzającego.
Chyłka wierzy w niewinność księdza, podejmuje się wraz z mężem Kordianem Oryńskim jego obrony. Tylko jak przekonać innych, kiedy dowodów brak lub okazują się niewiele warte.
A jak to jest z nami? W różnych sytuacjach życiowych stajemy przed dylematem wiary i zaufania. I w tym momencie jeszcze nie o wiarę w Boga tu chodzi. Mamy uwierzyć dziecku, mężowi, żonie , przyjacielowi, obcej osobie. Co powoduje, że jednym wierzymy a innym mówmy „sprawdzam”? Czy mamy osoby do których mamy zaufanie pełne? Przeglądając moje życie doszłam do całkiem ciekawych wniosków.
A wracając do powieści. Ja uwierzyłam księdzu Kasjuszowi. I było mi go żal, bo od początku był na straconej pozycji. Obojętnie jaki byłby wyrok on przegrał, swoje życie, reputację, powołanie. Pięknie to podsumował mówiąc „Czasem bowiem sam zarzut znaczy więcej niż skazanie”.
Są ludzie od których wymagamy więcej, wymagamy żeby ich reputacja była „nieskalana”. Standardy moralne wobec nich są wyższe. Takim ludźmi są księża, nauczyciele, lekarze. I w stosunku do tych osób sam zarzut, nie zawsze prawdziwy, wystarczy do zniszczenia im życia. Więc tym bardziej ważyć trzeba swoje słowa. Sprawy nie ułatwia fakt, że takie oskarżenie pada z ust dziecka. A dzieci nie kłamią jak głosi obiegowa opinia. Ale czy na pewno i zawsze?
Wróćmy jeszcze na chwilę do wiary, tym razem wiary w Boga. Dialogi na ten temat między Kasjuszem i Zordonem dają do myślenia. Zresztą w twórczości Mroza od czasu do czasu rozważania na temat istnienia Boga pojawiają się od czasu do czasu. Dla mnie to bardzo ciekawe rozważnia.
Nie będę zagłębiać się przedstawiane w drugim wątku osobiste losy pary adwokatów, bo to już bardziej dla fanów Chyłko-Oryńskich. Ale tu też się dzieje.
Akcja książki rozwija się dynamicznie, jest też kilka dramatycznych momentów, kiedy z lękiem odwracamy kolejną stronę bojąc się o losy bohaterów.
Niewątpliwym plusem powieści są dla mnie dialogi Chyłki. Używany przez nią język to majstersztyk, te porównania, neologizmy, powiedzonka. Dialogi z Zordonem wywołują śmiech. I jestem w stanie wybaczyć im nawet te wulgaryzmy. Nie podobał mi się jednak stosunek Joanny do matki. Inwektywy wobec niej budziły mój głęboki niesmak.
Ogólnie bardzo ciekawy pomysł na fabułę, mimo, że nie jest oryginalna, dynamiczna wciągająca akcja, dobrze konstruowane napięcie. Postacie głównych bohaterów wyraziste, ciekawe osobowościowo, nietuzinkowe. Poruszone problemy dają do myślenia i nawet po odłożeniu książki zostają z nami. Rozwiązanie zagadki, no cóż, opinie są podzielone, jak dla mnie niekonwencjonalne. Niedomknięte watki życia osobistego głównych postaci pozwalają na kontynuację cyklu.
Dla mnie osobiście jedna z ciekawszych książek Mroza.