Nigdy nie kryłem się z tym, że mam słabość do zbiorów opowiadań. Zabijcie mnie, ale nie mam pojęcia z czego to wynika. Gdzie szukać genezy tej słabości? Kiedy i od czego to się zaczęło? Fajnie byłoby znać odpowiedzi na te pytania, ale z drugiej strony czy to aż tak istotne? Skłamałbym jednak, gdybym stwierdził, że od napisania własnego zbioru opowiadań. Nie, to zdecydowanie zaczęło się wcześniej. Zostawmy więc te rozważania w spokoju, wystarczy Wam wiedzieć, że mam słabość do krótkich form i co jakiś czas muszę tej słabości dać upust. Pod koniec grudnia 2021 roku miałem okazję zapoznać się z
Księgami Krwi I-III Cliva Barkera, a jeszcze wcześniej ze znakomitym debiutem Szymona Majcherowicza
Otwieram oczy. Teraz, ledwie rok się rozpoczął, a w ręce wpadł mi kolejny tomik krótkich form z gatunku grozy, który śmiało mogę zaliczyć do klasyki horroru.
W głębi lasu, to osiem opowieści, mało w Polsce znanego Roberta Aickmana - pisarza, który tworzył głównie opowiadania z pogranicza fantastyki i horroru. Jego pisarska kariera zaczęła się jeszcze w latach '50 i trwała aż do jego śmierci w 1981 roku. Można zaryzykować stwierdzenie, że Aickman był takim brytyjskim Rayem Bradbury (panowie nawet byli trochę do siebie podobni), choć oczywiście obaj mieli swój własny styl i przedstawiali grozę nieco odmiennie. Co ich zatem łączy? No, chociażby niespieszne tempo narracji, pozwalające rozsmakować się czytelnikowi w kolejnych opowieściach, przy czym groza kreowana przez Roberta jest zdecydowanie bardziej niejednoznaczna, żeby nie napisać przyczajona.
Aby zanadto nie rozwlec tej recenzji, co mogłoby skutkować waszą drzemką na klawiaturze (odciśnięte klawisze na twarzy nie wyglądają za dobrze i nawet jakbyście między kratkami powbijali gwoździki, no - nie czarujmy się - nie będziecie Pinheadem), albo na czym tam odpalacie bloga. Dlatego skupię się na pięciu spośród ośmiu tekstów, które przypadły mi najbardziej do gustu. Takie - nie wiecie - TOP 5, jak na jakieś liście przebojów. A zatem...
Osiem historii. Osiem opowieści, które powstały w różnym czasie, na różnych etapach życia pisarza. Tematyka tekstów jest mocno zróżnicowana, a zatem myślę, że prawie każdy miłośnik grozy, znajdzie tu coś dla siebie. Zbiór otwiera tytułowe
W głębi lasu, które traktuje ni mniej, ni więcej, jak o klątwie i poszukiwaniu przez główną bohaterkę własnej tożsamości i miejsca na świecie. Margaret, pod nieobecność męża, postanawia spędzić dwa dni w tajemniczym pensjonacie
Kurhus. Otoczony lasami i górami ośrodek okazuje się być jednak głównie schronieniem dla osób cierpiących na bezsenność. Okoliczny las, kryje zaś jakąś tajemnicę, a Margaret jest o krok od jej poznania.
W głębi lasu, to opowiadanie dziwne i niejednoznaczne (jak większość zebranych w tym tomie), a przy tym bardzo klimatyczne. Dodatkowy plus za polski akcent. Jaki? No tego akurat Wam nie zdradzę.
Czas nie przemija, to tekst, który jeszcze bardziej "ryje banię". Psychodeliczna i alegoryczna opowieść o kruchości życia i świadomości przemijania. Główny bohater odkrywa za swoim domem rzekę, o istnieniu której nie miał pojęcia i znalezioną łódką przeprawia się na drugi brzeg, gdzie spotyka niejakiego Petrovana. Miejsce, do którego trafia w niczym jednak nie przypomina znanej mu okolicy. Jest jakby oderwane od czasu i przestrzeni, co wzbudza nie tylko w bohaterze, ale i w czytelniku, zarówno grozę, jak i zaciekawienie.
Kolejny tekst, na który chcę zwrócić Waszą uwagę, to
Ciceroni. Tu, szykujcie się na mroczną, przesiąkniętą wręcz gotycką grozą opowieść o turyście, który podczas zwiedzania belgijskiej katedry, spostrzega jak z jednego z starych sarkofagów wychodzi mały chłopiec. Dzieciak, jakby nigdy nic odsuwa marmurową płytę, spogląda na naszego bohatera i pyta:
- Chce pan wejść? (...) W takim razie zamykam. Mroczne, prawda? Potem oprowadza turystę po całej katedrze, a czytelnik cały czas ma wrażenie, że coś złego wisi w powietrzu i za chwilę to coś spadnie na łeb bohaterowi. Aickman zgrabnie też wykorzystuje motyw dziecka, a sam finał tego - skądinąd - niezbyt długiego opowiadania usatysfakcjonuje niejednego miłośnika gatunku. Gdybym miał wskazać, który tekst podobał mi się najbardziej, ten zająłby drugie miejsce.
Z kolei moim
numero uno, jest bezapelacyjnie
Szkolna przyjaciółka. W tym tekście idealnie zagrała cała literacka orkiestra: zaczynając od samej historii, która momentami trącała powieścią
Moja przyjaciółka opętana Hendrixa (kto wie, może tekst Aickmana był dla niego inspiracją?), a na zbudowaniu mrocznej atmosfery i stworzeniu mocnej i interesującej kobiecej postaci, kończąc. To także opowiadanie, w który groza jest najbardziej widoczna, wręcz namacalna. Hank Moody, w charakterystycznym dla siebie stylu, powiedziałby, że to "mocne gówno". Ja spróbuję pokusić się o bardziej "poetyckie" porównanie:
Szkolna przyjaciółka szarpie nerwy, jak wóda nery. I to jest dobre.
Jak tam, Pinheady, nie posnęliście? No to super. W nagrodę dostaniecie dodatkową paczkę gwoździ i unikalny młotek z masowej chińskiej produkcji. 😁 Wybaczcie, ale dochodzi dwudziesta trzecia, a mi włącza się głupnik. To z kolei oznacza, że najwyższy czas kończyć. A zatem do brzegu, kapitanie! Ostatnim tekstem, który chcę Wam polecić, na który chcę zwrócić Waszą uwagę, to
Zjawy.
Zjawy zamykają ten zbiór i są ni mniej ni więcej, jak klasyczną opowieścią o duchach... Dobra, inaczej, motyw jest klasyczny lecz sama historia, pod wieloma względami prezentuje się oryginalnie i - co ważniejsze - mrozi krew w żyłach.
Kończąc (naprawdę, to już ostatni akapit) musicie wiedzieć, że Robert Aickman, to jeden z tych twórców grozy, którzy grozę traktują z subtelnością i delikatnością czułego, choć zdecydowanego kochanka. Sami rozumiecie, jest wieczór, więc takie analogie same do głowy wpadają, ale aby to Wam zobrazować: twórczość Aickmana jest jak wysmakowany erotyk, a wspomnianego na początku Barkera, jak węgierskie sado-maso (tylko proszę, nie traktujcie tego jako krytykę tego drugiego, bo nie taka jest moja intencja). Groza Roberta sączy się powoli niczym woda z pękniętego naczynia i nie zawsze jest na wierzchu. Czasem trzeba jej poszukać - tej grozy - ale to też świetna zabawa. A jakby tego było Wam mało, to musicie wiedzieć, że Aickman był twórcą o wielkiej wyobraźni i nawet jeśli nie zawsze straszy, to na pewno potrafi zaciekawić czytelnika, by w odpowiednim momencie chwycić za gardło i wciągnąć w swój świat. Jesteście na to gotowi? Myślę, że tak.
© by
MROCZNE STRONY | 2022