Po czym poznać, że książka zainteresowała kilkuletnie dziecko? W trakcie czytania będzie ci przerywać pytaniami: a dlaczego..? a kto...? Będzie komentować i uzewnętrzniać emocje. Czasami młody czytelnik identyfikuje się z bohaterem książki. Zwłaszcza, jeśli ten wyzwala pewne emocje. Zastanawiałam się, czy Krzysiek, Czesiek i Misiek, główni bohaterowie "Gieśków", mogą wyzwalać takie emocje, a przez to ciekawość i zaangażowanie we współczesnych 10-latkach. Powieść przedstawia przygody trzech chłopców, kumpli ze szkolnej ławy. Młodzi panowie, prezentując swe anielsko niewinne twarze i słodkie uśmiechy, robią w szkolę niezłą zadymę. Wystawiają przy tym na próbę rodziców, ulubioną wychowawczynię; ciągle prowokują nowe sytuacje, które wprawiają w zakłopotanie zarówno ich, jak i całe grono pedagogiczne. Przy tym bardzo dobrze się bawią, docinając sobie i zawzięcie kłócąc. Autorka jest matką dwójki dzieci w podobnym wieku, tak więc świat szkolnych przyjaźni i żartów nie jest jej obcy. Gdybym mogła porównać tę książkę do innej (choć nie lubię takich porównań..) powiedziała bym, że to współczesne dzieje "Dzieci z Bullerbyn". Niewątpliwie bardzo dobrą stroną tej opowieści jest humor. Bohaterowie, jak już wspominałam, nie są ugłaskanymi, ugrzecznionymi chłopcami. W ogóle mam wrażenie, ze literatura dziecięca dąży teraz do ukazywania normalności, zwyczajności życia. To nie jest czas sztucznie ugrzecznione dzieci, na siłę skonstruowanych wzorowych uczniów. Bohaterowie są NORMALNI- mają problemy adekwatne do wieku i reakcje na sytuacje, w które się wmieszali, adekwatne do wieku i 10-letniego rozumu. Tutaj prowadzenie akcji i postaci uwypukla normalność, zwyczajność, i to mi się bardzo podoba. Można mieć zastrzeżenia w pewnych miejscach do języka. Akcja jest prowadzona dość lekko i szybko się czyta, jednak język, jakim posługują się 10 latki, zdecydowanie tu nie pasuje. Jeden z bohaterów tak opisuje pokój dyrektora szkoły: "Wzdłuż ścian stały szafy oraz otwarte regały pełne kolorowych segregatorów i książek. Na ścianach wisiały pary zdjęć w drewnianych ramkach przedstawiające te same ceglane zabudowania tutejszego Ośrodka sprzed wielu lat (te fotografie były czarno-białe) i wykonane obecnie (oczywiście w kolorze). Pomysł wydał nam się ciekawy i przez kilkadziesiąt cennych sekund chłonęliśmy szarymi komórkami świadomość upływu czasu". Czy tak mówi 10-latek? Ja w to nie wierzę.
"Gieśki" to jednak opowieść o prawdziwej przyjaźni. Nie tylko wtedy, gdy jest nam razem dobrze i dogadujemy się bez problemu. Książka w sposób mądry, zabawny i nie nachalny, porusza temat inności wśród rówieśników. Zamiast natrętnie moralizować, pouczać że nie można krzywdzić słabszych, innych, bohaterowie z całą swą dziecięcą kreatywnością pokazują, jak dogadać się w sytuacji, gdy porozumienie jest utrudnione. Taki motyw jest poruszony w wątku o chłopcu z zespołem Downa. Narrator w przystępny sposób wyjaśnia, na czym polega to schorzenie i pokazuje, że z takim człowiekiem też można się zaprzyjaźnić. Osobom, które chcą zaszczepić w dzieciach chęć pozytywnej rywalizacji, współpracy, otwartości na ludzi i tolerancji, polecam "Gieśki". Będziecie mieli o czym dyskutować. W opowieść jest też zgrabnie wplecione wiele odniesień do współczesnej sztuki, nauki, filozofii. Tym wszystkim można zaciekawić młodego człowieka. Na podstawie tak dynamicznej, zabawnej opowieści, da się napisać ciekawy scenariusz. Jest to ciekawa propozycja dla nauczycieli, którzy prowadzą dziecięce teatry i chcieli by zrobić coś nowego, świeżego. Na pewno całym zespołem będziecie się dobrze bawić.