Kto by nie chciał przenieść się do świata pełnego magii, czarów, ludzi w najróżniejszych szatach, mających ogromne znaczenie. Czerwona oznacza wojownika, zielona – uzdrowiciela, zaś fioletowa – alchemika. Oczywiście znajdziemy inne kolor, czarne szaty Wielkiego Mistrza czy niebieska Administratora. Już sama opcja posiadania takiej szaty, która oznacza ukończenie uniwersytetu, jest niebywale kusząca. Ta szata, która znaczy, że znaleźli w tobie potencjał, by być magiem. Być może wielkim magiem.
Już od samego początku wciągamy się w trylogię. Pani Canavan ma lekkie, dobre pióro, które wciąga nas do świata pełnego magii, dobrych i złych magów, do świata tajemnic, slumsów, biedy, złodziei i najróżniejszych przygód, które czekają na główną bohaterkę – Soneę.
"Gildia Magów to pierwszy tom znakomitej nowej trylogii fantasy, skrzącej się od magii, akcji i przygód."
W 100% zgadzam się z opisem z okładki. Ta trylogia ma w sobie coś, co zachęca czytelnika w każdym wieku. Nie jest to jakaś oklepana historia o miłości i magii. Nowy pomysł na stworzenie historii o magii, którą znamy już tak dobrze np. Harry Potter. Być może kiedy, gdzieś tam w jakieś innej książce, był już pomysł na taką opowieść – być może. Ja fantasy przeczytałam za mało, by się wypowiadać. To dopiero moje początki. Jednakże po przeczytaniu “Wiedźmina” i “Czarnego maga” z śmiałością mogę stwierdzić – pokochałam fantastykę.
Czytam na forach, że to bajka “dla dużych dzieci”. To bajka dla wszystkich. To historia, która porywa nas od pierwszy stron, ukazuje nie tylko świat magiczny, ale też problem ludzi, którzy żyją w slumsach. Jest duże zwrócenie uwagi na ten problem. Sonea właśnie pochodzi ze slumsów, a ma tak ogromną moc. I teraz zaczynają się stereotypy “Ona pochodzi ze slumsów”, “Była złodziejką”, “Głodowała” i tak dalej i tak dalej. Jakie ludzie mają pojęcie o życiu. Gdy pławią się w luksusach zupełnie zapominają, że są jeszcze inni, którzy mają zdecydowanie gorzej. I ci “lepsi”, uważają się za panów świata. Przepraszam, że zbaczam z tematu. Ale w książce jest to mocno zarysowane. Już w szczególności w części drugiej, gdy Sonea zaczyna naukę(tak, tak przeczytałam już II część ;) ).
Właśnie dzięki takiej historii możemy poznać ludzką naturę z zupełnie innej strony. Ci “lepsi” przeważnie okazują się podli, mało tolerancyjni, wręcz znikome reszty tolerancji pozostałe w nich. Wiecznie knują, obrzucają innych spojrzeniem pełnym obrzydzenia czy wyższości. I być może to też jest stereotyp. Trafiają się ludzie, którzy są “lepsi” i wcale się tak nie zachowują. Ale zachowanie, jakie wymieniłam dla przykładu, dotyczy większości tych “lepszych”, a już zdecydowanie w trylogii Czarnego Maga.
Ci “gorsi” przeważnie są tolerancyjni, pomagają reszcie, doceniają to, co posiadają, mają szacunek do rodziny, bliskich. Mimo, że są wychodni w takich, czy innych warunkach, są często dużo lepsi od tych z wyższych sfer. Na to właśnie zwróciłam dużą uwagę, na problem społeczeństwa w książce i nie tylko.