„Zmiana” to druga część cyklu „Silos” opowiadająca o ocalałej społeczności, która w obliczu globalnej zagłady zajmuje podziemną, gigantyczną konstrukcję, a przy tym jest samowystarczalna. Prąd zapewniają potężne generatory, wodę – głębinowe studnie, a pożywienie pozyskiwane jest z samodzielnych upraw. Wszystko przemyślane, co do najmniejszego detalu. Bazy danych w wielkich serwerowych szafach gromadzące dane o obecnych mieszkańcach jak również, tych, którzy odeszli, kilka pokoleń temu. Są też książki (!!!) Ale te dostępne są tylko dla wyższych stanowisk. W Silosie nie powinno się mącić umysłów. Nie powinno się rozbudzać nadziei o świecie, który dawno przeminął.
Gdzie ta zmiana? (Ponaglam się). Tak, tak. Już przechodzę do sedna, choć tak naprawdę, zmiana w postrzeganiu tego świata dokonała się już w końcówce pierwszego tomu cyklu. To tutaj, wraz z wyjściem Juliette nastąpił przełom. Rozdziały książki przestały rozpoczynać się bezimiennie na rzecz konkretnych miejsc. Od tego właśnie momentu zacząłem skakać pomiędzy wydarzeniami, jakie tytułowane były, jako „Silos 18” czy „Silos 17”. Dwa silosy? A może osiemnaście jak wskazuje wyższa wartość, a za nią dobrze już znana społeczność i pierwsze, obserwowane przeze mnie wyjście na powierzchnię.
Ostatni rozdział pierwszego tomu rozbudzał nadzieję i pragnienie, aby jak najszybciej ruszyć dalej, ale i tu autor zafundował kolejną niespodziankę. „Zmiana” w tym przypadku to adekwatny tytuł do wydarzeń, na które mnie przygotował. Z początku myślałem, że to tylko chwilowe retrospekcje, ale nic mi nie pasowało. Jak to 2049 rok? Gdzie jest Juliette? Gdzie Silos 18? Co ja właściwie czytam i który tam był rok skoro tu..?
„Zmiana” jak się okazuje to duży skok w przeszłość a zarazem zimny prysznic. Skok do czasów, kiedy dopiero powstawał projekt ocalenia ludzkości na wypadek zagłady. Ale ja ciągle pragnąłem być tam gdzie skończyłem! Chciałem zaczerpnąć powietrza, jakie już znałem. Chciałem przeskoczyć dalej by jak najszybciej stanąć obok moich bohaterów. Niespokojnie zaciskałem zęby i chłonąłem te początki z nadzieją, że zaraz wrócę, ale z biegiem czasu brnąłem coraz głębiej, coraz dalej, niemal zapominając gdzie skończył się pierwszy tom. Miejsce Juliette zajął Donald, a z nim odważny projekt Silosa, który w tamtym czasie wydawał się daleki od najśmielszych oczekiwań. Rozdziały przestały być tytułowane numerami silosów a ich miejsce zajęły daty oddalone od siebie o kilkaset lat. Gdzie moja Juliette? – Wtrącałem. Kiedy pojąłem, że muszę przeżyć te wszystkie lata zanim zejdę ponownie do Silosu 18, pogodziłem się z tą sytuacją i składałem wydarzenia, które jak brakujące puzzle stawały się fundamentami tych, które już znałem. Genialne, bo nagle dotarło do mnie, dokąd zmierzamy i przed czym uciekamy. To i tak o wiele więcej niż mógłbym się dowiedzieć patrząc z perspektywy Silosu.
„Zmiana”, jako drugi tom cyklu, stanowi niesamowite tło do znanej już opowieści. Nadaje jej głębi i wykracza poza zamkniętą przestrzeń, jaką dotychczas znałem. To jak nacisnąć minus na przeglądanej mapie i zobaczyć to, co kryje się poza granicami pierwszego obrazu. To jak zerwać zasłony w teatrze kukiełkowym i poznać tych, którzy przez cały spektakl pociągali za sznurki i podkładali głosy. To jak zobaczyć twarze ludzi, którzy nie mówią prawdy o świecie, jaki zgotowali.