Odkrycie struktury DNA zamknęło pewien etap, z drugiej strony rozpoczęło wielką przygodę człowieka, który teraz mógł bardziej świadomie wpływać na świat genów. Obecnie znajdujemy się w newralgicznym punkcie rozwoju genetyki i inżynierii manipulowania nimi. Niemal dekadę temu przełomu dostarczyła nowa metoda ‘dobierania się’ do struktury kodu życia. Za skrótowcem CRISPR/Cas stoi ogromny potencjał skutecznej, w miarę prostej i punktowej metody edycji genów. Jennifer Doudna za fundamentalny wkład w wyjaśnienie jej mechanizmów otrzymała ostatnio Nobla. Wspólnie z doktorantem Samuelem Sternbergiem napisała o tym książkę – „Edycja genów. Władza nad ewolucją”. Tekst składa się wyraźnie z dwóch części. Pierwsza jest bardziej techniczna i historyczna, opowiada o dojściu do odkrycia. Druga stanowi namysł nad bioetycznymi zagrożeniami związanymi z postępem genetyki oraz próbę naszkicowania najbliższej przyszłości. Tekst wydał mi się nierówny – mam trochę zastrzeżeń do pierwszej części, drugą oceniam zdecydowanie lepiej.
Z perspektywy człowieka, który interesuje się genetyką amatorsko, pierwsza część, bardziej formalna i wprowadzająca w techniczne detale, okazała się zdecydowanie niedopracowana i trochę niekonsekwentna. Przykładowo, autorzy opisują wczesne mechanizmy edycji genów z enzymem ZFN (mniejsza o znaczenie skrótu) na stronie 58. Pozornie jest to wiec tekst dla nieco obeznanych z tematem. Jednak w dalszej części (np. str. 139-140) dostajemy informacje zupełnie podstawowe o lokalizacji DNA w jądrze, sposobie transportu przez mRNA w celu wyprodukowania białek, itd. Genetyka uchodzi za trudniejszy dział biologii i raczej nie szkodziłoby, by na początku zebrać kilka faktów, które wykluczą bezradność czytelnika i potrzebę wracanie do wcześniejszych partii, lub co gorsza ‘doczytywania’ z innych książek (mój przykład pokazuje, że autorzy z jednej strony zakładają zupełny brak wiedzy u czytelnika, z drugiej jednak poruszają się w żargonie na różnych poziomach). Oczywiście bezcenne są opisy samej techniki CRISPR z ciekawie podanymi kolejnymi niejasnościami, zagadkami i sposobami ich rozwikłania. Dość dobrze treść dopowiadają rysunki, świadomie ogólne, skupione na idei – zdecydowanie przydatne. Chyba najciekawszy fragment pierwszej części wiąże się z opisem samego odkrycia zjawiska. Po raz kolejny przydało się w nauce szczęście i przypadek. Dzięki zrozumieniu aktywności bakterii, które po milionach lat wypracowały broń genetycznej walki z bakteriofagami, ludzie dostali ostatecznie narzędzie do precyzyjnego modyfikowania genów w dowolnych organizmach (polecam str. 73-80).
Zdecydowanie pełnowymiarowego kolorytu problemów współczesnej genetyki nabiera tekst w drugiej części, uzupełniającej przemilczane ‘oczywistości’ z pierwszej, a dającej ogromny ładunek dylematów etycznych, które każdy musi ostatecznie przepracować sam. Autorzy, którzy uczestniczą od kilku lat w akcji uświadamiającej publicznie zalety i zagrożenia wynikające z edycji genów, sporo pytań zostawiają bez odpowiedzi, dużo jednak rozjaśniają. Jednocześnie dają czytelnikowi narzędzia intelektualne do wypracowania własnych przekonań, przywołują przykłady poprawy życia ludzi, ale i oczywiste i subtelne niebezpieczeństwa. Jednoznacznie separują GMO od lepszych metod genetycznych (str. 167), pokazują zalety najnowocześniejszych technik, w porównaniu do nieprzewidywalnych hodowli roślin wyselekcjonowanych na podstawie przypadkowych mutacji. Bardzo trafnie wiążą społeczną niechęć z niewiedzą. Ta ostatnia pozwala chociażby na dość bezrefleksyjne zaakceptowanie wsobnych hodowli ras zwierząt domowych (które czasem są okrutne w uzyskanej niewydolności somatycznej następnych pokoleń – polecam str. 186-188). Techniki CRISPR/Cas przy takiej ‘niefrasobliwości’ wydają się czymś subtelnym, pozbawionym ślepego okrucieństwa. Oczywiście przywołane różne klasy zagrożeń (społeczne, moralne, ekonomiczne, cywilizacyjne,… ) wymagają namysłu. Autorzy systematycznie analizują konsekwencje prawdopodobnych scenariuszy przyszłości. Najbardziej niebezpieczne są, w ich przekonaniu, edycje tzw. napędów genowych i komórek germinalnych (płciowych).
Świat laboratoriów i szalek Petriego dość złudnie wydaje się odległy od codzienności szpitalnej. Trudno odmówić prawa do godności osobom cierpiącym na genetyczne schorzenia (szczególnie te jednogenowe) i ich oczekiwania na postęp w edycji genów by poddać się terapii, która dla niektórych postronnych wydaje się niemal synonimem eugeniki. Dość ostrożnie Doudna i Sternberg podchodzą do wielu możliwych kierunków rozwoju genetyki, rozważnie (choć z zafascynowaniem badawczym) referują świat nauki i konsekwencje jej ustaleń dla przyrody. Starają się unikać dogmatyzmu i zbyt łatwego zamykania się na rzeczywistość (str. 287):
„W moim pojęciu rozgraniczenie między naturalnym a nienaturalnym to fałszywa dychotomia, a jeśli powstrzymuje nas ona przed ulżeniem ludzkiemu cierpieniu, to jest to również niebezpieczne.”
„Edycja genów” może stanowić podstawę do rozważań nad przyszłością w dobie pędzącej techniki oferującej coraz sprawniej osiągnięcia nauki. Między modyfikowaniem genów, by dochować się potomka na miarę Einsteina a zagwarantowaniem, by dziecko uniknęło cukrzycy, HIV, Alzheimera czy nowotworu jest kolosalna różnica. Taka na miarę życia w godności i z nadzieją. Trzeba tylko dokonywać dobrych wyborów, pomagając rozwijać się nauce w bezpiecznym kierunku. Takie książki warto chyba czytać dla pogłębienia tej świadomości.
DOBRE (średnia ze składowych: 6. za cześć pierwszą i 8. za drugą) – 7.0/10