Kilka słów na wstępie
Sięgam po książki, które do mnie w jakiś sposób przemówią, niekiedy to cichy szept, czasem głośny krzyk. Po "Gdzie jesteś?" Anny Piróg sięgnęłam wiedziona przeczuciem i zaintrygowana okładką (jasną, delikatną, stonowaną, w której można wyczuć nie tylko romantyzm, ale i dramat).
Po historie miłosne nie sięgam zbyt często, właściwie czytam raczej sporadycznie i ta powieść była, może niekoniecznie wyjątkiem, ale początkiem, bo w tym roku zamierzam częściej sięgać po pozycje romantyczne.
Miałam możliwość zapoznać się z tekstem nieco wcześniej, jeszcze przed otrzymaniem papierowego egzemplarza i w ogóle przed podjęciem decyzji o patronacie. Przeczuwałam, że to będzie dobra historia i nie myliłam się, ale...
Czy "Gdzie jesteś?" mi się spodobało?
A jeśli tak to jak bardzo?
Czy miałam jej coś do zarzucenia?
Kilka słów o głównych bohaterach
Hrabia Armand Walicki - zadziałał na mnie jak magnez, jak wabik, jak światełko u żabnicy, więc poleciałam w jego stronę niczym ćma do ognia. No dobra, nie spłonęłam, aż takiego wrażenia nie zrobiła na mnie ta książka, ale zdecydowanie postać Armanda była jedną z tych najbardziej wyrazistych i najbardziej dramatycznych.
Drugą ważną postacią, wokół której osnuta jest fabuła to Justyna Konopka, której towarzyszymy przez kilka trudnych lat. Jej losy nie są w żaden sposób związane z hrabią Walickim, jednakże w pewnym momencie ich wątki splatają się, a co z tego wyniknie (i w jaki sposób) dowiecie się z lektury. Justyna jest drugą najlepiej napisaną postacią, to spokojna, pracowita, lojalna i pomocna dziewczyna. Czytając o tym czego doświadcza to na wskroś dobre dziewczę serce ściskało się z żalu, jednakże muszę być sprawiedliwa i choć współczułam Justynie ogromnie i życzyłam jej jak najlepiej, to jej postać była dla mnie przerażająco obojętna.
Kilka(naście) słów o moich wrażeniach
"Gdzie jesteś?" to druga powieść z cyklu Mroczny Dwór. Przyznaję - pierwszej nie czytałam. I prawdę mówiąc śmiało można sięgnąć po drugą część niekoniecznie znając wydarzenia z pierwszej. Chociaż nie ukrywam być może zżycie się z bohaterami byłoby łatwiejsze i nie musiałabym poznawać tyle postaci w jednej książce.
Liczba bohaterów nie ogranicza się tylko do hrabiego, jego służącego, Justyny czy braci Bronikowskich (o których można przeczytać w opisie). Postaci jest dużo, nawet bardzo dużo, chociaż trzeba przyznać, że mają one czynny udział i wpływ na życie głównych bohaterów. Niestety spora liczba postaci często przekłada się na niedostateczne urealnienie i uwypuklenie ich charakterów. Tak stało się, moim zdaniem, w przypadku "Gdzie jesteś?".
Historia jest świetna, chwilowo też metafizyczna, melodramatyczna, przesiąknięta uczuciami i dramatami (i nie mam na myśli Armanda Walickiego), a także dzieje się w niej dużo, ale postaci są dość płaskie. I to jest spory mankament. Z drugiej strony pokusiłabym się o stwierdzenie, że był to zabieg w jakiś sposób zamierzony, służący uwydatnieniu i skupieniu się na dwóch głównych postać.
Lubię, gdy bohaterowie przeżywają... gdy mogę towarzyszyć im w emocjach. Najlepiej pod tym względem autorka opisała hrabiego (i Magdę), bo już np. przy Justynie zabrakło mi psychologicznej głębi. A szkoda, bo przy odpowiednim zbudowaniu bohaterów książka byłaby jeszcze lepsza.
Autorka ma zdecydowanie lekki styl pisania, jej opowieść, chociaż osadzona w realiach XIX wieku na polskiej ziemi (co zobowiązuje do zachowania odpowiedniej stylistyki) czyta się bardzo przyjemnie. Ważne wydarzenia, których jesteśmy świadkami przedstawione są zwięźle, stanowiąc tło i dopiero pod koniec historia wkracza bezpośrednio w życie bohaterów.
Biorąc pod uwagę fakt, iż świat przedstawiony jest na wskroś realny, brak w nim wątków nadprzyrodzonych, nie do końca kupuję pewien zabieg/scenę/zwrot akcji (to właśnie ta wspomniana wyżej metafizyka). Rozumiem, że wszystko zmierzało w tym właśnie kierunku, ale było to dziwne i w pewien sposób zaskakujące i nieprawdopodobne, ponieważ mowa o pewnej szczypcie fantastyki, więc przymknęłam na to oko.
Przeczytałam "Gdzie jesteś?" w jeden dzień, a to wcale nie świadczy o tym, że czytałam szybko i co drugą stronę, bo było nieciekawe; przeczytałam to tak szybko, bo pomimo niedociągnięć czy nadmiaru bohaterów, chciałam dowiedzieć się czy Armand pogodzi się ze stratą ukochanej Anny, czy odnajdzie nową miłość, która go na nowo przywróci światu, tak bardzo mnie wciągnęła.
Prócz melodramatycznej historii miłosnej i cierpienia po stracie ukochanej możemy obserwować życie zaścianka, przewagę i władzę "państwa" nad służbą; biedę i uzależnienie siebie od decyzji kogoś innego w przypadku tych drugich; brak poszanowania ludzkiej godności. Poprzez postaci braci Bronikowskich autorka przedstawiła dwie skrajne osobowości: człowieka kulturalnego, oczytanego, zwracającego uwagę na trudną sytuację polityczną, o silnych uczuciach patriotycznych oraz gnuśnego, rozpustnego i egoistycznego.
Przykro mi było, gdy czytałam o upokorzeniach i krzywdzie jakich doznawała Justyna. Wydawać by się mogło, że w dzisiejszych czasach nic takiego nie ma miejsca, ale chociaż zmieniła się epoka, to ludzie nadal potrafią być perfidni i wykorzystywać zależność od siebie młodszych, słabszych, bezbronnych dla zaspokojenia siebie.
Kilka słów podsumowania
"Gdzie jesteś?" Anny Piróg to historia o miłości sięgającej poza granice śmierci; o miłości tak wielkiej, że jej strata zalega ciężarem ogromnym i mrocznym na duszy tego, który pozostaje w świecie żywych. Armand Walicki to jedna z tych postaci, które się lubi od początku, nie miałam okazji poznać go w pierwszej części, ale nadrobię to, ponieważ jest w życiorysie hrabiego kilka takich niedopowiedzianych (dla mnie) spraw, które wymagają wyjaśnienia (i potwierdzenia moich przypuszczeń).
Anna Piróg zabiera nas do XIX wieku na wieś, do miasta i klasztornego zacisza. Przystępnie i swobodnie operuje słowem, więc czytanie jest prawdziwą przyjemnością. Jak dla mnie jest tu zbyt dużo nijakich postaci, ale te najważniejsze są dobrze opisane. Być może miało tak być.
Dając się pochłonąć tej opowieści miałam cały czas wrażenie, że w realizm wpleciona jest cieniutka nić metafizyki i to dodawało książce pewnego smaczku. Sam hrabia Walicki zaś stanowi postać intrygującą i fascynującą.
Czy polecam? Miłośniczkom dramatycznych miłosnych historii, lubiących przenieść się do przeszłości jak najbardziej.