Książki są moim oknem na świat. Pozwalają zatracić się w niesamowitych opowieściach mrożących krew w żyłach, pełnych przeróżnych emocji, zaskakujących sytuacji i zwrotów akcji. Otwierają przede mną drzwi do prawdziwych lub fikcyjnych historii, w których bohaterowie zmagają się często z trudnymi wyborami, przeszkodami, chaosem w głowie, wątpliwościami, skrajnymi emocjami od radości po złość i smutek. Często skłonią do refleksji, ukażą pozytywną lub negatywną przemianę postaci, wzbudzą szereg sprzecznych emocji, nieraz podniosą ciśnienie, wywołają ciarki na plecach, wrzucą na głęboką wodę, wzruszą, dadzą nadzieję, pokrzepią serce i zapadną na długo w podświadomości. Umożliwią poznanie nieznanych dotąd terenów, krajobrazów bez ruszania się nawet z kanapy. Są odskocznią od szarej rzeczywistości, lekarstwem na smutki, przyjaciółką, która wysłucha i nie oceni. Idealnym miejscem, w którym każdy znajdzie dla siebie swój kawałek podłogi. Bez nich moja rzeczywistość byłaby pozbawiona rozmaitych barw, dźwięków, smaków, zapachów, bo gdy zatracam się w historii, staje się jej częścią, wkurzam, gdy nie idzie po myśli bohaterów i raduje, gdy sprawy idą w dobrym kierunku.
Sięgając po ,,Życzę mu śmierci'' nie przeczuwałam, że aż tak zawróci mi w głowie. Od razu autor rzuca nas na głęboką wodę. Najpierw poznajemy Susan w momencie, w którym wyrusza do Dakoty Północnej na egzekucję ,,Potwora''. Oprawcy, który skrzywdził jej małą córeczkę. Później możemy przenieść się dwadzieścia lat wcześniej, do momentu, w którym wszystko się zaczęło. Idealny świat pęka jak bańka mydlana. Pojawia się złość, ból rozrywający serce, obwinianie siebie nawzajem. Gorzkie słowa, nienawiść, poczucie winy, gniew, obwinianie Boga, a ostatecznie depresja. Życie przestaje pędzić do przodu, miłość stopniowo wypala się, a w jej miejscu zalęga pustka, bezsilność, zawieszenie.
Autor nie szczędzi bohaterki. Raz po raz zrzuca na nią przeszkody, które musi pokonać. Przeróżne niełatwe sytuacje, które burzą jasność umysłu, doprowadzają do niepewności, chwil zawahania. Wszystkie emocje, które dotykały Susan, odczuwałam na własnej skórze. Zagryzałam zęby, bo w mojej głowie toczyła się wewnętrzna walka, by ukoić własne nerwy, zaglądając na tył książki, jak fabuła dobiegnie końca, ale nie chciałam odbierać sobie przyjemności z poznawania kolejnych kart i bocznych ścieżek, do których zbaczała historia książki. Bo gdybym to zrobiła, autor nie potrafiłby mnie tyle razy zaskoczyć i tak bardzo namącić w głowie, że już sama nie wiedziałam, co jest prawdą, a co wierutnym kłamstwem. Od lektury nie potrafiłam się oderwać, a gdy już musiałam pozostawić ją na kilka godzin, w mojej głowie tworzyły się różne scenariusze, jak może dalej potoczyć się fabuła książki. Emocje sięgały zenitu i gdy pojawiał się moment oddechu, szybko zastępował go strach, niepewność, wątpliwości. Autor doskonale buduje napięcie, które wzrasta z każdym nowym rozdziałem. Te oblepiające czarne macki, które niczym boa owijają się wokół szyi, nie pozwalają uwolnić się spod uroku powieści i chęci zemsty ukarania osoby, która przyczyniła się do tej okropnej tragedii. Do tego presja czasu, który niemiłosiernie się kurczy, chaos w głowie, chęć uzyskania prawdy, zemsta, nienawiść, bezinteresowna pomoc napotkanych ludzi, oczyszczenie, by móc wreszcie ruszyć do przodu.
,,Życzę mu śmierci'' to genialna lektura, wyśmienicie nakreślona, naszpikowana przeróżnymi emocjami, przeżyciami opowieść. Dopracowana, mocna, szokująca, przerażająca. Od początku potrafi zawładnąć sercem i umysłem, wdziera się do podświadomości, wzbudza szereg emocji i pozostaje w pamięci na długo. Gorąco polecam!