Sezon na świąteczne lektury trwa, więc tym razem słów kilka o najnowszym tomie Mazurskiej Serii autorstwa pani Katarzyny Michalak. „Trzy życzenia” kuszą czytelników, a właściwie czytelniczki swoją piękną, nastrojową okładką, a wszystkich którzy znają już Senną, Nataniela, jego najbliższych i przyjaciół zapraszają do ponownych odwiedzin w tych stronach.
Dworek w Marcinkach, gdzie tym razem toczy się akcja, znajduje się zupełnie blisko Sennej, a gospodyni – przesympatyczna i ciepła Jadwiga dla wszystkich strudzonych ma otwarte drzwi. I właśnie pod jej dachem przecinają się ścieżki dwojga głównych bohaterów Natalii i Damiana – młodych ludzi dotkliwie poranionych na duszy i ciele. Każde z nich szuka w Marcinkach spokoju, ciszy, akceptacji i wsparcia. Natalia trafia tu przypadkiem, podróżując w nieznane, ale zostaje na dłużej, Damian zaś odwiedza ciocię Jadwinię wraz ze swoją pięcioletnią siostrzyczką Alą szukając we dworku bezpiecznego schronienia. Oboje zdają się przeszkadzać sobie nawzajem, ale w imię wyższych celów muszą się tolerować. Czy tylko?…
Do Marcinków zjeżdżają też niebawem dobrze znani z Mazurskiej Trylogii bohaterowie: Nataniel i Zosia z Emilką i Tosią oraz Magda z Sergiejem. O ciszy i spokoju we dworku można raczej zapomnieć, tym bardziej, że zdarzenia pełne są dynamiki, a niespodzianki lubią zaskakiwać każdego bez wyjątku.
Jeśli macie ochotę na interesującą wycieczkę na Mazury, odwiedzenie gościnnych progów urokliwego dworku i poznanie przemiłej gospodyni oraz przebywających u niej osób, to musicie sięgnąć po „Trzy życzenia”. Jeżeli chcecie rozszyfrowywać tytuł powieści i dowiedzieć się jakie pragnienia mają bohaterowie, o czym marzą i w jaki sposób chcą spełniać te marzenia to odpowiedź znajdziecie na kartach powieści.
Pani Katarzyna podarowała czytelnikom kolejną klimatyczną, ciepłą i wzruszającą opowieść, w której nie ma rzeczy niemożliwych. Ta optymistyczna historia, nie pozbawiona bólu i cierpienia jakie niesie trudna codzienność, przepełniona jest nadzieją i wiarą w lepszą przyszłość. I chociaż wydarzenia są przewidywalne do bólu, ogólny zarys fabuły nie jest niczym nowym, a Jadwinia to niemalże doskonała kopia Marty z Sennej, to znów emocje biorą górę i tak naprawdę wszystkie mankamenty schodzą na dalszy plan. Miło jest wybrać się w gościnę do tak sympatycznych ludzi i towarzyszyć im w codziennych smutkach i radościach. W finałowej części opowieści czuje się magię Bożego Narodzenia i jak na świąteczną powieść przystało na zakończenie pani Katarzyna oferuje czytelnikom przepisy kulinarne na domowe przysmaki, bez których trudno wyobrazić sobie święta. To idealna historia na poprawę nastroju.
Polecam.