Czy arty dodane do książki, czy to w formie kart, czy ilustracji w książce, są dla was miłym, czy koniecznym dodatkiem?
Osobiście uważam, ze to miły dodatek, nie jest konieczny, jednak jak rozpakowujesz książkę i podczas kartkowania odnajduje przepiękne arty bohaterów, czy miejsc z książki, nie mogę się na nie napatrzeć. Jeśli szukacie pięknie wydanej książki, to mam dla was wspaniałą serię, która będzie liczyć podobno siedem tomów, a dziś chce wam trochę opowiedzieć o tomie numer dwa, czyli “Vasharoth. Ścieżki przeznaczenia” autorstwa S.J. Brennenstuhl, K.W. Janoska.
Ten tom dosłownie wyrwał mnie z kapci. Od samego początku nie potrafiłam się od niego oderwać i z przyjemnością towarzyszyłam bohaterom w ich wędrówce, a gdy cała prawda wyszła na jaw, zbierałam szczękę z podłogi i po raz kolejny wierciłam się z niecierpliwości, ponieważ nie ma jeszcze trzeciego tomu. Jednak na pocieszenie powiem wam, że dziś miała miejsce premiera okładki trzeciego tomu, więc “Vasharoth. Kuźnia bogów” jest już blisko.
Czy spotkanie Annabel i Setha było przypadkowe? Nie sądzę. Czy wędrówka grupy Annabel do Luvv była przypadkiem? Również nie sądzę. Myślę, że to wszystko było boskim planem, a może nawet i kaprysem, jednak jestem pewna, że przeznaczenie tej grupy jest już określone i mam nadzieję, że nie będzie ono zbyt straszne dla bohaterów, bo praktycznie całą grupę polubiłam. Syrius, Annabel, Souji, Beatrice, Seth, Elizabeth oraz Vivien, to grupa, której ścieżki się przecinały przez długi czas, jednak nigdy nie przecięły się drogi ich wszystkich na raz. Czy w końcu dojdzie do spotkania całej grupy?
Wierzycie w klątwę drugiego tomu?
Ja wierzę, ale możecie być spokojni, w przypadku Vasharotha nie ma mowy tu o tej klątwie. Ta książka była genialna i o wiele bardziej podobała mi się, niż pierwszy tom, który, nawiasem mówiąc, był naprawdę dobry.
Nie odpoczniecie sobie przy niej, akcja goni akcję, dając nam tylko chwilę na oddech. Sporo tajemnic zostaje w końcu ujawnionych, nić przeznaczenia zaczyna łączyć pewnych bohaterów i niektóre fakty, dając nam wgląd w wielki plan, do którego dążą autorzy. Boję się, co jeszcze mogą wymyślić dla nich, ponieważ dałabym im wszystkim gwiazdkę z nieba, a Setha to ukochałabym i już nikomu nie oddała, bo to taka przytulaśna postać, którą chce się wyrwać z wszelkiego zagrożenia.
Motyw podróży, czy też drogi, jest tu jednym z głównych motywów. Bardzo go lubię, lecz jest to trudny motyw do poprowadzenia, ponieważ łatwo zanudzić czytelnika, bądź doprowadzić do tego, że się o czymś zapomni. Jednak w przypadku tej książki nie mogę się do niczego doczepić. Chyba że po raz kolejny powiem, że za mało mi Souji’ego.
Przyznaję, że byłam pewna, że historia będzie dopiero nabierać tempa. Pierwszy tom był dobry, lecz jego powolność nie zwiastowała takie tempa, jakie otrzymałam w kolejnym tomie, byłam pewna, że z tomu na tom będziemy z odpowiednim tempem wbijać się w tę historię. Jednak po tym tomie, jestem pewna, że to co nam przygotują autorzy, to będzie prawdziwa petarda i z tomu na tom będę się bawić coraz lepiej. A muszę wam powiedzieć, że już teraz poprzeczka jest bardzo wysoko.
Jestem zachwycona i bardzo wam polecam te serię.