"Potwór" to wylęgarnia zagadkowych zdarzeń, pomiędzy którymi miota się Paul Becker. Napędzają one akcję, dając jednocześnie przyczynę do budowania tła wydarzeń niczym z planu hollywoodzkiego filmu. Dodatkowo to wrażenie jest podbite sposobem prowadzonej narracji, szczególnie gdy dochodzi do głosu pan doktor. Jest to niemalże odtwarzanie obrazów zapisanych na taśmie filmowej, a nie na kartach książki. Przykład wystudiowanej gry aktorskiej. Aż w końcu mamy do czynienia ze zdecydowaną przesadą, jaką jest narracja przypisana chłopcu. W ten sposób nie dedukuje dziesięcioletni przerażony dzieciak, co jakiś czas faszerowany narkotykami.
Powieść jest tak skonstruowana żeby zaskakiwać. Ma za zadnie nie pozwolić czytającemu na odpoczynek, co nie zmienia faktu, że zdoła się poddać rozwadze pewne jej aspekty, które wcale nie wychodzą na plus.
Od pierwszych stron obserwujemy, jak Paul jest wciągany w zaplanowane działanie przez nieznane mu osoby. Jeszcze tylko nie wie, jak ogromne spustoszenie poczyni wywołana lawina zdarzeń w jego życiu. Nic co ujrzy nie będzie tym za co początkowo weźmie. A ludzie wokół, z pozoru o określonej z góry roli, wcale nie będą tymi, za kogo się podają. Mamy tu i brutalność, i pewnego rodzaju - nazwijmy to - udziwnienia. Z treści wyłania się przestępczość zorganizowana, pornografia dziecięca, porwania, handel żywy towarem, świat gangsterów, który swymi mackami wciąga również głównego bohatera.
I tylko ja nie jestem do tego wszystkiego przekonana. Mimo iż fabuła odznacza się przeróżnymi zwrotami, dynamizmem, jak również "mrocznością", głównie tą odnosząca się do ludzkich potrzeb sprawiania innym krzywdy, bólu, to momentami odczuwałam znudzenie treścią. Zbyt wiele opisów, przemyśleń nic nie wnoszących, czyli typowe smęcenie bohatera. Przez co, nawet krótkie rozdziały, zaczynają męczyć spowalniając nagle rozpędzony tok wydarzeń. Oczywiście wkrada się czasem przewidywalność, ale gorszym zarzutem będzie z mojej strony fakt, że dostrzega się naiwność oraz opracowanie akcji, jak w thrillerach klasy C. Na początku wydaje się być wszystko takie w miarę poprawne, a na końcu chce mi się śmiać z całej zabawy. Tak jak doktora wciągają do gry przestępcy, tak ja poczułam się otumaniona przez Autora, na tyle żeby to skończyć, ale niestety nie na tyle, by podziękować mu za dobrą mocną rozgrywkę.