Gdzie ubiera się Bóg?
„Bóg nosi dres” Piotr Sender
wyd. Replika
rok: 2011
str. 291
Ocena: 5/6
Zastanawiam się… o czym była ta książka? Co miała mi powiedzieć, co pokazać? Jakie miała wywrzeć na mnie wrażenie? Uruchamiam szare komórki, wysilam zwoje mózgowe i… sama nie wiem. Pogubiłam się w trakcie tej lektury, jak w jakimś zaczarowanym labiryncie. Raz byłam tu by chwilę później znaleźć się tam. I tak w kółko. Świat wirował, czasoprzestrzeń ulegała nieustającej zmianie wprawiając mnie w pewnego rodzaju konsternacje. Koniec końców otrzymałam odpowiedź na dręczące mnie pytania. Jak? Czy satysfakcjonującą? Prawdziwą? Tego nie wiem. Pewne jest tylko, że była ona brutalnie szczera i maksymalnie zakręcona.
Piotr Sender jest studentem Politechniki Gdańskiej. Sama wybrałam w życiu bardzo podobnie, w jakimś więc stopniu, zapewne niewielkim, mogę się z autorem identyfikować. Łączą nas, a może połączą w przyszłości, podobne przeżycia uczelniane. Przynajmniej teoretycznie. Bo jeśli Piotr Sender, podczas budowy postaci głównego bohatera powieści „Bóg nosi dres”, kierował się przesłankami autobiograficznymi, to nie łączy nas nic. Czemu? Bo życie chłopaka, którego personaliów nie jest dane poznać czytelnikowi, raczej do standardowych nie należy. Niby wszystko mu się w tej jego codzienności układa. Ma kasę, super mieszkanie, idealną jak dla siebie kobietę. Wozi się uwielbianym wozem i nosi tylko i wyłącznie markowe dresy. Nie rozstaje się przy tym z ukochanymi adidasami i wie kiedy ubrać wyjściowe a kiedy codzienne wdzianko. Jeansy i lakierki to nie jego bajka. Jako student zdecydowanie więc wyróżnia się z tłumu, jest rozpoznawalny i ważny, a to w życiu studenckim ma nieocenioną wartość. Czegoś mu jednak brakuje, coś jest nie tak. Jakiś żal, jakiś uścisk w sercu, jakaś boleść. Coś sprawia, że chłopak nie ma ochoty dalej żyć. Nie dzieli się jednak problemami i przemyśleniami z najbliższymi. W zamian za to rozpoczyna niezwykłą podróż w przyszłość, zwaną rozwojem, nie może się jednak uwolnić od nieustająco powracającej do niego przeszłości. Dzięki zawartym w powieści retrospekcjom, poznajemy ścieżkę, jaką bohater książki kroczył przez całe swoje życie. Dowiadujemy się, jak układały się jego stosunki z rodzicami, jakimi ludźmi byli, jak się wzajemnie traktowali. Dociera do nas tragizm jego życia, który sprawia, że w czytelniku kiełkuje nieodparta chęć udzielenia mu wsparcia i to w jakiejkolwiek formie. Byle miał się lepiej, byle jego rodzeństwu wyszło to na dobre. W miarę czytania, wraz z pochłanianiem kolejnych stron, coraz więcej dowiadujemy się również o obecnym życiu bohatera i o problemach dręczących jego przyjaciół. Pewnego dnia, między jedną a drugą retrospekcją, między jednym a drugim wyłączeniem się i wspominaniem przeszłości, chłopak postanawia pomóc znajomym. Nie wie jeszcze jak to uczynić, wie jednak, że nie ma innego wyjścia. Tak właśnie wchodzi do gry, która niekoniecznie potoczy się tak, jakby tego pragnął. O tym, co z tego wyniknie, kim jest główny bohater, jak poradzi sobie z problemami oraz o tym, w jakich ciuchach na co dzień chadza Bóg, dowiecie się, albo i nie, podczas lektury powieści „Bóg nosi dres” autorstwa Piotra Sendera.
Ta książka zaintrygowała mnie jeszcze nim otrzymałam ją do recenzji. Przeczytałam zwiastun, zobaczyłam okładkę, poznałam tytuł. I zostałam kupiona. Po prostu musiałam poznać jej treść i dowiedzieć się o co w niej tak naprawdę chodzi. Z wielką przyjemnością rozpoczęłam jej lekturę i niczym mnie nie zawiodła. Otrzymałam dokładnie to, na co liczyłam, a nawet więcej. Autor w doskonały wręcz sposób zobrazował życie współczesnych studentów, zarówno tych, którym można przypiąć metkę „standardowych” jak i tych wyjątków, uważanych za odmieńców. Połączenie życia studenckiego z obrazem dresiarskiego półświatka oraz wątkami mafijno-kryminalnymi uznaję za wprost fenomenalne. Powieść „Bóg nosi dres” czytało się wyśmienicie. Od samego początku wyczuwalny był niesamowity klimat, który bardzo lubię w książkach. Wiało od niej autentyzmem i nowością. Zastosowany język, budowa zdań, przedstawione wątki i sam pomysł… wszystko według mnie na bardzo wysokim poziomie. Jak dla mnie jest to jedna z lepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku. Z mojej strony z chęcią poleciłabym ją wszystkim, wiem jednak, że nie każdy lubi, gdy w książce stosuje się uliczny język i przedstawia wszystko bardzo realistycznie. Polecam więc powieść Piotra Sendera tym, którzy nie chcą czytać bajek, tym, którzy mają ochotę poczytać o prawdziwym życiu nieco specyficznej grupy społecznej. Warto.