Kilka dni temu recenzowałam „Zimowego monarchę” autorstwa Bernarda Cornwella, który tą powieścią otwierał Trylogię Arturiańską, wprowadzając nas do niebezpiecznego świata przygód. Swoją pierwszą książką, pisarz udowodnił, że doskonale zna zwyczaje ówczesnych wodzów, pokazując ich waleczność oraz męstwo oczami Derfla – saksońskiego wojownika, który dzielnie służył pomocą Arturowi, synowi z nieślubnego łoża króla Uthera. Zachwycona niezwykłym stylem pana Cornwella, entuzjastycznie zaczęłam czytać „Nieprzyjaciela Boga”, który również uraczył moją duszę.
Artur w dalszym ciągu stara się ochraniać swoje państwo przed wrogami, pragnącymi zniszczyć rosnącą potęgę Brytanii. W imieniu swojego młodszego brata, Mordreda, decyduje o wielu sprawach państwowych, stając się cenionym dyplomatą, ale też i mężnym wojownikiem. Oprócz wojennych komplikacji, Artur musi stawić czoła religijnym fascynacją swojego ludu, który coraz bardziej otwiera się na chrześcijaństwo. Ponownie dzielni wojowie stają do walki z armią saksońską, natomiast władca uporczywie walczy z nielojalnością swoich towarzyszy, będąc osobą honorową oraz pewną swoich racji. Ogromną rolę w „Nieprzyjacielu Boga” odgrywa Lancelot, który jest gotów zrobić wszystko, by stać się Panem Brytanii. Również żona Artura, Ginewra, nieprzychylnie patrzy na wszelkie działania męża, zajętego sprawami ojczyzny. Jedyną osobą, która zachowuje spokój jest Merlin, który pragnie oddać kraj w ręce dawnych bogów. Jednak, aby to uczynić potrzebuje trzynastu Skarbów Brytanii, po które wybrać musi się na Ciemną Drogę, która pełna jest niebezpieczeństw.
Bernard Cornwell ponownie otwiera przed nami księgę przygód, w których poznajemy losy Brytanii na przełomie piątego i szóstego wieku, gdy nad krajem zebrały się ciemne chmury. Kontynuacja „Zimowego monarchy” niewątpliwie pokazuje, jak bohaterowie z początkowo spokojnych i opanowanych postaci przekształcili się w zdeterminowanych i demonicznych wojowników, walczących aż do ostatniej krwi o szczęście mieszkańców kraju i o swój honor. Bernard Cornwell posiada wspaniały styl, dzięki któremu czytelnik z łatwością przenosi się do krwawej Brytanii, gdzie prym wiodą zasady rycerskie. W piórze tego pisarza można odnaleźć pewnego rodzaju lekkość, powodującą, iż historia, która zazwyczaj kojarzona jest z nudą i monotonią, tworzy interesującą fabułę, która wciąga zachwyconego odbiorcę już po przeczytaniu pierwszych stron tejże lektury. Autor nie pozwala nam choć na chwilę zapomnieć o losach swoich bohaterów, bowiem „Nieprzyjaciel Boga” wypełniony jest wydarzeniami, które jeszcze bardziej przyciągają czytelników, poszukujących wrażeń i prawdziwej dawki emocji. Tajemnic, intryg i zakłamania nie brakuje, gdyż naprawdę ciężko ocenić, kto jest wrogiem Artura, a kto wiernym towarzyszem. Pomysłowość pana Cornwella zaskoczyła mnie nieraz, gdyż spokojnie niekiedy próbowałam przewidzieć kolejne kroki postaci – jak się okazuje, pomimo ich ziemskiego życia, decyzje podejmują wręcz magiczne, ponieważ rozwiązania niektórych spraw nie idzie po prostu odgadnąć. Jak już pisałam, gdybym miała porównywać pierwszą część trylogii do drugiej to pochwaliłabym ukazanie charakteru i temperamentu bohaterów, którzy z czasem zaczęli ukazywać swoją prawdziwą desperację i wolę walki. Szczególnie Derfel, narrator powieści, początkowo wydawał się być zamkniętym w sobie mężczyzną, który ceni sobie spokój i stabilizację. Natomiast w tejże książce widzimy, jak z poczciwego wojownika stał się gotowym do potyczek rycerzem, który nadzwyczaj ceni sobie Artura oraz Brytanie. Z trudem czytałam o jego wewnętrznych przeżyciach i cierpieniu, kiedy odeszła jedna z ukochanych przez niego osób. Bernard Cornwell w sposób idealny ukazał, iż nawet najsilniejszy człowiek jest wstanie płakać z powodu śmierci swojej rodziny. Niewątpliwie, każdy z nas, wyobrażając sobie woja, widzi przed sobą jedynie mężczyznę z mieczem i tarczą. Natomiast autor tej trylogii nadał bohaterom osobowości, dzięki czemu z łatwością można zakochać się w zabawnych, ale też i poważnych, postaciach. Całkowicie zaskoczyła mnie Ginewra, którą początkowo ceniłam za własny punkt widzenia oraz nadmierną pewność siebie. Ostatnie strony ukazały, jak ogromna dwulicowość tkwi w ludzkiej duszy, niszcząc nie tylko własne życie, ale i tych, którzy się zawiedli na działaniach danej osoby. Reakcja Artura była przesycona zarazem ogromnym bólem, ale też i pewnego rodzaju delikatnością, dzięki czemu całkowicie zyskał moje serce.
Cała Trylogia Arturiańska spod pióra Bernarda Cornwella jest cyklem powieści wyjątkowych, które potrafią wprowadzić czytelnika do świata, gdzie jeszcze legendarne w dzisiejszych czasach wartości miały ogromne znaczenie. Osobiście polecam „Nieprzyjaciela Boga” tym, którzy wielbią historię, oraz przede wszystkim tym, którzy szukają książek, w których nie brakuje wielu emocji i ciekawych przygód.