„Dziewczyna z wyższych sfer i chłopak z ulicy? To bajka, która w prawdziwym świecie nie mogła skończyć się dobrze.”
Ava Green ma prawie idealne życie. Jest córką najlepszego prawnika w Kalifornii, złota dziewczyna Yale i właścicielka agencji PR w Nowym Jorku. Ma narzeczonego, którego zna od czasów dzieciństwa i jest on najbardziej pożądanym mężczyzna w Ameryce. Jednak jest coś, czego jej brakuje — wolność.
Dziesięć lat temu Avie udało się jej trochę zasmakować. Jej wolnością był Weston "Flame" Cavill. To właśnie jemu, tajemniczemu i cichemu outsiderowi oddała nie tylko swoje serce. Chciała dać mu jeszcze więcej, mimo że pochodzili z zupełnie innych światów. Jednak Weston zniknął i nie chciał zostać znaleziony. Lata mijały, a ona nadal nie mogła o nim zapomnieć.
Kiedy teraz ponownie się spotykają, Ava nie może uwierzyć, Weston nie jest już tym samym chłopakiem, w którym się zakochała. Kompletnie się zmienił i obrał sobie za cel Ave, wobec której ma pewien plan.
Ta książka sprawiła, że miałam małego książkowego kaca. Właściwie to dalej go mam. Sięgając po tę książkę, nie spodziewałam się takiej emocjonalnej bomby. To, co autorka zaserwowała przeszło moje oczekiwania. Szczęście mieszało się ze smutkiem, wolność z podporządkowywaniem, nadzieja z oczekiwaniami innych, uśmiech na twarzy ustępował miejsca złości, irytacja wypełniała się zrozumieniem, a całość w akompaniamencie tajemnicy, chęci zemsty, miłości i nienawiści.
Mamy tutaj bardzo dobry i nieszablonowy romans biurowy, który niby jest taki jak wszystkie, ale jednak inny. A motyw hate-love jest naprawdę świetny. Wiele osób irytowało to, jak mężczyzna traktował Avę, w sumie mnie też w kilku momentach, ale jak dla mnie Flame jest świetnym przykładem tego całego zawieszenia pomiędzy nienawiścią a miłością. Autorka idealnie pokazała tę cienką linię, jaka rozdziela nienawiść i miłość. To balansowanie pomiędzy tymi dwoma uczuciami jest namacalne jak chemia i pożądanie między bohaterami. I najlepsze, że całość została tak przekazana, że czytelnik nie jest do końca przekonany, jak to wszystko się zakończy. Jak dla mnie po prostu bomba.
Choć gdybym miała wskazać irytującą postać, to byłaby to główna bohaterka, szczególnie na początku. Z jednej strony ją polubiłam, ale były momenty, kiedy trochę działała mi na nerwy. Wiedziała, że jej życie miłosne zostało z góry zaplanowane przez jej ojca. I mimo to w imię jej szczęścia i poczucia wolności dziewczyna ciągle podporządkowywała się decyzjom swojego ojca. Dalej pozwalała sobie trwać w związku z Masonem, gdzie tak naprawdę oboje byli nieszczęśliwi. On, mimo zapewnień o miłości, nie szanował jej, a ona ciągle nie potrafiła zapomnieć o Westonie, to jednak w obawie przez przeciwstawieniem się narzuconych przez ojca wymogów, nie jest w stanie do końca się uwolnić i żyć swoim życiem.
I tutaj pojawia się kolejny wątek, którego podjęła się autorka, a mianowicie motyw oczekiwań rodziców wobec swoich dzieci, oczekiwań, które dla każdej ze stron są zupełnie inne.
„Shameless” to książka wręcz nieodkładalna. Podczas czytania czytelnik zaczyna lewitować pomiędzy tym hate-love bohaterów, czekając na rozwój wydarzeń, które swoimi plot twistami wciągają doszczętnie. Nawet się nie zorientujecie, a już będziecie kończyć książkę.
Polecam ją wam bardzo mocno.
Nie mogłabym jeszcze nie wspomnieć o przepięknej okładce, która swoją prostotą po prostu skradła mi serce.