Lata trzydzieste XX wieku, płyniemy na szkocką wyspę St Kilda. Tam żyje Effie Gillies wraz z ojcem. Opiekuje się nim po śmierci brata, mają tylko siebie i tylko na siebie mogą liczyć. W tym uroczym i dzikim zakątku świata, z dala od ludzi, dziewczyna spędza czas na wspinaczce po drzewach i stromych klifach i obserwacji ptaków. Jej wiedza z tego zakresu jest niesamowita. Pewnego dnia na wyspę przybywa młody i przystojny lord Sholt. Ich pierwsze spotkanie będzie tym, które na długo pozostanie w ich pamięci. A ich pierwszy nieoczekiwany pocałunek na długo będzie gościł na ich ustach. Ale dziewczyna ma już na wyspie adoratora, któremu obecność lorda będzie nie na rękę. Chce on mieć dziewczynę tylko dla siebie. Wkrótce okazuje się, że mieszkańcy muszą opuścić wyspę. Los tak się ułoży, że Effie wraz z ojcem zamieszkają w posiadłości właśnie Sholta. Na miejscu okazuje się, że lord ma już narzeczoną i traktuje dziewczynę z rezerwą i dystansem, jej pobyt u nich nie jest mu na rękę. Unika jej, prosi, aby wyprowadziła się od nich. Dziewczyna jest zdezorientowana i nie potrafi zrozumieć jego zachowania. Dlaczego tak nagle ją odtrącił? Co ona takiego mu zrobiła? Czy na wyspie tylko chciał ją uwieść i może wykorzystać? Do rodziny lorda, Dumfries, dociera wiadomość, że na wyspie znaleziono ciało zarządcy wyspy Johna MacLeoda. Konsternacja i zaskoczenie. Jak to możliwe, że ktoś tam pozostał. Czy Effie miała coś wspólnego z jego śmiercią? Śledczy chcą ją przesłuchać i lord nieoczekiwanie staje po jej stronie. Broni dostępu do niej i uprzedza pytania policjantów. Jaki ma w tym interes? Czy jednak łączące ich uczucie jednak jest prawdziwe? A może coś, lub ktoś stoi na drodze do ich szczęścia? Przekonajcie się sami, nie jest to łatwy i przyjemny romans, to piękna opowieść o miłości trudnej i wydawać się może, że nierealnej. Ale nie uprzedzajmy faktów, tylko cierpliwie spędźmy miłe chwile u boku bohaterów …
„Nie tęskni się do czegoś, czego się nie zna. Czasami zdaje mi się, że może lepiej jest żyć w niewiedzy i być po prostu zadowolonym ze swojego losu”.
To ostatnie lato to wzruszająca i pełna nadziei opowieść o miłości, jednak nierealnej i skazanej na niepowodzenie. Różnice klasowe dochodzą do głosu i taki związek jest nie do wyobrażenia. Ale wiadomo też, miłość czyni cuda i pokonuje wszelkie bariery i przeszkody. Czy również w tej historii tak los się potoczy? Czy od lat powtarzana sentencja się spełni?
Muszę wspomnieć, że początek lektury mnie zniechęcił, miałam opory przed dalszym brnięciem w tę opowieść. Ale postanowiłam się przełamać i cieszę się, że nie przerwałam jej. Dalej już było tylko ciekawiej i bardziej intrygująco, nutka tajemniczości i niepewności się wkradła. Nie można było mieć pewności, jak się historia dalej rozwinie. A była pełna emocji i wzruszeń, zaskakujących wydarzeń, które tylko sprawiły, że ciekawość nie pozwoliła odłożyć książki na bok, motywowała do bycia razem z bohaterami w ich życiowych zawiłościach i zakrętach losu …
„Nawet jeśli człowiek ma wszyściutko, co mu się zamarzy, zawsze będzie chciał więcej … Zawsze zakosztuje zakazanego owocu”.
Jak dla mnie to trochę za dużo było opisów, rozciągniętych i dłużących się. Sprawiały chwilami, że nic się nie działo przez dłuższy czas, taki panował marazm i nicość. Być może są czytelnicy, którzy się z tym lubują, ja wolę, jak się coś dzieje, jak poziom adrenaliny przekracza punkt ostrzegawczy i zbliża się do krytycznego. Finał powieści mnie zaskoczył, wszystko wskazuje na to, że to pierwsza część opowieści. Nie wiedziałam o tym, sięgając po tę historię. Ale już z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, nie można zostawić czytelnika w takiej wielkiej próżni i nicości …
Pomimo moich uwag i spostrzeżeń znakomita lektura na długie jesienne wieczory. Roztkliwi każde serce i sprawi, że wachlarz emocji będzie nas rozgrzewał przez kolejne dni. Polecam!