Nie wiem, co bardziej mnie pochłonęło – klaustrofobiczna atmosfera, w której czułam oddech oprawcy na karku, czy labirynt rodzinnych tajemnic, w których każde kolejne odkrycie było niczym skalpel przecinający złudzenia. Klaudia Muniak nie napisała zwykłego thrillera. Napisała doświadczenie. I to takie, które zostaje pod skórą jeszcze długo po zamknięciu książki.
Weronika Zalewska nie czuje bólu. Dosłownie. Analgezja wrodzona to jej przekleństwo i tarcza jednocześnie. Ale co z tego, skoro są rany, których nie widać? Gdy zostaje uwięziona przez człowieka, który ma w sobie coś z chirurga i coś z kata, jej niezwykła odporność nagle wydaje się tylko kolejnym testem, kolejnym przekleństwem. Bo przecież ból to ostrzeżenie. A ona nie wie, kiedy jest już za późno.
Muniak serwuje thriller, który nie pozwala oddychać. Narracja jest dynamiczna, oszczędna w słowach, ale nasycona emocjami. Nie ma tu miejsca na dłużyzny – jest strach, jest walka i jest prawda, której nikt się nie spodziewał. Komisarz Judyta Olecka próbuje poskładać ten krwawy puzzle, a ja śledziłam jej kroki, mając nadzieję, że zdąży. Że jeszcze jest czas.
Ale czy na pewno?
Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale jedno mogę powiedzieć na pewno – Klaudia Muniak potrafi bawić się napięciem jak chirurg skalpelem. Precyzyjnie, bez zbędnych ozdobników, ale z wyczuciem, które sprawia, że nie sposób odłożyć książki choćby na chwilę. Każdy rozdział to jak krok w ciemność – nigdy nie wiadomo, czy pod stopami jest stabilny grunt, czy może przepaść.
Podoba mi się, jak autorka splata wątki psychologiczne z wciągającą intrygą. To nie jest tylko opowieść o porwaniu, to historia o tym, jak przeszłość dopada człowieka w najmniej oczekiwanym momencie. O tym, że tajemnice rodzinne mają tendencję do powracania, czasem w najmroczniejszy możliwy sposób. Weronika nie wie, jak daleka od prawdy jest wersja wydarzeń, którą zna, a im głębiej brniemy w jej historię, tym bardziej czujemy, że coś tu nie pasuje.
Komisarz Judyta Olecka to kolejna mocna postać w tej opowieści. Nie jest stereotypową policjantką z trudną przeszłością – to postać z krwi i kości, której determinacja napędza śledztwo i pozwala nam trzymać się nadziei, że może, jeszcze nie wszystko stracone. Ale czy na pewno?
Klaudia Muniak stworzyła thriller, który wbija się pod skórę i tam zostaje. Po przeczytaniu ostatniej strony nie odczułam ulgi – raczej ciarki. To jedna z tych książek, po których patrzysz w ciemność trochę dłużej, niż powinnaś.
W tej książce wszystko jest nieoczywiste. Rodzina to nie zawsze ostoja, a ciało, nawet jeśli nie czuje bólu, wciąż może zostać złamane. Jeśli szukacie thrillera, który nie tylko trzyma w napięciu, ale i zostawia w głowie ślad – oto on. Tylko uważajcie. Czasem lepiej nie wiedzieć, co kryje się w cieniu.