Reportaż z 1933 roku. Pisząc: "przed wojną", Autor ma na myśli tą, która wybuchła w 1914 roku. Kiedy pisze: "obecnie, w okresie powojennym", chodzi nie o lata pięćdziesiąte, tylko o trzydzieste. I dobrze, że pisze tak już na wstępie, bo dzięki temu od początku można spojrzeć na proces z jego perspektywy. A ta jest następująca - reportaż ma stanowić argument przeciwko obowiązującej wówczas karze śmierci.
Co do samego procesu, Autor stawia sprawę niestety w sposób mocno tendencyjny, co sam zresztą na koniec przyznaje. Zeznania obciążające oskarżoną nazywa efekciarskimi, świadkom, którzy takowe składają, przypisuje z założenia negatywny stosunek do oskarżonej. Erwin Gorgon jawi się jako osoba "o pięknych rysach charakteru", choć jak wiadomo, wymieniony uprzednio zwinął się do Ameryki leczyć syfilis i miał w głębokim poważaniu żonę, którą jego matka wypędziła z domu. Generalnie Autorowi nie chodzi o rzetelne przedstawienie faktów, choć na tym polegać powinien reportaż, lecz o ostrzeżenie przed omyłką sądową, której po wykonaniu kary śmierci nie będzie można nigdy naprawić. W jego ocenie, w procesie lwowskim oskarżonej nie dowiedziono winy, co, jak na końcu podkreśla, nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że jest niewinna.
W zakresie ustalenia faktów reportaż wartość ma niewielką, ale nie należy oczekiwać czegoś przeciwnego, skoro powstał w 1933 roku, przed rozpoczęciem procedowania przez skład krakowski, a więc w czasie trwania procesu i weryfikowania materiału dowodowego. W tym zakresie jest to raczej, ogólnie rzecz ujmując, zbiór subiektywnych interpretacji i przemyśleń Autora, które przy dzisiejszym stanie wiedzy kryminologicznej i kryminalistycznej nie mogą się obronić. Sztandarowym tego przykładem jest jego przekonanie, iż wykluczonym jest, aby kobieta mogła upozorować mord o podłożu seksualnym na innej kobiecie. Dziś wiadomo powszechnie, nie tylko kryminologom, że kobiety potrafią przy popełnieniu zbrodni być dużo bardziej okrutne i pomysłowe od mężczyzn. Dlatego czytając reportaż należy przez cały czas mieć na względzie ówczesne realia, tło społeczno - obyczajowe, stan nauki i wiedzy. Inaczej można się zirytować, bądź dobrych parę razy parsknąć, co niestety i mnie się zdarzyło po przeczytaniu, że ostatecznie jednak stwierdzono u Stasia Zaremby chorobę psychiczną, którą miał być obciążony dziedzicznie przez matkę. Gdyż wkrótce po wydaniu wyroku przez skład lwowski stało się wiadomym, że ... "popadł w tak silną melancholię i rozstrój nerwowy, iż musiał przerwać naukę". Autor na wszelki wypadek nie dodaje, kiedy to się wydarzyło, bo jeśli po zabójstwie siostry chłopca, który pierwszy ujawnił zakrwawione zwłoki, to nie zamierzam nawet tego komentować.
Warto przeczytać po to, aby poznać pogląd na sprawę Gorgonowej kogoś, kto w tym czasie żył i pewnie w jakimś stopniu kształtował opinię publiczną.