Jan Polkowski. Pisarz, redaktor, działacz NSZZ Solidarność, podsekretarz, prezes, przewodniczący wielu organizacji, poeta. Ceniony, lubiany, wielokrotnie nagradzany, odznaczany, słowem zasłużony dla narodu Polskiego. Pierwszy raz miałam z nim styczność podczas czytania powieści „Więzy krwi”. Opasłe tomisko, na ładnych parę dni, skutecznie odcięło moją uwagę od codziennych spraw. Czy z wierszami, będącymi niejako specjalnością autora było podobnie?
„Głosy” to zbiór osiemnastu historii, powiązanych wydarzeniami z 1970 roku. Matka, syn, ojciec, narzeczona… każde z nich przeżywa osobistą tragedię, naznaczoną piętnem śmierci, oczekiwania i żalu. Tomik jest zbudowanym ze słów pomnikiem dla zwykłych ludzi, to ich głosy towarzyszą nam podczas zgłębiania poszczególnych wierszy.
Poeta używa prostych słów, nie sili się na wydumane metafory, czy przenośnie, jednak jego frazom nie brakuje polotu, silnego nacechowania emocjami, niekoniecznie pozytywnymi. Przez całą drogę, jaką stanowią te krótkie monologi będące spowiedziami, wyrazami boleści, wyrzutami poszczególnych postaci, widzimy czarne chmury piętrzące się nad ich głowami, czujemy cierpienie i beznadzieję czasów, w jakich przyszło im żyć. Niektóre wiersze są bardzo rytmiczne, inne nagle gubią tempo, przez co wpadałam w mały dół i gubiłam się delikatnie w treści.
Zaprezentowane w „Głosach” wiersze bardzo przypominają krótkie opowiadania, miniaturki, których dzisiaj pełno w Internecie, w szczególności na portalach literackich, gdzie służą jako próba sił czy ukazania kunsztu danego członka. Ten niepozorny tomik zawiera coś jeszcze. Fotografie równie ponuro nastrajające, jak treść. Czy całość gra tylko chwilę na emocjach czy też skłania do dłuższej zadumy?
Zbiorek nie jest zły. Łatwy w odbiorze, nawet dla najbardziej opornych – gdyby gimnazjalista dostał do interpretacji jeden z przedstawionych wierszy, skakałby a może nawet płakał ze szczęścia. Poza tym wielcy naszego świata literatury i poezji naznaczyli „Głosy”, jako godne Nagrody im. Wisławy Szymborskiej. Nie wiem dlaczego, ale przez okres czytania zbiorku, zadawałam sobie pytanie: Dlaczego?Bo wzniosła, choć dotyczy maluczkich, mająca wpływać na sumienia i pamięć, bo prosto, a jednak finezyjnie. Jednakże czy na pewno są to wiersze, które będziemy powtarzać przez wieki, jak Mickiewicza, Miłosza czy Asnyka? Moim zdaniem, nie. Na podobne twory trafiałam cztery lata temu, gdy wielu próbowało określić swoje emocje względem tragedii smoleńskiej. Pech ich autorów polegał na tym, że swoje prace publikowali w Internecie. Wtedy posypały się na nich srogie i pełne agresji oraz ironii komentarze. Czytając „Głosy” mam wrażenie, jakoby pan Polkowski nie do końca przygotował każdy z utworów. Brak im duszy, prawdy, momentami są drętwe i wymuszone. Nad żadnym nie pochyliłam się na dłużej, choć poeta pokazywał mi cierpienie walczących, zmizerowanych i przegranych ludzi, choć podmiot liryczny, nieważne czy kobieta, mężczyzna, młody czy stary, mówił uważaj, historia lubi się powtarzać. Po prostu do mnie nie trafiły, tak jak oczekiwałam. Nie było łez, dojmującego smutku, jaki ogarnia czytelnika przy tego typu twórczości.
Zadziwia mnie to tym bardziej, że o sile wyrazu „Głosów” naczytałam się wiele opinii znawców literatury. Mnie osobiście uderzył na chwilę tylko jeden z wierszy, który pozwolę sobie Wam zaprezentować:
***
Składam się z niepamięci od paznokci po nerki
od wątroby po włosy nie pamiętam kim jestem.
Mój sen nie wie kim byłam, mój strach nie wie, że będę.
Jak się mówi przebaczam nie wiem bardziej niż kat.
Jestem sową i wężem choć bardziej nie jestem
niż jestem. Oddycham tylko przyszłością.
Czekam aż fala uderzy, przemyje wędrowny piasek
dobro, zło i płomyki schylonych za domem trzcin.
Aż spadnie ciężki wiatr, Na skwir sosen
mech zmierzchu.
Matka? (1930-?) str 19
“Głosy” to zbiór, po który warto sięgnąć z ciekawości, to też dobre studium emocji poszczególnych postaci – poeta wspaniale potrafi wczuć się w starsza kobietę, młoda narzeczoną, ojca, czy nastolatka. To też pozycja dla tych, którzy w wierszach szukają nutki prozy, nie lubią za bardzo ściskać się z wyszukanymi metaforami. Ja wciąż nie odnalazłam tutaj tego, czego oczekiwałam – może mi pomożecie?