Gra o serce recenzja

Dziś przychodzę do Was z recenzją „Gra o serce”, którą miałam możliwość przeczytać dzięki samej autorce Katarzynie Białkowskiej.

Czy zbiegi okoliczności są aż tak popularne ? Jak często się z nimi spotykacie ? U mnie raczej zbyt często się nie zdarzają, jednak bohaterzy „Gry o serce” właśnie „padli ofiarami” takiego zbiegu okoliczności. W końcu jak inaczej można nazwać, że w jednym mieście, w jednej szkole spotyka się dwoje uczniów o podobnie brzmiących imionach i nazwiskach ? A może to jednak jest przeznaczenie ?? Może to los zaplanował dla nich taką niespodziankę ?

Jedyne czego możemy być pewni, to to, że Skylar Gardiner i Skyler „Shy” Gardener pałają do siebie zupełnie odmiennymi uczuciami. Shy od momentu kiedy pierwszy raz zobaczył Skaylar jest w niej szaleńczo zakochany, motyle w jego brzuchu wręcz nie dają mu spokoju, marzy na jawie tylko o jej włosach, głosie, twarzy… O całej Skyler. Jednak dziewczyna wręcz przeciwnie, ma dość najbardziej popularnego chłopaka w szkole, wolałaby żeby nic nigdy ich nie łączyło, a już w szczególności ten zbieg okoliczności z nazwiskami. Jednak Shy dostrzega możliwość zbliżenia się do dziewczyny i jest w stanie zrobić wszystko by dopiąć swego. Jesteście ciekawi co się wydarzy ? Koniecznie musicie przeczytać, bo warto !

Nie jestem fanką takiej romantycznej literatury, jednak dobrze czytało mi się „Grę o serce”. W niektórych momentach miałam wrażenie, że autorka troszeczkę przedłuża, jednak ostatecznie stwierdzam, że taki po prostu jest urok tej książki. Podobała mi się postawa Sky, która nie daje się podejść „najpopularniejszemu chłopakowi w szkole”. Nie jest zupełnie oczarowana jego wdziękiem, a przecież każdy zawsze jest. W końcu Shy jest najlepszy we wszystkim co robi. I właśnie to sprawiło, że Shy nie jest moim ulubionym bohaterem, mam wrażanie, że jest za bardzo pewny siebie i dopiero poznanie Sky uciera mu nosa.

Autorka dużo miejsca poświęciła rozważaniom Skylera o nim samym, o jego stosunku do dziewczyn, przyjaciół czy rodziny. Możemy nawet odnieść wrażenie jakby połowa książki była jego osobistym pamiętnikiem. Shy wydaje się być fajnym chłopakiem, miłym, ciepłym, grzecznym, jednak z to właśnie to jego bycie „uroczym” działa odpychająco na Sky. Tak jest jednak tylko do pewnego momentu.

Tak jak pisałam jestem fanką Skaylar jednak nie oznacza to, że nie kibicowałam rodzącemu się między nimi uczuciu. Przeciwnie ! Byłam bardzo ciekawa jak się to dalej potoczy i czy dadzą sobie szansę.

W całej książce mega wielkim plusem jest to, że autorka pisze bardzo lekko i przyjemnie. Książka może nie pochłaniała mnie bez reszty, ale przyjemnie było się w niej zapadać wieczorami przy kubku dobrej herbaty. Jak dla mnie książka jest bardzo fajna i warto ją przeczytać. Jestem bardzo ciekawa dalszego ciągu.