Jeśli jednym słowem opisać debiut 21-letniego Piotra Sendera, powiem: świetny.
Jeśli w kilku słowach powiedzieć o czym traktuje, powiem: o wierze w Boga, o wierze w człowieka, o różnym postrzeganiu rzeczywistości, o współczesnym świecie.
Jeśli krótko opisać głównego bohatera: Dresiarz z duszą.
Wiem, wiem. Już samo zestawienie tych dwóch pojęć budzi zdziwienie, a czasem nawet sprzeciw. Podobnie jak tytuł powieści, który, nie ukrywam, mnie zaintrygował do tego stopnia, że musiałam jak najszybciej odkryć co się pod nim kryje.
Z czym kojarzy nam się tradycyjny dresiarz? Trzy paski, łysa głowa, rozbudowane mięśnie, agresja (a co za tym idzie niebezpieczeństwo), w ręku piwo, przy boku plastikowa Barbie. Czyż nie?
Czy ktoś z nas przypuszczałby, że ten wzbudzający lęk i sztuczny respekt dres, kojarzący nam się z pustą głową studiuje na Gdańskiej Politechnice na Wydziale Elektroniki?
Czy ktoś z nas domyśliłby się, że ten człowiek ma duszę i to bardzo wrażliwą, którą oczywiście skrywa przed światem i innymi dresami?
Czy, w końcu, jesteśmy wstanie sobie wyobrazić, że ten dres ma uczucia, takie do bólu ludzkie i prawdziwe, którymi potrafi się kierować gdy musi zrobić coś dla przyjaciół lub stanąć w ich obronie?
Oto bohater tej powieści. Poznajemy go w teraźniejszości i retrospektywie, wracając do jego dzieciństwa. Zabieg ten muszę przyznać, jest niezwykle udany ze względu na doskonałe połączenie dwóch rzeczywistości w tematyce, wątkach, w formie. Autor nie oddzielał od siebie tych przestrzeni czasowych. Tylko akapit wystarczał, by przeskakiwać z jednej do drugiej. Czasem można się zgubić ale tylko na kilka sekund, by zaraz zorientować się, czy to, o czym czytamy to mała, zabita dechami wieś, czy szare blokowiska miasta.
Jako mały chłopiec bohater nie miał lekko. Rodzice byli alkoholikami, nie interesowali się chłopcem. On żył swoim życiem, wspierany przez trzech braci, którym szybko udało się wyrwać z domu. Był ktoś jeszcze kto okazywał mu wsparcie i służył dobrą radą i ma to ścisły związek z tytułem powieści…
To tutaj, w małej wsi, kształtował się charakter i osobowość bohatera. To tutaj dorastał, uczył się na błędach.
Jego życie teraźniejsze to miasto, wielki apartament, gruba kasa na koncie, imprezy, alkohol, studia. Niech nikogo nie zmyli ten pozytywny wizerunek. Oczywiście nasz dres zachowuje się też jak typowy przedstawiciel tej subkultury. Wszystkich traktuje z góry, wychodząc z założenia, że wszystko należy mu się tu i teraz. Komu trzeba zdewastuje samochód, kogo trzeba pobije, kiedy trzeba pogrozi. Miota przekleństwami, wiadomo, dlatego język powieści obfituje w te niecenzuralne słowa ale wszak nie spodziewamy się, że łysol w dresie będzie prawił pięknym poetyckim językiem. Ja sama, choć nie jestem zwolennikiem wulgaryzmów w powieściach, tutaj zdawałam się jakby ich nie zauważać, wydawały się tak naturalne, że nie wyróżniały się. Jednakże wyczulonym czytelnikom mogą przeszkadzać. Dodać muszę, że język jest niezwykle obrazowy, metafory trafne często pełne sarkazmu i dystansu do opisywanej rzeczywistości.
Brutalny świat przesiąknięty zapachem piwa i dymu papierosowego, świat seksu, przemocy, narkotyków. A w tym świecie grupa przyjaciół, których historia i życie odzwierciedlają wiele poważnych problemów i zjawisk społecznych, które śmieszą ale też wzruszają i poruszają wewnątrz pewną strunę…
Warto poznać małego, niekochanego chłopca z peerelowskiej wioski. Warto też, zobaczyć na jakiego człowieka wyrósł, z czym do tej pory się nie pogodził, jak patrzy na życie i jak odnosi się do swojej przeszłości. Warto ocenić samemu jakim stał się człowiekiem, czym była i jest dla niego wiara w Boga i czy ten naprawdę istnieje.
Warto też na podstawie losów bohatera przekonać się, że nie wszystko jest takim, jakim z pozoru się wydaje.
Kontrowersyjna, z dużą dozą ironii i humoru a jednocześnie bardzo realistyczna i prawdziwa powieść. Pozornie porusza proste i błahe problemy a jednak coś w tym jest. I to naprawdę wiele. Polecam gorąco!