1978, wioska Finsland w Norwegii. Tej nocy jej mieszkańcy nie śpią. Policja patroluje drogi. W domach palą się światła, a ludzie wystają na gankach, niektórzy z bronią w ręku. Nasłuchują odgłosów silnika, wypatrują podejrzanych samochodów. Boją się, żeby dziś nie padło na nich. Boją się, że syrena alarmu znów zawyje.
Książka Heivolla utrzymana jest w klimacie podobnym do nastroju opisywanej wsi. Jest melancholijna, pozornie spokojna, osobista (bo Heivoll pisze o sobie, a w małych miejscowościach wszyscy wszystkich znają), a jednocześnie pełna niepokoju i niepewności. Decydując się na opisanie serii pożarów sprzed lat, autor wyrusza jednocześnie w nostalgiczną podróż do czasów dzieciństwa. Dlatego mamy tu dwie historie – z jednej strony Gaude opowiada o swoim życiu, przemianach, jakie przechodził oraz o tym, jak został pisarzem. Z drugiej – obserwujemy odtworzone ze wspomnień, listów i pamiętników czerwcowe dni, gdy piroman terroryzował ciche miasteczko.
Dostrzec można niepokojące podobieństwo pomiędzy pisarzem Gaudem a piromanem Dagiem. Poczynając od szczegółów, takich jak jeżdżenie rowerem do biblioteki czy wspólne spędzanie czasu z ojcem na strzelaniu. Obaj też byli grzecznymi chłopcami, którzy się starali. Obaj czuli się inni. A potem wyjechali z rodzinnej wioski i to ich w jakiś sposób odmieniło. W przypadku Gaude możemy to obserwować dokładniej – młody mężczyzna wyjeżdża do wielkiego miasta, ma zostać prawnikiem, zamiast tego stopniowo zaczyna go ściągać „ciemna strona życia”. Ma to bezpośredni związek z chorobą ojca. Gaude nie umie się z nią pogodzić, miota się więc, gubi życiowy kurs.
Podobnie rzecz ma się z Dagiem; grzeczny i pomocny syn Ingemanna, komendanta straży pożarnej. Jako pierwszy w rodzinie zrobił maturę, miał być kimś. Jednak po powrocie ze służby wojskowej zmienia się. Inaczej traktuje rodziców, zamyka się w sobie, zaczyna się zachowywać w dziwny sposób (gdy przywozi do pożaru kiełbaski, by piec je w ogniu cudzego domu, czyjegoś wielkiego nieszczęścia). Nikomu nie udaje się dotrzeć do Daga i zrozumieć, co tak naprawdę się z nim stało – ani matce, mimo jej starań, by odzyskać chłopca, którego kochała; ani autorowi, ani czytelnikowi. Bo Dag pozostaje niedookreślony – Heivoll pisze o nim w sposób suchy, pozbawiony oceny czy emocji. Wiemy, co Dag robi, ale nie potrafimy pojąć dlaczego, brakuje szczegółów. W ten sposób zyskujemy obraz wyjątkowo niepokojącego szaleństwa. Tym gorszego, że nie wiemy, czy wynika z dążenia do bycia przydatnym, czy jest próbą powrotu do dzieciństwa, czy może jakimś sposobem „wyleczenia się” z traumy. Nie znajdziemy jednoznacznej odpowiedzi na to, kim właściwie jest Dag.
Tym samym otrzymujemy historie dwóch mężczyzn, które wyraźnie pokazują, jak łatwo – zaczynając od tego samego punktu – dotrzeć do zupełnie różnych miejsc. Pokazują, co czyni nas takimi, jakimi jesteśmy, i jak jedno wydarzenie może zburzyć wszelkie plany i pokierować zupełnie inaczej naszym losem. Jedno zdanie, wypowiedziane przez nauczycielkę lata temu; rozmowa przerwana w niewłaściwym momencie; to, z czym nie potrafimy sobie poradzić.
Powieść Haivolla to niezwykła, poruszająca opowieść o tym, co dzieje się w ludzkiej duszy zanim spłonie.