„Nie ma co dywagować. Gra się rozpocząła. Zegar zagłady już tyka…”
(Endgame Klucz Niebios, s. 121).
Ostatnio recenzowałam "Endgame Wezwanie" - zachwycona zagadkami, tajemniczością i akcją od razu wzięłam się za "Klucz Niebios" J. Freya i N. Johanson-Sheltona.
Z 12 Graczy zostało już tylko 9. Klucz Ziemi został odnaleziony, kolej teraz na klucz niebios. Czy Gracze go odnajdą? Czy rozwikłają zagadkę przed wielkim Zdarzeniem? Zostało już tylko 90 dni – walka się rozpoczęła!
Panika, chaos, bezradność i walka o życie – o tym traktuje „Klucz Niebios”. Engame – gra, która była światową tajemnicą wyszła z ukrycia – cały świat dowiedział się o Grze. Gracze walczą już nie tylko o wygraną Endgame, ale także o własne życie wśród otaczającego chaosu. Zagrożenie pojawia się wszędzie – ze strony innych Graczy, władz i służb bezpieczeństwa Państwowych, a także zwykłych cywili, którzy walczą o przetrwanie chcąc zatrzymać Endgme.
Nie da się ukryć, że druga część Endgame jest znacznie bardziej barwna – pojawia się więcej opisów świata zewnętrznego, więcej rozterk i przeżyć bohaterów. W porównaniu do pierwszej części wyobraźnia buzuje, a emocje sięgają zenitu. Z drugiej storony mam poczucie, że do większej połowy książki Endgame zeszło na boczny tor. Gracze zgubili swój cel wygrania, każdy gra w swoje prywatne rozgrywki. Sarah goni za duchami, Jego walczy o Sarah, Hilal wypełnia misję swego ludu, Shari czeka, Maccabbee i Batishkan „dbają” o siebie nawzajem, a Aisling staje do walki przeciwko Endgame? Co z tego wynika?
Oczywiście historia musi się dalej toczyć – tak więc druga połowa bardziej skupia się na grze samej w sobie. Bohaterzy są oraz bliżej celu. Każdy na swój sposób próbuje odnaleźć klucz niebios i uratować ludzkość. Niestety! Bogowie nie są skłonni do pomocy, łamią reguły Endgame, które sami stworzyli. Ich jedynym celem jest rozrywka z jak największą liczbą trupów, krwi i dramatyzmem. Bogowie okazują się bardziej bezlitośni, aniżeli się wszystkim wydawało.
Mimo połowiczego odejścia od fabuły książka nadal porywa, nadal akcja pędzi, tym bardziej przyśpiesza im bliżej do Zdarzenia. Jednak to co mnie tak oczarowało w pierwszej części, przez odejście od fabuły, schodzi na drugi plan. Czytając „Klucz Niebios” brakuje mi aury tajemniczości mistycyzmu, zagadek i legend. Owszem pojawiają się historie ludów i legendy, ale w moim poczuciu w bardzo okrojonej formie. Czy to dobrze? Odpowiem tak – to zależy. Dla mnie źle ponieważ ceniłam tę książkę za tajemniczość i zagadki, zaś są czytelnicy, którzy cenią akcję, więc Ci tą zmianę docenią zdecydowanie na plus.
Warto również wspomnieć, że w porównaniu do pierwszej części „Klucz Niebios” czyta się lepiej – oczywiście dla mnie. „Endgame” czytało mi się mechanicznie, jak wyliczankę, ta część zmienia styl opowiadania. Zdecydowanie w „Kluczu Niebios” płynęłam przez akcję z bohaterami, a nie wyliczałam ich dokonania.
Podsumowując – książkę oceniam na mocną 8. Największe atuty to przede wszystkim miana stylu pisania – jest bogato, kolorowo i emocjonalnie, a nie mechaniczne jak było w „Endgame Wezwanie”. Największe minusy to brak tajemniczości, czasami przesadne „rozciąganie” kwestii mało ważnych.