Maggie Holt jest projektantką wnętrz. Gdy się na nią spojrzy, nie wyróżnia się niczym szczególnie na tyle swoich równolatków. Jednak w porównaniu do nich, dźwiga na swoich barkach niechlubne dziedzictwo, co bardzo jej ciąży. Gdy miała pięć lat jej rodzice, kupili piękną wiktoriańską posiadłość w stanie Vermont. Baneberry Hall zniewalało od pierwszego spojrzenia, ale ta piękna posiadłość, kryła również mroczną tajemnicę. Już pierwszej nocy, domownicy odkryli, że z domem jest coś nie tak. Na dodatek mała Maggie uważa, że widzi duchy, w nocy dom zaczyna wygrywać całą symfonię przerażających dźwięków, a na dokładkę okazuje się, że zanim rodzina Holtów się sprowadziła, wielu poprzednich lokatorów, zmarło w dziwnych okolicznościach. Holtowie uciekają z Baneberry Hall po zaledwie dwudziestu dniach od wprowadzenia się. Przyrzekają, że nigdy tam nie wrócą… Ojciec Maggie napisał powieść Dom grozy, w którym opisał mrożące krew w żyłach dwadzieścia dni w nawiedzonym domu. Książka stała się bestsellerem, a życie Maggie zamieniło się w koszmar. Gdy po śmierci ojca dziedziczy posiadłość grozy, wraca tam, aby przypomnieć sobie lata, które pamięta jedynie z książki ojca. Jest przekonana, że jej rodzice to zmyślili, aby się wzbogacić. Tylko dlaczego już pierwszej nocy dom zaczyna do niej mówić, a w po posiadłości, przesuwają się dziwne cienie? Czy dom rzeczywiście jest nawiedzony, a ona i jej rodzice cudem uszli z życiem dwadzieścia pięć lat temu?
Autor wykreował bardzo realistyczne postacie, z którymi czytelnik może łatwo się utożsamić. Maggie, która dorastała obarczona dzieciństwem wśród duchów, twardo stąpa po ziemi i nie daje sobie wciskać głupot. Jest typem samotniczki, która wsparcie uzyskuje głównie w przyjaciółce. Relacje z matką, która w moim mniemaniu stała się karykaturą kobiety z przeszłości, są bardzo szorstkie i smutne. W powieści mamy podział na rozdziały, które ukazują aktualne życie Maggie oraz rozdziały, będące fragmentami powieści, którą napisał jej ojciec. Przyznam, że początek książki lekko się ciągnie. Maggie dopiero nas zaprasza do swojego świata, wiele opowiada, robiąc to w lekko mozolny sposób. Natomiast już pierwszy rozdział powieści jej ojca, jest mocnym przytupem, który zapowiada, że książka będzie naprawdę dobra. Autor zawarł w powieści sporo opisów, które relacjonują nam stan domu, opis otoczenia. Niektóre są bardzo ciekawe, a niektóre lekko nużą, ale nie odbierają one zbyt wiele z ogólnego odbioru powieści.
Wróć przed zmrokiem to powieść bardzo klimatyczna, mroczna i niepokojąca. Cała konstrukcja powieści została bardzo dobrze przemyślana. Skrupulatnie, zostajemy wciągani w ramiona tej mrocznej rezydencji, która pamięta wszystko, co wydarzyło się w jej czterech ścianach. Autor świetnie budował napięcie, które z każdą stroną było podsycane. Wyobraźnia czytelnika działa na najwyższych obrotach i w pewnym momencie miałam wrażenie, że odgłosy tego starego domu, wkradły się do mojej rzeczywistości i słyszę je dookoła siebie. Czytając tę książkę po zmroku, robicie to na własną odpowiedzialność.
Cała książka wzbudza w czytelniku sporo emocji, ale to, co Riley funduje czytelnikowi w finale, wywraca wszystko do góry nogami. Znakomite zakończenie książki, które sprawia, że wszystko, co wydawało nam się oczywiste, przestaje być. Napięcie zostało utrzymane do samego końca, a chwilę po odłożeniu książki, zastanawiamy się, co tu się wydarzyło! To nie jest klasyczna opowieść o duchach i nawiedzonym domu. To fantastycznie napisana powieść, w której historia, psychologia oraz groza idą ramię w ramię, fundując czytelnikowi niesamowitą historię, która nie wyjdzie z głowy przez długi czas!
Podsumowując, Wróć przed zmrokiem to najlepsza powieść jaką do tej pory przeczytałam. Dom przyprawiający o dreszcze, fantastyczne postacie, mroczne historie i klimat prawdziwego horroru, sprawiają, że ta książka dosłownie pochłania. Jeżeli szukacie książki, która wielokrotnie was zaskoczy, i o której nie będziecie mogli długo zapomnieć, koniecznie sięgnijcie po „Wróć przed zmrokiem”! I naprawdę radzę, nie czytać jej po zmroku!